Wrocławscy studenci wyruszyli na mongolski step
2010-08-25 10:19:06 | WrocławOd 23 sierpnia trójka wrocławskich studentów jest w Mongolii. Późnym wieczorem 24 sierpnia wyruszyli na mongolski step, gdzie spędzą niemal tydzień. W swoim ekwipunku zabierają materiały do uczenia angielskiego.
W poniedziałek wczesnym rankiem po pokonaniu 8100 km koleją transsyberyjską dotarli do Ułan Bator. Już sama droga do mongolskiej stolicy była pełna przygód. - W przedziale, którym jechaliśmy spotkaliśmy zagranicznych turystów, z którymi pięć dni minęło na ciekawych rozmowach i opowieściach - mówi Jacek Afeltowicz, członek wyprawy. Uczestnicy MONGOLIAng-u oprócz rozmów już w kolejowych przedziałach prowadzili pierwsze lekcje angielskiego. Najmłodszych uczestników do udziału w lekcji angielskiego na trasie kolei transsyberyjskiej zjednywały piłeczki od Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, która wspiera organizacyjnie to przedsięwzięcie edukacyjne.
Podczas wizyty w Ułan Bator udało im się spotkać z dyrektorem jednej ze szkół. To właśnie tam od września będą prowadzić zajęcia z języka angielskiego. Poprowadzą je także w dwóch domach dziecka. Głównym celem wyprawy jest zmotywowanie młodych mieszkańców Mongolii do poznawania języka znad Tamizy. Ma on stanowić swoistą przepustkę dla rodzącego się przemysłu turystycznego w tym kraju. Podczas pierwszych chwil wyprawy nie zabrakło także przygód. Na dobry początek o kilka godzin spóźniła się przewodniczka, zaś wynajęty samochód przyjechał bez benzyny. Zatem na dzień dobry uczestnicy odwiedzili mongolską stację paliw. Były także niespodzianki gastronomiczne... Okazało się, że zamówiona z karty dań zupa w smaku przypominała polski rosół z kładzionymi kluskami. Ułan Bator okazało się także miastem pełnym tajemnic i niezwykłości. Uczestnicy przez czysty przypadek trafili do czeskiego pubu, gdzie można było spróbować piwa rodem z Pragi.
Późnym wieczorem 24 sierpnia uczestnicy po przygotowaniu ekwipunku ruszają na mongolski step. - Pierwszy etap to podróż pociągiem do Sayndshand, dokąd jedziemy z dwójką poznanych Polaków. Potem razem z przewodnikiem ruszamy na pustynię Gobi - mówi świdniczanin Michał Działowski. - Osobiście najbardziej boimy się braku toalet ale myśl o przygodzie i lekcjach angielskiego zagrzewa nas do tego najbardziej ekstremalnego etapu naszej wyprawy.
Więcej o przebiegu wyprawy można czytać na bieżąco na blogu: wyprawa-mongolia.blogspot.com
ip