Nie tego spodziewali się kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Oporowskiej we Wrocławiu. Śląsk uległ po słabych zawodach Piastowi Gliwice 0:1. Jedynego gola dla przyjezdnych zdobył Daniel Koczon.
Pomimo kiepskiej aury i padającego deszczu, fani wrocławskiego zespołu tłumnie przybyli na spotkanie i od początku zdzierali gardła, chcąc pomóc swoim pupilom. I faktycznie - pierwsze fragmenty w wykonaniu gospodarzy były obiecujące.
Już w 3. minucie WKS próbował zawiązać akcję, ale prostopadłe podanie do Sebastiana Mili okazało się za mocne. W tej części gry szczególnie aktywny był grający po raz pierwszy od dawna w podstawowym składzie Marek Gancarczyk. Z przewagi Śląska niewiele jednak wynikało, a do głosu coraz poważniej zaczęli dochodzić goście. W 13. minucie seria głupich strat mogła skończyć się tragicznie, ale zawodnicy z Górnego Śląska uderzali na bramkę Banaszyńskiego zbyt lekko. Chwilę później szarża Marcina Bojarskiego zakończyła się na za mocnym dośrodkowaniu.
W 27. minucie mogło być 1:0. Dokładne podanie na skrzydło dostał Janusz Gancarczyk, wpadł w pole karne i huknął po ziemi na bramkę, ale piłkę odbił Kasprzik, a Ulatowski nie zdążył do dobitki. Zaraz potem sprzed pola karnego w obrońców strzelał Łudziński, a Ulatowski „poprawił" nad poprzeczką. Wrocławianie starali się zdobyć pierwszego gola, ale byli bezsilni. Świadczą o tym dwa zbyt słabo bite przez Sebastiana Milę rzuty wolne. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą odsłonę z lewej strony mocno uderzał Ulatowski, ale golkiper przyjezdnych był na posterunku.
Druga połowa okazała się być nudniejsza od pierwszej. Wszyscy liczyli, że Śląsk stworzy sobie dużo większą ilość okazji do zdobycia bramki, ale nic z tego. Najlepszą szansę miał w 50. minucie Krzysztof Wołczek, lecz uderzał głową minimalnie obok słupka. Potem w swoim stylu zerwał się Janusz Gancarczyk, ale jego dośrodkowanie niecelnym wolejem zakończył Łudziński.
Odpowiedź Piasta okazała się niestety zabójcza. W 62. minucie obrońcy WKS-u pozwolili, aby Daniel Koczon swobodnie wbiegł w pole karne, dostał dobre podanie ze skrzydła od Marcina Radzewicza, obrócił się i strzelił obok bezradnego Jacka Banaszyńskiego. Bierna postawa defensywy została ukarana, a stadion zamarł. Po stracie bramki gracze gospodarze wyglądali na oszołomionych, co starał się po raz drugi wykorzystać Koczon, na szczęście bezskutecznie.
To nie był dzień Śląska. Trener Tarasiewicz próbował ratować wynik, wprowadzając Szewczuka i Sotirovica, ale na niewiele się to zdało. Chociaż wrocławianie mieli przewagę optyczną i „siedzieli" na połowie Piasta, nie potrafili zagrozić Kasprzikowi. Mogli za to zostać po raz drugi skarceni, ale w tylko sobie wiadomy sposób strzał z najbliższej odległości wybronił Banaszyński.
Więcej emocji we Wrocławiu nie było i z trzech punktów mogli cieszyć się zawodnicy z Gliwic. Graczy Ryszarda Tarasiewicza spotkał zatem zimny prysznic, a Twierdza Wrocław po raz pierwszy od bardzo dawna została zdobyta. Wrocławianie nie będą mieli jednak zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie tej porażki, bowiem już we wtorek grają kolejne ligowe spotkanie - w Chorzowie z Ruchem.
Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 0:1 (0:0)
Koczon (62.)
Żółte kartki: Krzysztof Ulatowski, Vladimir Cap - Marcin Folc
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 6000
Śląsk Wrocław: Jacek Banaszyński - Krzysztof Wołczek, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Vladimir Cap - Marek Gancarczyk (69. Krzysztof Ostrowski), Dariusz Sztylka, Sebastian Mila (66. Tomasz Szewczuk), Janusz Gancarczyk - Krzysztof Ulatowski (83. Vuk Sotirovic), Przemysław Łudziński
Piast Gliwice: Grzegorz Kasprzik - Maciej Michniewicz, Łukasz Krzycki, Adam Banaś, Paweł Gamla - Jarosław Kaszowski, Mariusz Muszalik, Marcin Bojarski (73. Krzysztof Kukulski), Marcin Radzewicz - Daniel Koczon (90. Daniel Iwan), Marcin Folc (58. Rafał Andraszak)
Tomasz Szuchta, Łukasz Maślanka
(sport@dlastudenta.pl)
