Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Śląsk Wrocław - GKS Katowice 0:0. Sprawiedliwy remis

2007-08-13

 Bezbramkowym remisem zakończył się mecz Śląska Wrocław z GKS Katowice. Był to typowy mecz walki, obie drużyny miały kilka świetnych okazji do zdobycia gola, zabrakło im jednak szczęścia. - Wynik meczu moim zdaniem jest sprawiedliwy - ocenił po spotkaniu trener Śląska, Ryszard Tarasiewicz.

Na trybunach było gorąco

Przed tym meczem obawiano się o zachowanie kibiców. Fani obydwu zespołów nie darzą się, delikatnie mówiąc, sympatią. Mecz zgodnie z wymogami ustawy o imprezach masowych miał status zawodów o podwyższonym ryzyku i przed wejściem na stadion kibice musieli poza biletem okazać dowód tożsamości. Dokumenty fotografowali pracownicy ochrony.

Podwyższone wymogi bezpieczeństwa nie przyniosły jednak całkowitego sukcesu. Około 70. minuty meczu zawody zostały przerwane z powodu zajść na trybunach. Kibice GKS podpalili flagę zaprzyjaźnionego ze Śląskiem klubu z czeskiej Opawy, a potem wrzucili na wrocławski sektor race. Kibice Śląska podbiegli do płota oddzielającego ich trybunę i sytuacja zaczęła robić się mało ciekawa. Jeszcze goręcej zrobiło się, gdy pomiędzy oba sektory wszedł oddział policji. Sytuację pomógł jednak opanować... drugi trener Śląska, Waldemar Tęsiorowski. Szkoleniowiec poprosił policjantów o zejście z murawy, na trybunach zrobiło się spokojniej i mecz został wznowiony.

Do przerwy bez Śląska

W meczach ze śląskimi drużynami zawsze jest sporo twardej gry. Nie inaczej było w potyczce Śląska z GKS-em. To był typowy mecz walki, pełen fizycznych starć i walki na łokcie. Pierwsza połowa spotkania należała ewidentnie do piłkarzy GKS. Kibice nie zdążyli jeszcze dobrze usiąść na swoich miejscach, a już katowiczanie wykreowali sobie świetną sytuację podbramkową. W 3. minucie po rzucie wolnym piłka w polu karnym trafiła do Krzysztofa Markowskiego. Obrońca GKS uderzył z woleja, ale Radosław Janukiewicz instyktownie wybił piłkę, która odbiła się jeszcze od poprzeczki.

W następnej akcji doszło do groźnie wyglądającego zderzenia. Robert Rosiński przypadko zderzył się z obrońcą GKS, Piotrem Polczakiem. Obaj piłkarze padli na murawę, zwijając się z bólu. Rosiński jednak podniósł się, natomiast Polczek zaczął się dusić. Okazało się, że wrocławski pomocnik nieumyślnie kopnął go kolanem w pierś. Cała sytuacja wyglądała bardzo niebezpiecznie, na szczęście jednak po chwili kontuzjowanego Polczka zabrała karetka i skończyło się na strachu.

Po wznowieniu gry, GKS prezentował się bardzo korzystnie. Katowiczanie nie grali może ambitnego futbolu, ale szanowali piłkę i potrafili skonstrować groźną akcję kilkoma podaniami. Momentami wyglądało to tak, jakby to GKS grał na swoim stadionie, tak wyraźnie podopieczni Piotra Piekarczyka dyktowali warunki gry. Dwa razy katowiccy piłkarze byli bardzo bliscy znalezienia drogi do wrocławskiej bramki - w 18. minucie z metrów groźnie strzelał Łukasz Wijas, a kilka minut później Janukiewicz w ostatniej chwili uprzedził niepilnowanego Huberta Jaromina.

Śląsk w pierwszej połowie wyraźnie się męczył. Wrocławianom brakowało pomysłu na grę. Próby gry na bocznych pomocników, Janusza i Marka Gancarczyków, nie przynosiły efektu, bo obaj piłkarze od razu po przyjęciu piłki byli osaczani przez katowiczan i nie mogli wiele zdziałać. Śląskowi tylko dwukrotnie udało się zagrozić bramce Jacka Gorczycy. W 20. minucie po rzucie rożnym Dariusz Sztylka strzelił głową tuż obok słupka, a w 32. minucie Marek Gancarczyk wpadł w pole karne, lecz zamiast oddać do lepiej ustawionego Imeha - strzelił sam. I trafił tylko w boczną siatkę, bo z tak ostrego kąta nic więcej nie dało się zrobić.

