Dostaliśmy cynk, że nie ma jak swing...
2008-01-07 10:18:12 | WrocławW sylwestrowy wieczór teatr muzyczny Capitol zaprezentował Duke Ellington Show „Swing!”. Na premierze nie zabrakło niczego - ani szampana, ani dobrej zabawy. Był to prawdziwy show, atmosferą powracający do starych dobrych czasów, kiedy to w klubach rozbrzmiewały big bandy, śpiewały wokalistki w cekinowych sukienkach i pojawiali się stepujący artyści. Ci, którzy lubią musicale, pamiętają stare filmy z udziałem Freda Astaire i nadal słuchają Sinatry, na pewno nie rozczarują się „ Swingiem!”.
Tamtej nocy w teatralną rzeczywistość wrocławskich klubów wkroczył odjazdowy kwartet w za dużych marynarkach, zgrabne tancerki wijące się po scenie i długowłose boginie. Śpiewający artyści nocą opanowali miasto, wychodząc nawet z kanałów.
W "Swingu!" każdy znajdzie coś dla siebie. Widz może podziwiać występy z ogniem, tancerki z odktytym biustem, unoszącego się w powietrzu motyla w świetlistej poświacie, sceny miłości i zazdrości. Moje ucho wyłapało też słodko brzmiącą barwę głosu Natalii Grosiak.
Dynamika, pikanteria i widowiskowość to cechy, które bez wątpienie można przypisać temu niezwykłemu musicalowi. Co prawda pojawiły się utwory, które choć poprawnie odśpiewane, nie zachwycały, jednak całość sprawiła, że w sylwestrowy nastrój publiczność wkroczyła w huśtającym rytmie swinga.
Magdalena Długosz