Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Śląsk roztrzaskał Łódź

2008-12-01

 Nie było niespodzianki w meczu 16. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Śląskiem Wrocław a ŁKS-em Łódź. Gospodarze pewnie pokonali rywala 3:0 i gonią ścisłą czołówkę ligowej tabeli.

Tylko początek spotkania był bardzo niemrawy w wykonaniu wrocławian. Grali oni dość schematycznie, trochę bez pomysłu, a przede wszystkim nie potrafili znaleźć sposobu na bardzo defensywne ustawienie łodzian. W tym okresie Śląsk tylko raz przedarł się groźnie w pole karne, ale sędzia nie dopatrzył się faulu na upadającym Gancarczyku.

- Chciałem podziękować kibicom z tego względu, że początek, do momentu zdobycia bramki, nie obfitował w sytuacje podbramkowe, ale atak pozycyjny wymaga na prawdę dużo cierpliwości i przez te dwadzieścia parę minut nie słyszałem żadnego ponaglania ze strony kibiców, żeby grać szybko do przodu - powiedział o tej części gry trener WKS-u, Ryszard Tarasiewicz.

Potem było już tylko lepiej, szczególnie, że Śląsk zdobył bramkę i przyjezdni musieli się odkryć. Była 29. minuta, gdy do rzutu rożnego podszedł Sebastian Mila. Dokładne dośrodkowanie rozgrywającego na bramkę zamienił Piotr Celeban, strzałem z najbliższej odległości. Bogusław Wyparło był w tej sytuacji bez szans. Od tej pory na placu gry rządziła już tylko jedna drużyna. ŁKS tylko w 37. minucie poważnie zagroził bramce Kaczmarka, gdy golkiper miejscowych z najwyższym trudem odbił potężny strzał z dystansu.

WKS jeszcze przed przerwą mógł podwyższyć wynik. Po znakomitym prostopadłym podaniu Janusza Gancarczyka w pole karne przedarł się Tomasz Szewczuk i podciął delikatnie futbolówkę nad wybiegającym Wyparłą. Tego ostatniego z opresji wyratował jednak Woźniczka, który wybił zmierzającą do bramki piłkę. Więcej emocji w pierwszej części gry nie było.

Druga odsłona zaczęła się od ataków gospodarzy. W 52. minucie w polu karnym znalazł się Szewczuk, ale dobrze blokowany nie dał rady oddać strzału. Chwilę potem w niegroźnej wydawałoby się sytuacji Stachowiak niepotrzebnie podcinał w polu karnym Celebana. Sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Szczęśliwym egzekutorem okazał się Sebastian Dudek, dla którego było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie. Po tym golu zawodnicy Śląska zrobili "kołyskę" dla nowonarodzonego dziecka trenera bramkarzy, Tomasza Hryńczuka.

- To czy był karny, czy też nie, nie jest ważne, ważne jest, że przegraliśmy 3:0, w sumie zasłużenie, ponieważ Śląsk miał więcej sytuacji, natomiast my chcieliśmy, ale zabrakło nam skuteczności, cwaniactwa, czy wyrachowania, tego co posiada drużyna gospodarzy. - stwierdził trener gości, Grzegorz Wesołowski.

Drugie trafienie wyraźnie pozbawiło gości sił, natomiast rozluźniło gospodarzy, którzy zaczęli grać żywiołowo i z polotem. W 65. minucie znakomitym rajdem popisał się Gancarczyk, ale jego strzał z dystansu był niecelny. Zaraz potem skrzydłowy WKS-u powinien zdobyć bramkę, gdy po podaniu Dudka wyszedł sam na sam z Wyparłą. Niestety, popularny "Garnek" posłał futbolówkę obok słupka.

Napór wrocławian rósł i w 75. minucie przyniosło to oczekiwany efekt bramkowy. Po dokładnym zagraniu Szewczuka oko w oko z Bodziem W. stanął Sebastian Mila. Były gracz ŁKS-u przytomnie minął golkipera i posłał piłkę do bramki. Jak pokazały telewizyjne powtórki, nie było spalonego.

W samej końcówce wrocławianie mogli dobić przeciwnika. Najpierw ładną akcję przeprowadzili Szewczuk z Sotirovićem. Wprowadzony do gry napastnik dobrze przedarł się w pole karne, ale jego strzał na róg wybił Wyparło. Po rogu szczęścia próbował Celeban, ale minimalnie przestrzelił. Sotirović na spółkę z Gancarczykiem jeszcze raz dali się w 85. minucie wykazać Wyparle, ale więcej bramek na Oporowskiej nie było.

- Zaczęliśmy rundę wiosenną, w cudzysłowie oczywiście, wygranym meczem, przed nami jeszcze jedno spotkanie za tydzień i myślę, że będziemy kończyć ten rok w dobrych nastrojach na które złożyły się wszystkie dotychczasowe spotkania. Wiosną będziemy walczyć o jak największą liczbę punktów, tak jak to miało miejsce jesienią. - podsumował Ryszard Tarasiewicz. 

Śląsk - ŁKS 3:0 (1:0)
Celeban (29.), Dudek (57.-k), Mila (74.)

Śląsk Wrocław: W. Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Łukasiewicz, Pawelec - Ostrowski (79. Sotirović), Dudek, Mila, Ulatowski, J. Gancarczyk (88. Biliński) - Szewczuk

ŁKS Łódź: Wyparło - Stachowiak, Marciniak, Drumlak, Leszczyński - Adamski(k), Kascelan, Vayer (33. Kujawa), Czerkas (83. Bartosiewicz) - Woźniczka, Biskup (63. Gevorgyan)

Sędzia: Piotr Pielak (Warszawa)

Żółte kartki: Mila - Adamski, Kascelan, Kujawa

Widzów: 6000

Dariusz Stachowiak (ŁKS Łódź): Do momentu straty pierwszego gola gra była wyrównana. Przy rzucie rożnym, po którym padła bramka popełniliśmy duży błąd w defensywie. Po golu dla Śląska zaczęliśmy grać otwartą piłkę. Jak wiadomo wrocławianie grają bardzo dobrze z kontry, mają szybkich piłkarzy i dziś to wykorzystali. Drugi gol dla Śląska padł po problematycznym rzucie karnym, którego moim zdaniem nie było. Mimo wszystko próbowaliśmy konstruować ataki pozycyjne i szukaliśmy swoich szans, a Śląsk nas kontrował.

notował: Paweł Mazurek

Tomasz Szuchta
(tomasz.szuchta@dlastudenta.pl)


Patronem medialnym WKS Śląsk Wrocław jest portal dlaStudenta.pl



Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama