Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Śląsk z Wartą tylko na remis

2007-10-28

 Powrót piłkarzy Śląska Wrocław na Stadion Olimpijski nie wyszedł zgodnie z planem. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza po ciekawym meczu podzielili się punktami z Wartą Poznań, remisując 1:1. - Szkoda straconych punktów, bo nie ukrywam, że liczyliśmy na zwycięstwo w tym meczu - mówił po meczu trener Tarasiewicz.

Warta nie należy do drugoligowych mocarzy. Zespół Bogusława Baniaka jest beniaminkiem i przerwę zimową spędzi na myśleniu, jak uniknąć degradacji. Dlatego też we wrocławskim obozie przed meczem z Wartą nie było większych obaw. Trener Ryszard Tarasiewicz podkreślał co prawda, że forma rywala rosła ze spotkania na spotkanie, ale dodawał też, że Śląsk nie musi się nikogo bać. Tym bardziej, że we Wrocławiu poległy lepsze niż Warta zespoły. Potwierdził to poniekąd po meczu Tarasiewicz, wspominając o straconych punktach.

Większym znakiem zapytania było raczej, jak będzie się grało na Stadionie Olimpijskim. Murawa tego obiektu lata świetności ma już dawno za sobą i obecnie boiskiem piłkarskim jest tylko z pozoru, a faktycznie to kartoflisko, pomalowane tak, by wyglądało jak boisko do piłki nożnej. Poza tym, także z dopingiem na tym stadionie ciężko. Nawet gry kibice nie oszczędzają swoich gardeł, atmosfera jest zdecydowanie słabsza niż podczas meczów na stadionie przy Oporowskiej.

Kibiców na Olimpijskim stawiło się całkiem sporo, bo około cztery tysiące. I starali się dopingiem wspierać piłkarzy Śląska. Potwierdziły się za to obawy co do murawy. To, że jest w fatalnym stanie, widać było zwłaszcza na początku meczu. Piłkarzom obu ekip skonstruowanie składnej akcji przychodziło ze sporym trudem. Na boisku więcej było chaosu i niecelnych podań. Paradoksalnie, lepiej z trudną nawierzchnią radzili sobie piłkarze z Poznania.

- Stan murawy być może nam trochę pomógł, bo po prostu w Poznaniu gramy właśnie na takim boisku - żartował po meczu Bogusław Baniak.

Żarty żartami, jednak w pierwszej połowie to Warta była zespołem lepszym. Poznaniacy nie grali może wielkiego futbolu, ale byli ambitni i aktywni. Przede wszystkim, nie dali pograć Śląskowi w środku pola. Spora w tym zasługa doświadczonego Emanuela Ekwueme, który umiejętnie kierował grą zespołu. Widać też było, że trener Baniak poświęcił sporo czasu na "rozgryzienie" taktyki Śląska. Tak ustawił swój zespół, że koronne akcje Śląska - podania do Imeha odgrywającego piłki na skrzydła - nie wychodziły. Także wrocławskie "skrzydła" nie chodził równie dobrze, co w poprzednich meczach.

Wrocławianie, w obliczu sporych problemów w środku pola, próbowali różnych pomysłów na sforsowanie obrony Warty. Nie bardzo im to jednak wychodziło i ataki Śląska przeważnie kończyły się przed polem karnym rywala. Drogę do bramki Warty znaleźli co prawda w 30. minucie - Szmatułę strzałem głową pokonał Sztylka - ale sędzia nie uznał bramki, odgwizdując spalonego.

Piłkarze z Poznania kilka razy groźnie atakowali. W 23. minucie strzał z bliska Iwanickiego Radosław Janukiewicz sparował na rzut rożny, chwilę później nieco nad poprzeczką uderzył Posmyk, a w 32. minucie znów w roli głównej wystąpił Iwanicki - tym razem obsłużony świetnym podaniem przez Ekwueme z bliska strzelił w boczną siatkę bramki.

Mówią, że do trzech razy sztuka... Słuszność tego powiedzenia sprawdził w meczu ze Śląskiem Paweł Iwanicki. Za trzecim razem udało mu się strzelić gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, pod bramką Śląska zrobił się spory "kocioł", w zamieszaniu najlepiej odnalazł się właśnie Iwanicki - przełożył piłkę z nogi na nogę i posłał do bramki Śląska.

Pięć minut później na listę strzelców mógł się jeszcze wpisać Tomasz Magdziarz. Pomocnik Warty wykorzystał moment zagapienia wrocławskiej defensywy, przebiegł sam pół boiska i znalazł się sam na sam z bramką Śląska. To była sytuacja z gatunku tych, w których napastnik może pytać bramkarza o róg, w który ma strzelić. Magdziarz widocznie był jednak w szoku, że poszło mu tak łatwo, bo strzelił bliżej chorągiewki w rogu boiska niż bramki...

Wrocławianie do szatni schodzili, przegrywając 0:1. A biorąc pod uwagę ilość dobrych sytuacji dla Warty, to był i tak najniższy wymiar kary. Gdyby napastnicy ekipy z Poznania mieli lepiej ustawione celowniki, już do przerwy Śląsk mógłby stać przed widmem przykrej i zupełnie nieprzewidzianej porażki.

Tak, jak Warta niespodziewanie objęła prowadzenie, tak i Śląsk nieco nieoczekiwanie wyrównał. Już w 48. minucie meczu pięknym strzałem z dystansu popisał się Patryk Klofik. Młody pomocnik Śląska po raz kolejny pokazał, że z daleka uderzyć potrafi i powoli wyrasta - obok Przemysława Łudzińskiego - na speca w Śląsku od tego typu goli.

