Ile żab waży księżyc - recenzja spektaklu
2020-03-11 12:22:19 | WrocławJak w świecie pełnym obowiązków, zabiegania i antropocentryzmu odnaleźć czas na miłość i budowanie relacji? Na to pytanie i na wiele innych odpowiada nowy spektakl Wrocławskiego Teatru Lalek - „Ile żab waży księżyc” w reżyserii Agaty Kucińskiej. Możemy zobaczyć na scenie już od 7 marca 2020 roku. Dedykowane jest dzieciom w wieku powyżej 5 lat, choć twórcy zgodnie utrzymują wersję, że to dorośli wyniosą z niego najwięcej. Czy sztuka złamie twarde schematy dorosłości? Zapraszam na recenzję!
Spotkanie, które zmieniło ich życie
„Ile żab waży księżyc?” opowiada historię spotkania wiecznie zapracowanego i zakochanego w sobie Króla z Chłopcem, o którym nie dowiadujemy się zupełnie nic. Nie wiemy kim jest, jak ma na imię i jak trafił do królestwa. Pojawia się na scenie znienacka, zasypując Króla trudnymi pytaniami, na które ten nie chce odpowiadać. Wymiguje się z nich brakiem czasu na głupoty i troską o poddanych. Można odnieść wrażenie, że boi się dialogu, który zmusza go do puszczenia wodzy wyobraźni i tym samym wyłamuje ze schematycznego myślenia o uporządkowanym świecie. Król jest gwiazdą social mediów. Relacjonuje w internecie każdą czynność, którą wykonuje, zupełnie jak znani nam celebryci. W jego życiu nie ma miejsca na miłość i budowanie relacji. Najważniejsze jest to, że wszystko, co istnieje może nazwać mianem „moje”. Nawet gwiazdy do niego należą! Mały chłopiec zaburza jego rzeczywistość. Wprowadza bałagan, zadaje niekończąca się ilość pytań i mimowolnie wywołuje w Królu emocje, które do tej pory skrzętnie były tłumione.
Dobra zabawa? Nic trudnego!
Spektakl na pewno będzie dobrą zabawą dla najmłodszych widzów. Scenografia budowana jest na zasadach teatru chmury. Nowe technologie pozwalają na rysowanie jej na bieżąco przez rysownika Sebastiana Siepietowskiego. Ciągle coś się dzieje. W jednym momencie oglądamy sceny rozmowy głównych bohaterów, a zaraz potem wraz z nimi uczestniczymy w niesamowitej podróży na księżyc. Genialnym zabiegiem było połączenie przez reżyserki gry aktorów z grą lalek, które były ich odpowiednikami. Dzięki temu aktorzy mogli wchodzić w interakcje z widzami a jednocześnie nie tracono szansy na pokazanie scen niemożliwych do przedstawienia przez ludzi. Nie można też nie wspomnieć o tym, że całość utrzymana jest w świetnym humorze. Przedstawienie jest tak zabawne i urocze, że można uśmiać się na nim do łez.
Również dla dorosłych
Dla dorosłego widza spektakl sprawiał wrażenie sztuki ku przestrodze, ale nie była ona stricte moralizatorska. Zwracała natomiast uwagę na problemy współczesnego społeczeństwa. Technologia, która zawładnęła życiem Króla, zniszczyła w nim umiejętność budowania relacji. Nie zależało mu na dialogu z drugim człowiekiem ani na pojawieniu się w jego życiu miłości. Była to świetna metafora dzisiejszej relacji dorosły – dziecko. Brak czasu na zaspokojenie ciekawości dziecka i brak czasu na pozwolenie sobie na własną dziecięcą ciekawość. Gdy w życiu Króla pojawił się Chłopiec, skrzętnie nadużywane słowo „mój” nabrało innego znaczenia. Od razu nasuwa się cytat z „Małego Księcia”: jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.
Sztuka dla pokoleń
Sztuka jest świetną opcją zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. To genialne połączenie mądrej treści z interesującą formą. Dodatkowo dialogi, na które można patrzeć z przymrużeniem oka dodawały nutkę świetnego humoru i dobrej zabawy, a wykorzystany teatr chmury nie pozwalał na nudę.
Gabriela Biega
fot. Krzysztof Zatycki