Okazało się, że nie taki Kolejorz straszny jak go malują. Przed mecze kibice mieli spore obawy, gdyż wrocławianie zjawili się w stolicy Wielkopolski mocno osłabieni. Choroba zmogła Sebastiana Dudka, Jacka Banaszyńskiego, Tomasza Szewczuka i Sebastiana Milę. W szeregach gospodarzy nie mógł zagrać jedynie Hernan Rengifo.
Zaczęło się źle - już w 6. minucie znakomitą akcję zakończoną bramką przeprowadził Lech. Na prawej stronie znalazł się Semir Stilić, dokładnie dośrodkował do Roberta Lewandowskiego, a ten dokładnie przyjął sobie piłkę i strzałem przy słupku nie dał żadnych szans Kaczmarkowi. Kolejorz zaczął zatem od mocnego akcentu i wydawało się, że może rozbić WKS.
Nic podobnego. Po zdobyciu gola tempo spotkania wyraźnie osłabło, a gospodarze nie potrafili znalaźć sposobu na skuteczną grę obronną Śląska. Lech tylko raz zagroził poważnie bramce przyjezdnych, ale Kaczmarka po strzale z dystansu Reissa uratowała poprzeczka. Śląsk czaił się, próbował wyprowadzać kontry i wreszcie się udało.
W środku pola piłkę miał Ulatowski i znakomitym prostopadłym podaniem obsłużył nabiegającego ze skrzydła Janusza Gancarczyka. Skrzydłowy WKS-u przytomnie uderzył pod nogami wychodzącego z bramki Kotorowskiego i był remis. Taki wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy.
W drugiej niespodziewanie lepszym zespołem byli goście. Drużyna trenera Tarasiewicza mądrze rozgrywała piłkę, długo się przy niej utrzymywała, starając się co jakiś czas przyśpieszać i zagrażać lechitom. Gospodarze nie mieli kompletnie pomysłu na zdobycie gola - a gwiazdy z Murawskim, Stilicem i Lewandowskim na czele przygasły. Szalał za to Janusz Gancarczyk, jednak brakowało mu strzału z dystansu, za często próbował rozgrywać piłkę i w dobrych sytuacjach jeszcze odgrywać do partnerów.
Sztab szkoleniowy Śląska zauważył, że Lech coraz bardziej się odkrywa, stąd decyzja o wprowadzeniu szybkiego Marka Gancarczyka za wolnego w tym meczu Łudzińskiego. Drugi z braci Gancarczyków mógł zostać bohaterem spotkania, kiedy po indywidualnym rajdzie jego uderzenie z trudem odbił Kotorowski. Również gospodarze mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale strzał głową Peszki plecami zblokował Celeban.
Po spotkaniu trener Franciszek Smuda narzekał, że Śląsk zamurował bramkę i jego podopiecznym grało się ciężko. W tym samym tonie wypowiadał się Sławomir Peszko. Otóż bzdura! Wrocławianie pokazali po prostu wyważoną piłkę z nastawieniem na kontry. Goście grali w piłkę, momentami dużo lepiej od Lecha. Medialna wrzawa najwyraźniej zaszkodziła graczom Kolejorza, bo zrobiły się z nich gwiazdki, które nie potrafią pogodzić się z rezultatem. A czołówka ucieka...
Lech Poznań - Śląsk Wrocław 1:1 (1:1)
Bramki: Lewandowski (6.) - J.Gancarczyk (28.)
Żółte kartki: Peszko, Tanevski (Lech) - Wołczek, Ulatowski, Gancarczyk (Śląsk)
Lech Poznań: Kotorowski - Wojtkowiak, Arboleda, Tanevski, Durdević (88. Wilk) - Peszko, Bandrowski, Murawski, Stilić (69. Injac), Reiss (79. Bosacki) - Lewandowski.
Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Socha, Celeban, Pawelec, Wołczek - Ostrowski, Łukasiewicz, Ulatowski (81. Kaczmarek), Sztylka, J.Gancarczyk - Łudziński (66. M.Gancarczyk)
Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 16 000
Tomasz Szuchta
(tomasz.szuchta@dlastudenta.pl)
Patronem medialnym WKS Śląsk Wrocław jest portal dlaStudenta.pl