Piłkarze wrocławskiego Śląska wciąż pozostają bez punktu na wyjeździe. W sobotę wrocławianie przegrali z Jagiellonią 0:2.
Nie była to zasłużona porażka WKS-u, bowiem podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mieli dużo więcej z gry i prezentowali się korzystniej piłkarsko. Po raz kolejny jednak okazało się, że bez klasowego snajpera nic nie da się osiągnąć. Tomasz Szewczuk zupełnie nie sprawdza się w tej roli - jest powolny i nie ma instynktu strzeleckiego. Obrońcy Jagi, którzy przecież nie prezentują klasy międzynarodowej, radzili sobie z nim bardzo łatwo.
Dramat Śląska, który grał odważnie i mądrze budował akcje, zaczął się w 20. minucie, gdy z lewej strony dośrodkował Alexis Norambuena. W polu karnym zagapili się defensorzy gości, a Bruno Coutinho z łatwością pokonał bezradnego Vazgeca.
Po stracie bramki WKS szybko chciał wyrównać. Aktywni byli zwłaszcza bracia Gancarczykowie, ale z ich rajdów i strzałów wiele zagrożenia pod bramą Gikiewicza nie było. Chwilę potem z dobrej okazji do strzelenia bramki okradł wrocławian arbiter, nie dyktując karnego po ewidentnym faulu na Sebastianie Dudku. Rozgrywający WKS-u i tak mógł zapisać się na listę strzelców, ale jego uderzenia były mało precyzyjne.
W drugiej połowie Śląsk grał dobrze, lecz tylko do szesnastki. Tak dużego zagrożenia jak w pierwszej połowie już jednak nie było. Jagiellonia zaś starała się czyhać na okazje do ewentualnej kontry. Najlepszą z nich miał Paweł Zawistowski, który uderzył w słupek. Niewykorzystana sytuacja nie zemściła się na gospodarzach, a wręcz przeciwnie. W 78. minucie podwyższyli oni wynik na 2:0. Błąd Łukasiewicza, który nie wybił piłki będąc ostatnim obrońcą, tę przejął Marco Reich, minął Vazgeca i spokojnie ulukował ją w siatce, ustalając tym samym rezultat spotkania.
Powiedzieli po meczu:
Ryszard Tarasiewicz: W pierwszej kolejności gratuluję zwycięstwa Jagielloni. Myślę, że popełniliśmy dwa błędy indywidualne, brak zdecydowania w odbiorze piłki kosztował nas zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że Jagiellonia jest mocnym zespołem szczególnie u siebie, co potwierdza od dłuższego czasu. Mecz mógł się inaczej ułożyć, bo uważam, że był ewidentny rzut karny po faulu na Dudku. Jeszcze raz gratulacje dla trenera Jagiellonii za zwycięstwo.
Michał Probierz: Było widać w ostatnich spotkaniach, że Śląsk gra dobrze gdyby nie przypadkowa przegrana w Warszawie, to miałby komplet punktów. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne spotkanie. Cieszę się, że moi zawodnicy bardzo dobrze się zaprezentowali na tle dobrze przygotowanego zespołu i potrafiliśmy zdobyć bramkę, a później bardzo dobrze wybijać Śląsk z rytmu. Teraz chwilę się pocieszymy, przeanalizujemy to spotkanie i od jutra myślimy tylko o Wiśle Kraków, bo niby punkty mamy, ale ich nie mamy. Najważniejsze, że zespól dobrze się zaprezentował w tym wymagającym meczu, w którym tempo było bardzo dobre. Oby takich meczów i takich zespołów grających taką piłkę było jak najwięcej.
Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
Bruno (20.), Reich (78.)
Jagiellonia Białystok: Rafał Gikiewicz - Igor Lewczuk, Pavol Stano, Andrus Skerla, Alexis Norambuena - Dariusz Jarecki (48' Thiago Cionek), Hermes, Paweł Zawistowski, Bruno - Kamil Grosicki (65' Marco Reich), Tomasz Frankowski (72' Remigiusz Jezierski).
Śląsk Wrocław: Ivo Vazgeč - Krzysztof Wołczek, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Amir Spahić - Marek Gancarczyk (79' Tadeusz Socha), Sebastian Dudek (69' Sebastian Mila), Krzysztof Ulatowski, Antoni Łukasiewicz, Janusz Gancarczyk - Tomasz Szewczuk.
Żółte kartki: Stano - Ulatowski, J. Gancarczyk.
Sędziował: Robert Małek (Zabrze).
Widzów: 5600.
(SZUCH)
