Kilka dni temu przydarzyła mi się niecodzienna sytuacja. Przybiegłam właśnie na przystanek, jednak drzwi mojego autobusu zamknęły mi się przed nosem i poczułam jedynie zapach spalin odjeżdżającego pojazdu. Następny był za 15 minut, więc poszłam usiąść na ławkę, aby doczytać zaległe teksty na zajęcia.
Obok mnie siedział pewien pan. Miał wielki plaster na czole, zakrwawiony nos, stare podarte ciuchy na sobie, a obok leżały kule. Zapytał się, czy nie mam jakiś drobnych. Chociaż z 20 groszy, bo nic nie jadł i chciałyby sobie coś kupić. Spojrzałam na niego nieufnie, gdyż zazwyczaj nie daję kasy na ulicy. On zorientował się, o co chodzi i od razu przystąpił do opowiadania swojej historii. A raczej jakiś fragmentów wyrwanych z jego życia.
Nigdy wcześniej nie wgłębiałam się w rozmowy z takimi ludźmi, jednak tym razem z ust tego bezdomnego przemawiała jakaś niesamowita szczerość. Mówił mi, o tym jak noce spędza w przychodni lub na klatkach schodowych, lecz zazwyczaj nie może tam spokojnie doczekać poranka, bo przychodzi straż i każe mu opuścić dane miejsce. Jednak zaraz szybko dodał, że nie jest takim zwykłym brudasem i mimo tego, że nie ma domu to dba o siebie itd. Z zaciekawieniem więc spytałam gdzie się w takim razie myje. A on bez większych emocji odwrócił w lewo głowę i z uśmiechem kiwną nią wskazując na dużą fontannę.
Żalił się, że opieka społeczna nic nie może zrobić w jego sprawie, gdyż w podobnej sytuacji jest tysiące osób. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, że ten pan nie jest samotny. Ma rodzinę, lecz z tego, co opowiadał, ojciec wyrzucił go za drzwi i zabronił wracać. Z oczu jego można było wyczytać przerażające zrezygnowanie i obojętność. Lecz najbardziej przykre z tego wszystkiego było chyba to, z jakim ogromnym spokojem ducha oznajmił mi, że jak tylko lepiej się poczuje to pójdzie do domu i zabije ojca. Cyt: ,,w sumie to i tak nie mam nic do stracenia. Teraz nie mam, co jeść, gdzie spać, a tak to wsadzą mnie do więzienia i chociaż będę miał ciepło i przeczekam gdzieś zimę”. Poczym uśmiechnął się i zaczął sobie marzyć jak to fajnie by było mieć własną altankę, łóżko i koc. Niczego więcej nie pragnął. A może po prostu o tym nie powiedział.
Nie rozmawialiśmy za długo jednak widziałam, że nagle obok nas zrobiło się pusto. Ludzie z daleka przyglądali się tak jakbyśmy byli nie z tego świata. W końcu to był stary, brudny człowiek, w obdartych ciuchach i niezbyt ładnie pachniał...
Wielu z nas codziennie gdzieś się spieszy, rywalizuje wzajemnie często naprawdę w błahych sprawach, nie martwi się o noclegi, jedzenie, czy czyste ciuchy. obojętnie przebiegamy obok niedoścignionej rzeczywistości. Mamy swoje plany, marzenia o wspaniałej przyszłości, o skończeniu studiów, dobrej pracy itp. A tu tak bliziutko nas ktoś po prostu marzy o własnym, cieplutkim kocyku...
Dorota Kowalska
'W ten swiąteczny czas pamiętajmy o tych wszystkich, których nie ma już wśród nas...niech pozostana na zawsze w naszej pamięci i modlitiwe, ale także nie zapominajmy o tych, którzy cierpią i potrzebują naszej pomocy - nie bądźmy obojętni...' Redakcja |