Po zdobyciu wyrównującego gola, Śląsk zaczął grać aktywniej. Wrocławianie prezentowali bardziej zorganizowany futbol, grali mądrzej niż w pierwszej połowie, co najważniejsze - kreowali sytuacje podbramkowe. Nie przyniosło to jednak efektów. Warta zaś z każdą minutą gasła i próbowała groźnie kontrować, oddając inicjatywę Śląskowi.

- Słabsza gra Warty w końcówce nie była spowodowana tym, że grała ona w osłabieniu. Narzuciliśmy wysoki rytm i zepchnęliśmy Wartę do obrony - analizował Tarasiewicz.

Od 70. minuty piłkarze z Poznania musieli radzić sobie z naporem Śląska w osłabieniu. Czerwoną kartką ukarany został Paweł Kaczorowski. Grający wiosną we Wrocławiu obrońca nie opanował nerwów i uderzył w twarz Łudzińskiego. Napastnik Śląska atakował, nie widząc, że na murawie leży jeden z piłkarzy Warty. Gdy został sfaulowany, domagał się rzutu wolnego. To było źródło awantury. Sędzia nie widział całego zdarzenia i dopiero po konsultacji z arbitrem liniowym wyrzucił Kaczorowskiego z boiska.

Nawet przewaga liczebna i wzmocniona siła w ataku - Tarasiewicz zmienił stopera Pokornego na napastnika Ulatowskiego - nie przyniosła Śląskowi drugiej bramki. W końcówce meczu na boisku dominowali wrocławianie, ale bramek więcej nie było. Najlepszą okazję miał w doliczonym czasie gry Tomasz Szewczuk, jednak fatalnie przestrzelił.

Warto wspomnieć, że sędzia Dawid Piasecki przedłużył mecz aż o 6 minut. Tyle jego zdaniem zajęły wszystkie przerwy w grze. Czas kradli głównie piłkarze Warty, którym najwidoczniej mecz ze Śląskiem zabrał tyle sił i wytrzymałości, że po większości starć długo nie podnosili się z murawy. Na ławce rezerwowych Warty skrupulatność sędziego budziła spore emocje, nie wytrzymał też Posmyk, który za dyskusje z sędzią obejrzał drugą żółta kartkę i musiał opuścić boisko. Emocje z końcówki meczu nie wygasły zresztą wraz z ostatnim gwizdkiem. Chwilę po zakończeniu spotkania do ławki Śląska podbiegł Błażej Jankowski i w nie do końca sportowych gestach okazywał swoją radość. Wywiązała się z tego mała awantura, piłkarze obu ekip przepychali się nawzajem, ale na szczęście nic złego się nie stało.

- Po końcowym gwizdku myślę, że przede wszystkim Jankowski pomylił ławki trenerskie. Zamiast podbiec do naszej i się cieszyć, pobiegł do ławki Śląska. Ja w szatni nie śpiewałem, bo mam duży niedosyt, ale z Jankowskim będę musiał porozmawiać - tłumaczył po meczu Bogusław Baniak. - Nie chcę komentować czerwonych kartek, z oboma zawodnikami na pewno porozmawiam, czy ferwor walki nie mąci im w głowie - dodał.

Ryszard Tarasiewicz po spotkaniu wskazywał, że jego piłkarze za bardzo chcieli strzelać. I to chyba klucz do zrozumienia jednak pewnej słabości Ślaska w tym meczu. Gdy gra w ataku się nie kleiła, wrocławianie zaczęli grać zbyt nerwowo. Kanonada, jaką się popisali w meczu z Motorem Lublin, to jednak wyjątek, nie reguła. I trzeba strzelać, kiedy się da, a czasem poczekać, aż się da. Jak mówił Tarasiewicz: - Trzeba po prostu trochę więcej zimnej krwi w sytuacjach podbramkowych i więcej cierpliwości. Nadgorliwość często przeradza się w nerwowość.

Jednak nie tylko słabość Śląska sprawiła, że mecz zakończył się remisem. Warta pokazała się z dobrej strony. Gdyby nie problemy z celnością, poznańscy piłkarze mogliby wygrać ten mecz. I nie byłoby to zwycięstwo niezasłużone. Padł jednak remis. To też sprawiedliwy wynik.

Śląsk Wrocław - Warta Poznań 1:1 (0:1)
Bramki:
Klofik (48.) - Iwanicki (38.).

Śląsk Wrocław: Janukiewicz - Socha, Wójcik, Pokorny (79. Ulatowski), Ostrowski - Marek Gancarczyk, Sztylka, Górski, Klofik - Łudziński, Imeh (66. Szewczuk).
Warta Poznań: Szmatuła - Cudny, Jankowski, Otuszewski, Kaczorowski - Najewski (90. Najewski), Ngamayama, Ekwueme (83. Damian Pawlak), Iwanicki, Magdziarz (76. Ignasiński) - Posmyk.

Żółte kartki: Górski (Śląsk) - Jankowski, Posmyk (Warta).
Czerwone kartki: Kaczorowski (70. - za uderzenie rywala), Posmyk (90. - za drugą żółtą).

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).
Widzów: ok. 4 000.

Łukasz Maślanka, Tomasz Szuchta
(sport@dlastudenta.pl)


Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama