Jak oszust mieszkania wynajmował
2005-03-01 00:00:00 | WrocławJak oszust mieszkania wynajmował
Miało być pięknie: kawalerka wynajęta w cichej okolicy za niską cenę i błogi spokój. Skończyło się doniesieniem na policję, zszarganymi nerwami i ponad tysiącem złotych wyrzuconym w błoto. Bo miły właściciel mieszkania okazał się oszustem. - Długo szukałem lokum do wynajęcia. W końcu w gazecie znaleźliśmy anons. Kiedy obejrzeliśmy kawalerkę, od razu chcieliśmy tu mieszkać - mówi pan Rafał. Mieszkanie pokazywał im syn właściciela, który przedstawił się jako Artur. - Od początku mu zaufałem. Był w moim wieku i miałem z nim dobry kontakt. Nie wpadło mi nawet do głowy, że może być oszustem - mówi pan Rafał. Wpłacił 100 zł na pierwszy czynsz. Mieli spotkać się następnego dnia, wpłacić tysiąc złotych kaucji i podpisać umowę najmu. Ale Artur odwołał spotkanie i poprosił o przelew kaucji na jego konto. Zapewnił, że umowę podpiszą później. Pan Rafał dokonał więc przelewu i czekał na podpisanie umowy. - Szybko zorientowałem się, jaki błąd popełniłem. Zaufałem nieznajomemu - mówi Czytelnik. Artur dzwonił często do pana Rafała, co uśpiło jego czujność. Ale gdy kolejne spotkania były odwoływane, a Artur nie odbierał telefonów i nie przekazywał kluczy do mieszkania, nie mówiąc już o podpisaniu stosownej umowy, pan Rafał poszedł na policję. Artur Falkiewicz z biura prasowego dolnośląskiej policji twierdzi, że tego typu oszustwa nie zdarzają się często, na przykład rzekomy właściciel mieszkania wynajął je ponad dziesięciu osobom naraz, a nieuczciwy pośrednik wynajmował lokale zamieszkane przez ich właścicieli. Jak się ustrzec przed takimi wpadkami? - Trzeba ustalić tożsamość osoby, z którą mamy zawrzeć umowę, a wszelkie opłaty powinny być dokonywane tylko po jej podpisaniu. Poza tym dobrze jest mieć dowody wpłat, wtedy łatwiej można dochodzić swoich roszczeń - mówi Jerzy Barański, miejski rzecznik praw konsumenta. [Gazeta] |