Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Udany początek Śląska w nowym sezonie

2007-08-04

 Pierwszy mecz nowego sezonu II ligi przed własną publicznością wyszedł po myśli piłkarzy Śląska Wrocław. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza pokonali Pelikana Łowicz 1:0. Jedyną bramkę meczu zdobył Benjamin Imeh. Spotkanie nie stało na zbyt wysokim poziomie. O wiele ciekawiej było w szatni po zawodach.

W pierwszej części meczu na boisku działo się niewiele. Zdecydowanie lepiej prezentowali się piłkarze Śląska, którzy zdominowali grę w środku pola i spokojnie kreowali akcje. Gracze Pelikana skupili się na czyhaniu na kontry, ale nawet jeśli udawało im się przejąć piłkę, to i tak ich akcje traciły impet w okolicach środka boiska. Jedynie w 21. minucie głową groźnie strzelał Bogdan Jóżwiak, ale jego uderzenie przeleciało tuż obok bramki Śląska. Na dodatek po tej akcji piłkarz Pelikana doznał kontuzji i już nie wrócił na murawę.

Wrocławianie zaś, korzystając z przewagi w środku, zdołali wykreować sobie kilka niezłych sytuacji. W 5. minucie bliski szczęścia był Krzysztof Ulatowski, ale strzelił minimalnie ponad bramką. Później świetną okazję miał Marek Gancarczyk, ale z bliska strzelił wysoko nad poprzeczką. W 18. minucie Tomasz Szewczuk nie sięgnął piłki tuż przed linią bramkową po dobrym podaniu Krzysztofa Wołczka. Bodaj najlepszą szansę na gola wrocławianie mieli zaś tuż przed końcem pierwszej połowy. W 41. minucie niesygnalizowanym strzałem z ok. 30 metrów popisał się Janusz Gancarczyk. Bramkarz Pelikana, Mariusz Jędrzejewski, wyciągnął się jak struna i zdołał wybić zmierzającą w "okienko" swojej bramki piłkę na róg.

Kibice musieli długo czekać na bramkę. Ale kiedy już padł gol, to taki, którego nie będzie łatwo zapomnieć. A już na pewno gol puszczony na Oporowskiej będzie się pewnie śnił po nocach golkiperowi Pelikana. W 67. minucie na strzał z ok. 25 metrów zdecydował się Vladimir Cap, a Jędrzejewski łapał piłkę tak niefortunnie, że wyleciała mu z rąk i odbiła się od piersi. A że tuż obok Jędrzejewskiego był Imeh, to szybko skorzystał z prezentu i wpakował piłkę do siatki Pelikana.

Po stracie bramki, piłkarze Pelikana wyraźnie przygaśli. Trudno im się dziwić, bo przez pierwsze 15 minut drugiej połowy spotkania to im lepiej układała się gra. Łowiczanie w tym okresie gry lepiej prezentowali się w środku pola, a Śląsk grał tak, jakby zostawił niezłą dyspozycję z pierwszej połowy w szatni. Strzelona przez Imeha (albo raczej zafundowana Śląskowi przez Jędrzejewskiego) bramka podcięła jednak Pelikanowi skrzydła.

Gdyby wrocławianie mieli w meczu z Pelikanem lepiej ustawione celowniki, po zdobyciu bramki mogli pokusić się o strzelenie jeszcze dwóch. W 85. minucie Grzegorz Wan świetnie dograł piłkę w polu karnym do Imeha, ale wrocławski napastnik nie dosięgnął futbolówki i kibice mogli tylko obejść się smakiem. Z kolei 5 minut później prawym skrzydłem pognał pod bramkę Pelikana Janusz Gancarczyk. Wydawało się, że jemu uda się zdobyć gola, ale jego strzał po ziemi minimalnie minął słupek łowickiej bramki.

Śląsk zaprezentował się w meczu z Pelikanem co najwyżej przeciętnie. Owszem, wrocławianie potrafiili zdominować grę w środku pola, ale grając z beniaminkiem ligi na to niezbyt trudna sztuka. Razili jednak nieskutecznością i brakiem zdecydowania pod bramką. Śląsk kreował sobie sytuacje, ale kiedy przychodziło do strzelania, piłkarze przekładali piłkę z nogi na nogę lub odgrywali do partnera, co preważnie kończyło się stratami.

- Zespół potrzebuje jeszcze czasu na to, by przestawić się z metod treningowych stosowanych przez poprzedniego trenera. Dlatego nie mam większych zastrzeżeń do postawy chłopaków - mówił po meczu trener Śląska, Ryszard Tarasiewicz. Cieszył się też, że jego zawodnicy grali mocno i agresywnie. Zadeklarował, że będzie to cecha Śląska podczas jego pracy z zespołem. Spotkało się to z wesołą uwagą dziennikarzy, którzy zauważyli, że trzej gracze Pelikana doznali w tym meczu kontuzji, więc rywale Śląska powinni mieć się na baczności.

Jak mówi stara maksyma, zwycięzców się nie sądzi, więc nie ma powodu, by oceniać poszczególnych piłkarzy Śląska. Warto jednak odnotować świetną grę braci Gancarczyków. Pozyskani latem z Górnika Polkowice wnieśli sporo do gdy zespołu. Obaj mają niezłą technikę, nie boją się grać jeden na jeden, potrafią też przetrzymać piłkę. W Śląsku takich piłkarzy brakowało od dawna i dobrze się stało, że bój z Górnikiem o Gancarczyków zakończył się powodzeniem.

Do niespotykanej sytuacji doszło po meczu, w budynku klubowym. O sędziego meczu upomniała się wrocławska policja, która zatrzymała arbitra, gdy wychodził spod prysznica! Piotr A. został już przesłuchany przez prokuraturę i usłyszał zarzuty korupcyjne. Został zwolniony z aresztu za kaucją w wysokości 20 tys. złotych.

Piotr A. jest 94 osobą, której wrocławscy prokuratorzy postawili zarzuty w związku z piłkarską aferą korupcyjną.

Skrót meczu Śląsk Wrocław - Pelikan Łowicz >> ZOBACZ

Śląsk Wrocław - Pelikan Łowicz 1:0 (0:0)
Bramka: Imeh (67.).

Śląsk: Janukiewicz - Wołczek, Wójcik, Socha, Cap - Marek Gancarczyk, Sztylka, Rosiński (46. Imeh), Janusz Gancarczyk - Szewczuk (61. Wan), Ulatowski (83. Dudek).

Pelikan: Jędrzejewski - Pacan, Czerbniak, Znyk (65. Goryszewski), Gawlik - Szypciak (58. Kosiorek), Terlecki, Jóźwiak (27. Hyży), Styszko  - Wilk, Kowalczyk.

Żółte kartki: Socha (Śląsk) - Pacan, Gawlik, Kosiorek, Styszko (Pelikan).
Sędzia: Piotr Aleksandrowicz (Radom).

Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)


Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama