Eurazja - taniec w służbie tolerancji
2007-01-29 13:36:38 | WrocławWidowiska takie, jak "Eurazja" mają współcześnie jedną podstawową funkcję - przekazać widzowi potężną dawkę energii i zachwycić go choreografią. Ich misją nie jest zmienianie świata na lepsze, obalanie murów i uczenie ludzi szacunku dla odmienności. Izadora Weiss pokusiła się jednak o stworzenie spektaklu "z przesłaniem".
W "Eurazji" nie ma klasycznej fabuły. Spektakl składa się z niepołączonych logicznym ciągiem zdarzeń. Wiąże je jednak wspólny mianownik - problem uprzedzeń, lęku przed odmiennością. Podejście do miłości homoerotycznej i seksu w ogóle, konflikt pokoleń, różnice kulturowe dzielą - zdaje się mówić Weiss - ludzi i są odpowiedzialne za narastające wrogość i agresję.
Idea przedstawienia wydaje się jasna - zaprząc muzykę i ruch dla zrozumienia i zaakceptowania inności. Pozostaje pytanie, czy ta forma powinna w ogóle zajmować się budowaniem nowych stosunków społecznych i kreowaniem przesłań ukazujących doskonały, harmonijny świat?
Cel, jaki postawiła sobie Weiss, jest trudny do osiągnięcia i niestety, wydaje się, że nie został do końca zrealizowany. A raczej powiedziałbym, że został zrealizowany w połowie. W drugiej połowie.
"Eurazja" została podzielona na dwie części. Pierwsza, opisująca mentalność i związane z nią obsesje i lęki Europejczyków, po intrygującym rozpoczęciu zawodzi. Brakuje w niej "błysku", czegoś, co dodałoby jej nowej jakości. Układy choreograficzne zaczynają nużyć, nie wzbudzają w widzu większych emocji. Co rusz spogląda się na zegarek, myślami odpływając ku panującej na zewnątrz pogodzie i zmartwieniom dnia codziennego.
Dopiero w części drugiej, "azjatyckiej", aktorzy wraz z częścią garderoby wydają się zrzucać krępujący ich gorset, a całe widowisko przekształca się w bombardujący zmysły widza show. Wszystkie elementy - ruch, muzyka, wyświetlane wizualizacje - zaczynają tworzyć jedność, budując atmosferę z pogranicza mistyki. To, co nużyło widza w części pierwszej, w drugiej nagle znika. Każdy ruch zyskuje znaczenie, przedstawienie przyśpiesza, nabiera dynamiki, układa się w spójną część. Emocje wzrastają, aż znajdują ujście w finale - pełnym harmonii, wiary w człowieka i możliwości przezwyciężenia dzielących nas różnic.
Spektakl Izadory Weiss - mimo iż nierówny - z pewnością warty jest zobaczenia. Aktorzy, dzięki sile młodości, wielkiemu talentowi i ciężkiej pracy, stworzyli niesamowite widowisko niosące nadzieję i spory zastrzyk pozytywnej energii.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)