Nie było niespodzianki w meczu 16. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Śląskiem Wrocław a ŁKS-em Łódź. Gospodarze pewnie pokonali rywala 3:0 i gonią ścisłą czołówkę ligowej tabeli.
Tylko początek spotkania był bardzo niemrawy w wykonaniu wrocławian. Grali oni dość schematycznie, trochę bez pomysłu, a przede wszystkim nie potrafili znaleźć sposobu na bardzo defensywne ustawienie łodzian. W tym okresie Śląsk tylko raz przedarł się groźnie w pole karne, ale sędzia nie dopatrzył się faulu na upadającym Gancarczyku.
- Chciałem podziękować kibicom z tego względu, że początek, do momentu zdobycia bramki, nie obfitował w sytuacje podbramkowe, ale atak pozycyjny wymaga na prawdę dużo cierpliwości i przez te dwadzieścia parę minut nie słyszałem żadnego ponaglania ze strony kibiców, żeby grać szybko do przodu - powiedział o tej części gry trener WKS-u, Ryszard Tarasiewicz.
Potem było już tylko lepiej, szczególnie, że Śląsk zdobył bramkę i przyjezdni musieli się odkryć. Była 29. minuta, gdy do rzutu rożnego podszedł Sebastian Mila. Dokładne dośrodkowanie rozgrywającego na bramkę zamienił Piotr Celeban, strzałem z najbliższej odległości. Bogusław Wyparło był w tej sytuacji bez szans. Od tej pory na placu gry rządziła już tylko jedna drużyna. ŁKS tylko w 37. minucie poważnie zagroził bramce Kaczmarka, gdy golkiper miejscowych z najwyższym trudem odbił potężny strzał z dystansu.
WKS jeszcze przed przerwą mógł podwyższyć wynik. Po znakomitym prostopadłym podaniu Janusza Gancarczyka w pole karne przedarł się Tomasz Szewczuk i podciął delikatnie futbolówkę nad wybiegającym Wyparłą. Tego ostatniego z opresji wyratował jednak Woźniczka, który wybił zmierzającą do bramki piłkę. Więcej emocji w pierwszej części gry nie było.
Druga odsłona zaczęła się od ataków gospodarzy. W 52. minucie w polu karnym znalazł się Szewczuk, ale dobrze blokowany nie dał rady oddać strzału. Chwilę potem w niegroźnej wydawałoby się sytuacji Stachowiak niepotrzebnie podcinał w polu karnym Celebana. Sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Szczęśliwym egzekutorem okazał się Sebastian Dudek, dla którego było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie. Po tym golu zawodnicy Śląska zrobili "kołyskę" dla nowonarodzonego dziecka trenera bramkarzy, Tomasza Hryńczuka.
- To czy był karny, czy też nie, nie jest ważne, ważne jest, że przegraliśmy 3:0, w sumie zasłużenie, ponieważ Śląsk miał więcej sytuacji, natomiast my chcieliśmy, ale zabrakło nam skuteczności, cwaniactwa, czy wyrachowania, tego co posiada drużyna gospodarzy. - stwierdził trener gości, Grzegorz Wesołowski.
Drugie trafienie wyraźnie pozbawiło gości sił, natomiast rozluźniło gospodarzy, którzy zaczęli grać żywiołowo i z polotem. W 65. minucie znakomitym rajdem popisał się Gancarczyk, ale jego strzał z dystansu był niecelny. Zaraz potem skrzydłowy WKS-u powinien zdobyć bramkę, gdy po podaniu Dudka wyszedł sam na sam z Wyparłą. Niestety, popularny "Garnek" posłał futbolówkę obok słupka.
Napór wrocławian rósł i w 75. minucie przyniosło to oczekiwany efekt bramkowy. Po dokładnym zagraniu Szewczuka oko w oko z Bodziem W. stanął Sebastian Mila. Były gracz ŁKS-u przytomnie minął golkipera i posłał piłkę do bramki. Jak pokazały telewizyjne powtórki, nie było spalonego.
W samej końcówce wrocławianie mogli dobić przeciwnika. Najpierw ładną akcję przeprowadzili Szewczuk z Sotirovićem. Wprowadzony do gry napastnik dobrze przedarł się w pole karne, ale jego strzał na róg wybił Wyparło. Po rogu szczęścia próbował Celeban, ale minimalnie przestrzelił. Sotirović na spółkę z Gancarczykiem jeszcze raz dali się w 85. minucie wykazać Wyparle, ale więcej bramek na Oporowskiej nie było.
- Zaczęliśmy rundę wiosenną, w cudzysłowie oczywiście, wygranym meczem, przed nami jeszcze jedno spotkanie za tydzień i myślę, że będziemy kończyć ten rok w dobrych nastrojach na które złożyły się wszystkie dotychczasowe spotkania. Wiosną będziemy walczyć o jak największą liczbę punktów, tak jak to miało miejsce jesienią. - podsumował Ryszard Tarasiewicz.
Śląsk - ŁKS 3:0 (1:0)
Celeban (29.), Dudek (57.-k), Mila (74.)
Śląsk Wrocław: W. Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Łukasiewicz, Pawelec - Ostrowski (79. Sotirović), Dudek, Mila, Ulatowski, J. Gancarczyk (88. Biliński) - Szewczuk
ŁKS Łódź: Wyparło - Stachowiak, Marciniak, Drumlak, Leszczyński - Adamski(k), Kascelan, Vayer (33. Kujawa), Czerkas (83. Bartosiewicz) - Woźniczka, Biskup (63. Gevorgyan)
Sędzia: Piotr Pielak (Warszawa)
Żółte kartki: Mila - Adamski, Kascelan, Kujawa
Widzów: 6000
Dariusz Stachowiak (ŁKS Łódź): Do momentu straty pierwszego gola gra była wyrównana. Przy rzucie rożnym, po którym padła bramka popełniliśmy duży błąd w defensywie. Po golu dla Śląska zaczęliśmy grać otwartą piłkę. Jak wiadomo wrocławianie grają bardzo dobrze z kontry, mają szybkich piłkarzy i dziś to wykorzystali. Drugi gol dla Śląska padł po problematycznym rzucie karnym, którego moim zdaniem nie było. Mimo wszystko próbowaliśmy konstruować ataki pozycyjne i szukaliśmy swoich szans, a Śląsk nas kontrował.
notował: Paweł Mazurek
Tomasz Szuchta
(tomasz.szuchta@dlastudenta.pl)
Patronem medialnym WKS Śląsk Wrocław jest portal dlaStudenta.pl