Żywy Bukowski
2007-12-17 12:19:10 | WrocławAlkohol (szczególnie whisky), hazard (szczególnie wyścigi konne) i kobiety (szczególnie prostytutki) to dzięki tym „afrodyzjakom” żył i pisał Bukowski. Jego wiersze i utwory prozatorskie odwoływały się do świata najniższych warstw społecznych, świata najtańszych mordowni i knajp, gdzie spotykał się najgorszy element, dziwki, pijacy, odrzutki i ekskludowani, egzystujący gdzieś poza marginesem społeczeństwa. Paradoksalnie to oni są prawdziwymi ludźmi, to z ich ust w niezwykle wulgarny sposób wydobywają się słowa prawdy o człowieku, formułowane przez cynicznego alkoholika i dziwkarza – Bukowskiego. Dzięki ich prostocie, może nawet prostactwie, do dzisiaj wzbudzają kontrowersje i elektryzują czytelników.
Studniak i Szafran wzięli na warsztat osobowość, zmierzyli się z wielkim wyzwaniem i zwyciężyli. Wchodząc na widownię od razu przenosimy się do świata pisarza. Sypialnia, łóżko nieścielone od wielu dni, obok walają się puste butelki i pusta paczka papierosów. Jest noc. Pojawia się Frances (Justyna Szafran), drugie ja literata, bohaterka jego tekstów i matka jedynego dziecka.
Aktorka pokazała cały wachlarz swoich możliwości scenicznych, pokazała wręcz swoją wirtuozerię. Raz była szarą myszką, popłakującą gdzieś w kącie, by zaraz przemienić się w famme fatale i nieokiełznaną furiatkę. Każdy kolejny łyk pewnego trunku zwiększa tępo spektaklu i artystycznych doznań widzów. Frances zanurza się w pijackich wizjach. Opisuje je językiem Bukowskiego, prostym, totalnie niemetaforycznym, pełnym slangu, ukazując obraz zniszczonego człowieczka, który nie może uwolnić się od swoich uzależnień.
Fantastyczny monodram stworzyła Justyna Szafran. Pokazała swoja klasę, dozując swoje umiejętności w taki sposób, by nimi nie przytłoczyć treści. W tym spektaklu słyszymy słowa Bukowskiego, tak jakby on tam był. Całości dopełnia muzyka kwartetu muzyków, rozproszonych po sali, miejsce – Mała Scena oraz bliskość publiczności. Chapeau bas.
piotr.schmidt@dlastudenta.pl