Zbrodnia i kara z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć - recenzja spektaklu
2023-06-19 13:00:31 | Wrocław„Zbrodnia i kara z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć” to spektakl, który premierowo można było zobaczyć 16 czerwca (a następnie 17 i 18 czerwca) w Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia we Wrocławiu. Przedstawienie Jakuba Skrzywanka (reżyseria, koncepcja inscenizacyjna i scenariusz uzupełniony o improwizacje aktorskie) jest efektem współpracy takich instytucji jak Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego oraz Teatr Polski w Podziemiu Wrocław (Fundacja Teatr Polski – TP dla Sztuki).
Dzieło to, mając w tytule „Zbrodnię i karę”, wykorzystuje słynną powieść Fiodora Dostojewskiego jako punkt wyjścia, szybko podmieniając czyn Raskolnikowa na rosyjskie zbrodnie wojenne podczas trwającej ciągle wojny w Ukrainie. Jednak w sytuacji, gdy bohater książki jest postacią niezwykle złożoną i pełną sprzeczności, tak pijani bandyci strzelający do cywilów i gwałcący nieletnie dziewczyny są raczej postaciami prostymi w jednoznacznie godnej największego potępienia ocenie.
Twórca spektaklu prezentuje sylwetki zbrodniarzy, ale woli przyglądać się ofiarom zbrodni, jak słyszymy w finałowym monologu z wyraźną pretensją do Dostojewskiego, który zrobił odwrotnie. Dostajemy też wiele bardzo niewygodnych pytań, także dla publiczności, która w akcie drugim staje się sędzią w sprawie rosyjskich zbrodni. Czy sprawiedliwość jest możliwa? Kogo mamy sądzić i jakie są dowody? Czy postawa współczucia ofiarom i ich bliskim jest modna, bo wygodna? Co naprawdę czujemy patrząc na transparent „Stop any war”? Czy mamy się położyć obok stosu zwłok, aby zrozumieć co dzieje się kilkaset kilometrów od nas?
Spektakl zadaje większość z tych pytań retorycznie, a na część twórca odpowiada sobie i nam samodzielnie, wkładając w usta aktorów opinie i tezy, które nie potrzebują drugiego dna, ani głębszej refleksji. Trudno z nimi polemizować. To głos sprzeciwu i oskarżenia w stroję Rosji, ale także wszelkich państw stającej do niej w opozycji. Dlaczego nie ruszają procesy? Dlaczego jeszcze ich nie sądzimy? Dlaczego ciągle potrzeba dowodów, albo są one podważane, jak w wystąpieniu „adwokatki diabła” z drugiego aktu? Ten jest swoją drogą dość prostą, łopatologiczną, ale i pełną farsy sceną procesu w sprawie zbrodni na ukraińskich cywilach.
Znacznie ciekawszy jest pierwszy akt, poświęcony tytułowej zbrodni. Jest tak, bo twórca postanowił solidnie pobawić się formą, stosując różne style i środki wyrazu. Mamy tu mieszankę teatru współczesnego, pantomimy i teatru dokumentalnego, a występy aktorów o różnych specjalizacjach dają nam zaskakująco świeży i interesujący efekt końcowy. Co więcej, te składniki doskonale pasują do formy niedosłownych rekonstrukcji poszczególnych zbrodni.
Konwencja jest błyskawicznie ustalona, dzięki czemu publiczność zdaje sobie sprawę, że to nie jest na serio, a paradoksalnie jest jeszcze bardziej. Dla przykładu - zamiast po prostu kazać grać aktorom realistyczne sceny przemocy i gwałtu, Jakub Skrzywanek proponuje ciągłe powtarzanie „Czy byłoby dla Ciebie okej, gdybym…?” przed każdym zadaniem w ramach rekonstrukcji. Nasza wyobraźnia szaleje, bo wiemy, że w realnym świecie nikt tak miły i subtelny nie był. Nikt nie pytał, nikt nie dbał o uczucia i komfort drugiej strony i nikt nie leżał obok…
Zamaskowani (niektórzy) aktorzy wymieniają się rolami (nawet w kwestii kobieta-mężczyzna, ofiara-oprawca), a zdarza im się też komentować odgrywane sceny i wychodzić z ról, jak Izabela Cześniewicz, gdy opowiada o warsztacie aktorskim i pracy ciałem podczas odtwarzania upadku postrzelonej w plecy kobiety. Cała obsada aktorska daje tu robiący wrażenie popis, bez względu na to, czy jest to np. wyrazisty bez słów Artur Borkowski, czy szalejący w końcówce Michał Opaliński z długim i głośnym monologiem. Szczerze polecamy zobaczyć spektakl „Zbrodnia i kara z powodu zbrodni Rosjan, których nie potrafimy zrozumieć”. To silne, polityczno-społeczno-artystyczne przeżycie, które wbrew tytułowi, może pozwoli nam zrozumieć trochę więcej.
Michał Derkacz
fot. Natalia Kabanow