Wścieklizna - choroba śmiertelnie niebezpieczna
2019-12-03 09:23:49 | WrocławWścieklizna to jedna z groźnych chorób, na którą mogą zapaść nasi milusińscy, a także my sami. W przypadku zwierząt domowych w Polsce choroby się nie leczy, warto więc wiedzieć, co robić, by ograniczyć do minimum możliwość zapadnięcia na nią przez naszego kota lub psa, bo to te zwierzęta najczęściej mogą mieć kontakt z innymi ssakami, przenoszącymi to schorzenie.
Wiedza to nie wszystko
Przede wszystkim najistotniejszą kwestią są obowiązkowe szczepienia przeciw wściekliźnie dla psów. W Polsce są one wykonywane i dzięki temu występowanie tej groźnej, wirusowej choroby zmalało do nieznacznych rozmiarów, a gros przypadków występuje wśród dzikich zwierząt, takich jak: lisy, nietoperze, jenoty, gryzonie, etc. Jest to bardzo groźna choroba, która w Rzeczpospolitej Polskiej jest zwalczana z urzędu, a zwierzęta podejrzewane o zachorowanie na nią podlegają kwarantannie (15-21 dni) oraz – w przypadku jej stwierdzenia – uśpieniu. Szukając informacji o wściekliźnie, jej przebiegu i sposobach jej zapobiegania, warto zajrzeć na specjalistyczną stronę. Oczywiście jeśli mamy jakiekolwiek podejrzenia co do tego, że pies mógł być narażony na kontakt z chorym zwierzęciem, należy koniecznie i jak najszybciej udać się do lekarza weterynarii, który zadecyduje, co dalej.
Dbajmy o nasze zwierzęta
Niestety jest tak, że czasem trudno dokładnie powiedzieć, nawet doświadczonemu lekarzowi, czy pies albo kot, aby na pewno ma wściekliznę. Przyczyną tej choroby może być nie tylko ugryzienie, ale i kontakt śliny zwierzęcia chorego z błoną śluzową lub świeżą raną u naszego kota, który wychodzi na dwór. Tak naprawdę nie ma skutecznej metody diagnostycznej, która pozwoli weterynarzowi stwierdzić, że zwierzę jest chore. Do tego jest konieczna kwarantanna oraz konkretne objawy, które potwierdzą zachorowanie na tę śmiertelną chorobę wirusową. Szczepienie psa przeciw wściekliźnie jest w Polsce obowiązkowe, jego brak jest zagrożony karą grzywny do pięciu tysięcy złotych.
Zapobieganie ma sens
Warto zainwestować w szczelne ogrodzenia naszych siedzib, zwłaszcza tych położonych blisko lasów. To powinno nas uchronić przed kontaktem naszych pupili z zarażonymi zwierzętami z lasu. Na spacerach w kompleksach leśnych nie powinniśmy spuszczać psów ze smyczy, by nie zjadły nieumytych malin, jagód, czy poziomek, na których mogą się znajdować wirusy wścieklizny wydalone wraz z moczem przez lisy. Także w przypadku posiadania kotów, które wypuszczamy na zewnątrz, warto je zaszczepić przeciwko tej chorobie, co nie jest obowiązkowe, ale pożądane. Omijajmy także z naszymi zwierzętami nienaturalnie osłabione nietoperze czy inne dzikie ssaki, bo mogą one być właśnie na wściekliznę chore. Wszystkich pułapek nie wyeliminujemy, ale możemy ograniczyć je w znacznym stopniu. Cena za błędy, w tym przypadku, jest naprawdę wysoka – przede wszystkim dla naszych pupili.
Przede wszystkim - weterynarz!
Pamiętajmy, że niektóre objawy zbliżone, czy wręcz tożsame z objawami pojawiającymi się u zwierząt w przypadku wścieklizny, mogą zwiastować zupełnie inne choroby, takie jak: zapalenie mózgu, encefalopatia wątrobowa, kryptokokoza, tężec, toksoplazmoza, nosówka, choroba Aujeszky’iego, czy po prostu... zatrucie solą. Stąd taka ważna rola weterynarza i potencjalnej kwarantanny, bo może się okazać, że za dziwnym zachowaniem naszego psa, stoją zupełnie inne przyczyny. Nie próbujmy więc stawiać diagnoz na własną rękę, bo to nigdy nie jest dobry pomysł – dzięki temu zaoszczędzimy sobie sporo nerwów i czasu, który odgrywa w przypadku tej śmiertelnej choroby, wielką rolę.
Artykuł Partnera
fot. unsplash.com