Szekspir Fight Show Arena - recenzja spektaklu
2022-10-10 08:59:53 | WrocławJulia, stojąca na balkonie, nie zawoła już Romea, bo obecnie jest silną i niezależną kobietą, nie uganiającą się za mężczyznami. Makbet może schować miecz, bo za dużo nim nie ugra. Hamlet śmiało mógłby wykrzyczeć słynne, zinterpretowane na milion sposobów, zdanie: „być albo nie być”, ale odpowiedzi na to pytanie próżno szukać nawet u najmądrzejszych tego świata. Jednym słowem: Szekspir jest wśród nas i ma się całkiem dobrze. Teatr Układ Formalny w premierowym spektaklu „Szekspir Fight Show Arena” w reżyserii Jakuba Kasprzaka, po raz kolejny udowadnia, że sztuka to uniwersalne narzędzie, zdolne odnaleźć swój sens w każdej rzeczywistości. Premiera odbyła się w 7 października 2022 roku w Centrum na Przedmieściu we Wrocławiu.
Chcesz być sławny? Stań do walki!
Grupa nierzadko porusza tematy aktualne, dotykające młodych ludzi. Jest to o tyle dobre, bo wizualizują ich świat nieco karykaturalnie, ale nie wyśmiewają problemów, które rzeczywiście mogą się pojawić. Wręcz przeciwnie – przedstawianymi motywami mówią jasno: widzimy cię, chcemy wiedzieć, jak się czujesz, chcemy pokazać ci, jak to wygląda, byś zrozumiał. W tym przypadku nie było inaczej.
Głównym bohaterem jest Olek (Wiktoria Czubaszek), młody chłopak, początkujący youtuber, marzący o wielkiej karierze i sławie. Przeszkodą do osiągnięcia zamierzonego celu jest brak super życia, czyli takiego, które idealnie wpasowałoby się w dzisiejsze trendy: podróżniczego, zabawowego, towarzyskiego i przepełnionego ustawianymi zdjęciami ze sztucznym uśmiechem. Tego Olek nie ma, nie ma też pieniędzy na czynsz, a jego wyśniona dziewczyna, Angelika (Adam Pietrzak), nie jest nim w ogóle zainteresowana. Co zatem należy zrobić? Ano trzeba zwrócić na siebie uwagę. Olek postanawia zakończyć swoje życie, robiąc to w toalecie poprzez powieszenie, wszystko oczywiście nagrywając, jednak plan spala na panewce, choć może nie do końca. W tym momencie bowiem zaczyna się jego przygoda.
W jakim stopniu absurdalna jest nasza rzeczywistość, by nieudana śmierć młodej osoby przyciągała tłumy oglądających? W stopniu zaawansowanym, tak wysokim, że aż niemożliwym do zrozumienia, a jednak prawdziwym. Choć scenariusz jest tylko inspirowany współczesnością, to nie trudno się domyślić, że takie sytuacje mają miejsce. Jak na ironię – właśnie takie zdarzenia zapewniają rozpoznawalność, choć niekoniecznie szacunek. Grupa wprowadza widza do świata, w którym modne są walki na ringu, a ich waga jest tak wielka, że urządza się specjalne gale z dawką atrakcji, by przyciągnąć jak największą grupę odbiorców. To się dzieje, tu i teraz, a napędzają to ludzie, którzy z czystej ciekawości chcą sprawdzić, jak poradzę sobie ich ulubieni celebryci. Absurd goni absurd.
Jedenaście postaci - cztery osoby
Jeżeli kiedykolwiek, ktokolwiek, ogłosi konkurs na najmniejszą ilość aktorów, odgrywających największą ilość ról w jednym spektaklu– Teatr Układ Formalny zajmie miejsce na podium. Mało tego, mogą startować również wtedy do najlepiej zagranych postaci, przy wykorzystaniu nie tylko możliwości swojego ciała, ale przede wszystkim głosu. W tym miejscu wielkie ukłony należą się Rafałowi Pietrzakowi. Fenomenalnie odnalazł się w każdym wcielaniu, a modulacja i zabawa własnymi strunami głosowymi to jego wielki atut.
Cała grupa wykazała się świetnym ogarnięciem szybkich przebieranek scenicznych, nie odwracających uwagi od głównych wątków. Historia rozgrywała się od początku do końca na oczach widzów, bez zbędnego schodzenia w kulisy. Był to z pewnością zabieg ryzykowany, bowiem tak dynamiczna zmiana jednej osobowości w drugą, wymagała od aktorów niemałych przygotowań. Nietrudno skupić wzrok publiczności na tym, co się dzieje nieplanowanego gdzieś z boku, a zatrzymać ich na faktycznym zdarzeniu. Artyści jednak zadbali o każdy szczegół, a ich opanowanie w momencie metamorfozy, było na wagę złota. W końcu kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda?
A w tym wszystkim Szekspir
Szekspir będzie żył tak długo, jak długo aktualne będą jego słowa. Co może oznaczać, że jego definitywna śmierć nie nastąpi nigdy. Uniwersalność jego słów ma ogromną moc i siłę przebicia. Jakub Kasprzak bardzo płynnie wplótł motywy dotykające czasów elżbietańskich, a sama forma spektaklu przypomina stosowane techniki w tamtym okresie. Teatr miał być rozrywką, a jego treść miała opowiadać o aktualnych wydarzeniach. Na scenę miała być przeniesiona rzeczywistość, ubrana w bogate słowa. W przypadku tego spektaklu przeniesiono piękny szekspirowski wiersz, by skomentować dzisiejsze wydarzenia.
Ciekawe są też rekwizyty, zwłaszcza przyciągająca wzrok czaszka, która w tym przypadku staje się telefonem. Teraźniejszość pokazuje, jak nasila się potrzeba mówienia do smartfonów, nagrywania filmików, wrzucania ich do sieci. Coraz częściej, spacerując chodnikiem, można napotkać osoby, energetycznie opowiadające coś do…telefonu właśnie. Nie skupiają się na rozmowie z osobą obok, nie wykręcają numeru do bliskich, nie umawiają się na spotkania na żywo, a wolą mówić do swojej „trzeciej ręki”. Czaszka ewidentnie nawiązuje do Hamleta, skupiając się na motywie przemijania.
Ku przestrodze dla wszystkich, starych i młodych – każdy filmik wrzucony do Internetu może stać się viralem, czyli czymś, co w szybkim tempie dotrze do wielu odbiorców. Bohater sztuki zrealizował swoje pragnienie, ale zapłacił za to wysoką cenę. Czy warto, czy nie, każdy może ocenić sam, wybierając się na spektakl Teatru Układ Formalny do Centrum na Przedmieściu. Grupa poruszyła wątek, który obecnie jest bardzo modny, a przy tym zupełnie niezrozumiały dla przeciętnego użytkownika portali społecznościowych.
Czy naprawdę promowanie przemocy wśród dzisiejszej młodzieży ma być pomocne w ich rozwoju? Czy sława i bogactwo staną się priorytetem dla większości z nas? Czy istnieje droga, która może obejść cyfrową rzeczywistość i sprowadzić z powrotem nas wszystkich na bycie tu i teraz, na żywo, twarzą w twarz ze sobą? Odpowiedzi szukajcie w „Szekspir Fight Show Arena”.
Klaudia Kowalik
fot. Krzysztof Zatycki