Blues-Rock w Łykendzie - relacja z koncertu
2005-03-07 00:00:00 | WrocławBlues-Rock w Łykendzie - Relacja z koncertu
W Łykendzie tym razem cudownie bluesowo! Po ostatnich dniach reagge i szantów przyszedł czas na blues-rocka. I to w jakim wykonaniu! Piątkowy (4.03.05) akustyczny koncert Czarka Zybały-Strzeleckiego (Oddział Zamknięty) i Jurka Styczyńskiego (Dżem) oczarował wszystkich, którzy zawitali w „skromne progi” klubu.
Impreza była raczej kameralna. Do stworzenia takiej nastrojowej atmosfery przyczyniła się w dużej mierze publiczność, która z pewnością nie była grupką przypadkowych słuchaczy. Przeważali znajomi muzyków oraz wielbiciele ich muzyki, dla których nieobecność na takim wydarzeniu byłaby pierwszym krokiem do co najmniej tygodniowej depresji.
Program wieczoru wypełniły piękne ballady autorstwa Czarusia zagrane wyłącznie na dwie gitary. Taki akompaniament idealnie podkreślał „brudną” barwę głosu wokalisty, a przejmująca interpretacja utworów niejednokrotnie sprawiała, że ciary przechodziły po plecach. Natomiast „Pierwsza Gitara Rzeczypospolitej” (czyt. Jurek) po raz kolejny potwierdziła swój prymat. Jego solówki, zabawa dźwiękami i nie znikający uśmiech oddający radość grania są nie do podrobienia. Wiedzą to ci, którzy zaszczycają swą obecnością czwartkowe jam session w Od zmierzchu do świtu. Nie dość, że cudowanie się ich słuchało to jeszcze wrażenia wizualne były orgazmiczne (bez głupich skojarzeń…)
Na podłodze pod sceną było tłoczno, gorąco i piwnie, czyli wcale nie dziwnie. Głos dobiegający zza mikrofonu (Czaruś) wyrażał głośno swój zachwyt dla publiczności, która mimo niewygody oblegała „miejscówki w pierwszych rzędach”, aby „wspomóc” swoim wokalem muzyków. Zostało to docenione - w nagrodę mogliśmy usłyszeć wrocławski hicior („Nie lubię, nie lubię, nie lubię o nie, gdy ktoś o Wrocławiu wyraża się źle, bo Wrocław jest taki oryginalny, taki zajebisty i sentymentalny…”) oraz „Ich marzenia” Oddziału. Niektórzy nawet zaczęli skakać pod tą malutką estradą.
Klimat takich koncertów oddaje w pełni oddaje esencje blues-rocka. Sympatycy tego rodzaju muzyki cenią sobie takie występy o wiele bardziej niż „masowe” imprezy. Również artyści czerpią ogromną radość z bliskiego kontaktu ze swoją publicznością. Widać to było, kiedy po skończonym występie Czarek podchodził do każdego stolika i symbolicznym stuknięciem się kuflami dziękował ludziom za obecność. Czekamy na kolejne takie wieczory „ze smakiem”.
Anula & Dorota (peace & love)