"Manon", czyli niszczycielska siła miłości w Operze Wrocławskiej [FOTO]
2022-06-23 11:48:17 | WrocławJuż 25 i 26 czerwca 2022 roku w Operze Wrocławskiej zobaczyć będzie można ostatnią z premier w tym sezonie teatralnym - mowa oczywiście o operze "Manon" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. Za kostiumy, które przeniosą widza w świat XVIII-wiecznego przepychu odpowiedzialna jest Maria Balcerek.
Zobaczcie zdjęcia z próby przed premierą >>
Powrót klasyka
Jeśli myśli się o operach francuskich, z pewnością jako pierwsza przychodzi na myśl "Carmen". "Manon" to mniej oczywisty wybór. Prapremiera w Polsce odbyła się w 1880 roku. We Wrocławiu tytuł ten pojawił się dopiero w roku 1900. Aż do teraz na scenie nie zagrano żadnego dzieła klasyka - autorem opery jest bowiem Jules Massenet. "Manon" to jednak oryginalnie powieść autorstwa Lescaut Abbé Prévosta, której najwierniejszym odwzorowaniem jest właśnie opera Masseneta, poza zmienionym zakończeniem.
- Jest to jedna z piękniejszych francuskich oper, zupełnie nieobecna na naszych scenach. Piękna nie tylko przez muzykę, ale i niezwykła przez znakomite libretto - bogate, gęste, z pięknie nakreślonymi postaciami - nie tylko głównymi. Jest tam cała galeria postaci barwnych, niezwykłych, drugo i trzecioplanowych - mówi reżyser, Waldemar Zawodziński.
"Manon" - kiedy obejrzeć?
Premiery odbędą się 25 i 26 czerwca 2022 roku. W rolach głównych zobaczymy Simone Mihai oraz Charlesa Castronovo.
- Przyznam, że po tylu latach i śpiewaniu tylu rodzajów ról, wciąż się uczę. Co więcej, doznałem też swojego rodzaju olśnienia. Powiedziałem sobie: na tym etapie życia potrzebujesz zarówno młodzieńczego liryzmu, elegancji, jak i dojrzałości. Słychać ją już dzisiaj w moim głosie i dzięki temu mogę sprawniej uchwycić niektóre z tych ważniejszych momentów tego dzieła, nadać roli o wiele więcej głębi - mówi Charles, odtwórca roli Kawalera Des Grieux.
"Manon" to opowieść o miłości, jednak gdyby poprzestać na tym stwierdzeniu, opera straciłaby sens. Miłość, którą widz ma okazję obserwować na deskach Opery Wrocławskiej, jest ponadczasowa.
- Kawaler Des Grieux jest to studium miłości wielkiej,
miłości, która spala. Ale kto dzisiaj nie tęskni za miłością tak wielką, tak
wszech wypełniającą człowieka? Widz przywoła swoje marzenia o przeżyciu miłości
wielkiej. Jego miłość to miłość, dla której zrobimy wszystko - podkreśla reżyser.
Interesujący bohaterowie
Poza tym "Manon" prezentuje niezwykle ciekawy wizerunek kobiety, tytułowej bohaterki. Na scenie czekają widza wzruszenia, porywy emocji i zetknięcie z nieszablonową postacią, która wymyka się wszelkim opisom. To portret niemal psychologiczny.
- Manon to jedna z niezwyklejszych postaci w literaturze operowej. Można ją zinterpretować jako studium skrajnie egoistycznej miłości własnej, dziewczyny z prowincji, przeznaczonej do zakonu. Dziś powiedzielibyśmy, że pragnie wielkiego życia. Ma głód życia - bynajmniej nie duchowego. Z czasem przechodzi do uświadomienia sobie, że to wszystko jest niczym. Mamy wielokrotnie do czynienia z motywem czasu niszczącego urodę - opisuje reżyser. - Jest to postać demoniczna, niszcząca. Przeżywa skrajne emocje, co widać zarówno w muzyce, jak i w scenach aktorskich.
Emocje na scenie
Reżyser oraz aktorzy podkreślają, że choć opera opiera się na konwencji "teatru w teatrze" emocje, przeżywane przez bohaterów, są nie mniej prawdziwe niż te widzów. Wszystko dlatego, że w "Manon" mamy niezwykle żywe i wielowymiarowe postaci - ich burzliwe losy wstrząsną widzem. Z perspektywy człowieka współczesnego dostrzeże on ograniczenia dwójki głównych bohaterów, ich zamieszanie w konwenans i narrację swoich czasów. Chociaż to opowieść o XVIII- wiecznej miłości, nic nie stoi na przeszkodzie, aby nazwać tytułową Manon kobietą wyzwoloną, a towarzyszącego jej Kawalera des Grieux - człowieka definitywnie zniszczonego uczuciem. Emocje, które w ten weekend zaoferuje nam Opera Wrocławska, z pewnością zostaną z widzami na dłużej.
Martyna Jersz
fot. Krzysztof Zatycki