Misiaczek - recenzja spektaklu
2024-02-26 08:52:06 | Wrocław24 lutego 2024 roku we Wrocławskim Teatrze Lalek odbyła się premiera spektaklu „Misiaczek” dla dzieci w wieku 3-6 lat. Piotr Soroka wyreżyserował go na podstawie tekstu Marty Guśniowskiej, a w obsadzie są Anna Bajer, Aneta Głuch-Klucznik i Aleksandra Mazoń. Scena Kameralna WTL podczas tego przedstawienia zamienia się w las – dom dla różnych zwierząt, w tym tytułowego misia, który ma problem z zapadnięciem w zimowy sen. Czy warto sprawdzić, jaki sposób najlepiej sprawdza się na taką dolegliwość? Przeczytajcie recenzję!
Kameralny las, w którym poczujesz się dobrze
Adekwatnie do sceny, na której zostaje wystawiany, „Misiaczek” to przedstawienie naprawdę kameralne. Trzy aktorki, prosta i oszczędna, a przy tym wystarczająca i spełniająca swe zadanie scenografia, kilka lalek, kilka pacynek i parę innych rekwizytów – na tym koniec. „Misiaczek” nie potrzebuje wystrzałowej i napakowanej efektownymi elementami inscenizacji, aby zachwycać dzieci i oczarowywać dorosłych. To dzieło niezwykle przyjemne w oglądaniu – ciepłe, komfortowe, spokojne i relaksujące, a przy tym zaskakująco zabawne i absolutnie wciągające, niemal pozbawione dłużyzn (trwa około 50 minut).
Warunkiem dobrej zabawy dla młodych odbiorców jest jednak rygorystyczne trzymanie się wieku grupy docelowej. Na „Misiaczku” przyjemnie spędzą czas dzieci maksymalnie w wieku 6 lat, starsi zaś (jak usłyszeliśmy z pierwszej ręki po premierze) mogą być już skoncentrowani na rozrywce nieco bardziej dynamicznej. Jeśli chodzi o dorosłych, spektakl zapewnić może miłą odskocznię od skomplikowanych dramaturgicznie dzieł, nastawionych na wywoływanie skrajnych emocji.
Niezależnie od wieku widzów, do świata leśnych zwierząt zabierają ich trzy wybitne aktorki, których role nie ograniczają się do animowania lalek i podkładania pod nie głosu. Są to pełnoprawne postacie, wprowadzone fabularnie na samym początku, a potem umiejętnie wplecione w różne role. Czasem rozmawiają miedzy sobą, czasem użyczają głosów pluszowym postaciom, a czasem zwracają się do widowni, zachęcając do interakcji.
Inspirujące przeżycie
„Misiaczek” robi wrażenie i inspiruje nie tylko podczas trwania przedstawienia, ale także po jego zakończeniu. Ponieważ tytułowy bohater jest w zasadzie zwykłym misiem (oczywiście z modyfikacjami na potrzeby animacji), to pewnie większość dzieci w wieku 3-6 lat ma jakieś ulubione pluszaki, nadające się do odgrywania scen z „Misiaczka” w domowym zaciszu. Nie wiemy, czy Piotr Soroka miał taki zamiar, czy jest to „tylko” efekt uboczny, ale po jego spektaklu aż chce się wrócić do domu i pobawić z dziećmi, ożywiając siedzące na półkach zabawki.
Jeszcze inną wartością tego przedstawienia jest działający na wyobraźnię przekaz proekologiczny. Otóż twórcy „Misiaczka” postanowili wyprodukować spektakl w duchu upcyklingu, co oznacza, że lalki i większość elementów scenografii powstała z tkanin znalezionych w magazynach teatru lub ubrań z drugiej ręki. Nie musimy chyba tłumaczyć, że w waszych domach prawdopodobnie znajdziecie rzeczy idealnie nadające się do wykreowania z dziećmi czegoś równie magicznego, jak las we Wrocławskim Teatrze Lalek. Ten po raz kolejny udowodnił, że wyobraźnia, talent i doświadczenie osób tam pracujących jest nie do przecenienia.
Michał Derkacz
fot. Krzysztof Zatycki