Tyran - recenzja spektaklu
2022-04-23 10:19:30 | WrocławIle emocji i myśli można ukryć w samym ruchu? Ile można przekazać, nie używając słów? Ile dotrze do odbiorcy, który będzie musiał sam wykazać się otwartością i niemałą kreatywnością? Węzeł komunikacyjny można zbudować na wiele sposobów. Najważniejsza w tym wszystkim jest chęć i wiara, że może się udać. Wrocławski Teatr Pantomimy bezapelacyjnie jest jednym z najlepszych nauczycieli w cichej rozmowie. W spektaklu „Tyran”, w reżyserii Jakuba Lewandowskiego, adresat odkrywa świat dominacji, uległości i tytułowej tyranii, której nie brakuje w teatralnej rzeczywistości. Premiera miała miejsce 22 kwietnia 2022 roku w Centrum Sztuk Performatywnych „Piekarnia” we Wrocławiu.
Więcej informacji o twórcach i obsadzie znajdziesz tutaj >>
Niemiecki ekspresjonizm
Ludzka wyobraźnia może być niekończącym się źródłem pomysłów, o ile trafi się osoba, która będzie chciała poszukiwać. Inspiracje można czerpać zewsząd, bo każda najmniejsza rzecz może okazać się niebanalnym temat i bazą do stworzenia cudów. Natchnieniem Jakuba Lewandowskiego był niemiecki ekspresjonizm, a więc czas w kinematografii, w którym panuje mroczna i napięta atmosfera. Jednak główną motywacją był wątek wampiryzmu i tyranii oraz stulecie premiery filmu Nosferatu – symfonia grozy Friedricha Wilhelma Murnaua. Koncepcja oparta na takiej inicjatywie jest z pewnością zaskakująca. I dobrze, w końcu teatr ma niejedno zadanie: może prowokować, wzbudzać zaciekawienie i budzić do zadawania pytań.
Już w tym miejscu, nawiązując do głównych inspiracji, należy wskazać i pochwalić twórców za stałe utrzymanie napięcia w spektaklu. Za dramaturgię odpowiedzialna jest Justyna Tomska, której udało się przeprowadzić widza, od początku do końca, w trwałym skupieniu na poszczególnych scenach. To niemałe wyzwanie, zwłaszcza, kiedy odejdą ze scenariusza słowa, a pozostanie tylko i aż ruch. Niesamowitym jest fakt, że każdy z występujących przyciągał na siebie wzrok i potrafił oczarować swoim talentem, a także widoczną ciężką pracą nad rolą. Zadbanie o odpowiednie stroje, które są zasługą Lidii Kanclerz, również grało na korzyść historii. Dodało to spójności z minimalistyczną, ale jakże intrygującą scenografią.
Kto zajmuje miejsce na podium?
Jaka powinna być relacja między reżyserem a aktorem w teatrze? Jeden i drugi nie funkcjonuje bez siebie, bo przecież po co pisać scenariusz, kiedy nie będzie miał kto zagrać? Co pokazać publiczności, kiedy nie ma osoby odpowiedzialnej za kreowanie historii? Prostymi krokami można byłoby dojść do wniosku, że w takim związku zawsze powinno znaleźć się miejsce na szacunek, wzajemną pomoc i aprobatę. Oczywiście, byłaby to utopijna wizja rzeczywistości, a nie będzie zaskoczeniem dla większości, że na uznanie wśród grupy, trzeba sobie zasłużyć. Tylko jak i czym? Aktorzy Teatru Pantomimy zaprezentowali parę sztuczek, które mogą ale wcale nie muszą okazać się skuteczne. Co ciekawe, odnosi się śmiałe wrażenie, że sami twórcy podchodzą do tego z dystansem, a więc nie mają oporów by trochę ponaśmiewać się z samych siebie. Ich szczerość i lekkie, komediowe inscenizację, są pięknym przełamaniem panującej mrocznej aury.
Jedna ze scen ukazuje reżysera jako bóstwo, któremu należy przyklaskiwać, śmiać się z jego żartów i dosłownie tańczyć tak, jak on sam zagra. Pytanie tylko, jakie rodzi to konsekwencje dla całej grupy, która mimo swej zażyłości, stara się zaprezentować także indywidualne atuty. Może dojść do małych i wielkich nieporozumień, zazdrości i braku energii na potyczki. Nierzadko spotyka się sytuacje, w których to reżyser, niczym wampir, wysysa z artystów to, co najlepsze. Stają się oni jego marionetkami, a wyrażenie własnego zdania może być nieosiągalne. Rozdarcie pomiędzy swoją racją a chęcią bycia częścią zespołu wydaje się być na porządku dziennym. Tyran, który bezkompromisowo podchodzi do swojego zadania, może być największym zagrożeniem dla przyszłości teatru.
Zobacz zdjęcia z próby generalnej >>
Jedno jest pewne - fantastyczna obsada, a w niej: Artur Borkowski, Agnieszka Charkot, Izabela Cześniewicz, Agnieszka Dziewa, Wojciech Furman (gościnnie), Anna Nabiałkowska, Jakub Pewiński (gościnnie) oraz Monika Rostecka, zaprezentowali cudowny obraz relacji, układów i wzajemnej rywalizacji w teatrze. Środki przekazu, jakimi się posłużyli, a więc pełen emocji ruch i taniec, spowodowały nieprzerwany przekaz informacji, który na długo pozostanie w pamięci.
Dodatkowa reżyseria świateł (Paweł Murlik) wprowadzała odbiorców w historię i klimat już od samego początku. Każdy element na scenie miał swój cel i sens, co jest kolejnym atutem przemawiającym za bardzo dobrą realizacją spektaklu. Kto nie widział, niechaj zarezerwuje sobie czas na prawdziwą ucztę dla oczu i uszu!
Klaudia Kowalik
fot. Natalia Kabanow