Zabrakło im szczęścia

W przerwie meczu Tarasiewicz musiał nieźle zrugać swoich piłkarzy. Na drugą odsłonę wyszedł zupełnie inny Śląsk. Wrocławianie nareszcie zaczęli szanować piłkę, nie grali bezsensownych akcji. Starali się dogrywać do wysuniętego Imeha, a ten dobrze się zastawiał i odgrywał piłkę na boki. W 52. minucie Śląsk po raz pierwszy groźnie zaatakował. Z lewej strony dośrodkował Cap, w polu karnym czaił się już Imeh, ale zamiast strzelić - przepuścił piłkę. Za plecami napastnik Śląska miał Marka Gancarczyka i obaj panowie się nie zrozumieli.

Mecz zrobił się wyrównany. GKS nadal starał się konstruować akcję grą na kilka podań, Śląsk zaś wrócił z dalekiej podróży i nareszcie zaczął się prezentować przyzwoicie. Sporo było walki, piłkarze z małym szacunkiem podchodzili do swoich kości. W końcówce na boisku znów działo się wiele. Oba zespoły podjęły próbę przechylenia losów spotkania na swoją korzyść. Zaczęli katowiczanie. W 81. minucie Hubert Jaromin strzelił ponad rzucającym się Janukiewiczem, ale minimalnie przestrzelił. Kilka minut później znów w roli głównej wystąpił Jaromin. Tym razem napastnik GKS uderzył głową, Janukiewicz znów odruchowo sparował piłkę, futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki, wreszcie wybił ją Zbigniew Wójcik.

Śląsk odpowiedział strzałem akcją sam na sam z bramkarzem Imeha, po której katowicki golkiper Jacek Gorczyca jakimś cudem wybił piłkę na rzut rożny. Po chwili wrocławianie mieli bodaj najlepsza okazję w całym meczu. W doliczonym czasie gry z rzutu wolnego przymierzyl Krzysztof Wołczek. Uderzył tak precyzyjnie, że bramkarz GKS tylko odprowadził piłkę wzrokiem. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i skozłowała przed linią bramki. Gola nie było, a wrocławscy kibice tylko złapali się ze smutkiem za głowy.

Remis jest wynikiem sprawiedliwym. Oba zespoły przy odrobinie szczęścia mogły zapewnić sobie wygraną. Zabrakło jednak albo precyzji lub też po prostu - szczęścia.

Powiedzieli po meczu:

Piotr Piekarczyk (GKS Katowice): Obawialiśmy się tego meczu, zwłaszcza po naszej środowej wpadce ze Zniczem Pruszków. Mecz ze Zniczem potraktowaliśmy „lajtowo", jakbyśmy grali w III lub IV lidze. Ale nasza przedmeczowa analiza gry Śląska poskutkowała.

Tu też mam trochę pretensji do swoich graczy. Przy stanie 0:0 nie można tak nonszalancko grać w końcówce. Ten mecz zremisowaliśmy w pierwszej połowie. Ta część meczu była pod nasze dyktando, powinniśmy wykorzystać te sytuacje bramkowe, które mieliśmy. Chociaż można powiedzieć, ze w końcówce mieliśmy lepsze akcje niż w pierwszej części meczu. W ostatnich 30 minutach Śląsk wyraźnie przejął inicjatywę. Było widać przewagę rywala.

Ryszard Tarasiewicz (Śląsk Wrocław): Z przebiegu meczu uważam, że wynik remisowy jest sprawiedliwy. Największym plusem tego meczu jest to, że wyglądamy coraz lepiej pod względem motorycznym. Jednak uważam, że grając u siebie nie można liczyć tylko na stałe fragmenty gry i błędy przeciwnika. Jeżeli nie jesteśmy w stanie wygrac meczu technicznie, to musimy wygrać mecz fizycznie. Moi zawodnicy zrobili to, co do nich należało pod względem waleczności, ale jednak samym zaangażowaniem nie wygrywa się meczów.

Śląsk Wrocław - GKS Katowice 0:0
Śląsk: Janukiewicz - Wołczek, Wójcik, Socha, Ćap - M. Gancarczyk, Sztylka, Rosiński (79. Szewczuk), Ulatowski (66. Dudek), J. Gancarczyk (55. Wan) - Imeh.
GKS: Gorczyca - Polczak (13. Wijas), Markowski, Kapias, Gajowski - Mielnik, Prasnal, Sroka, Krysiński - Jaromin (90. Sadowski), Kaliciak (79. Pasko).

Żółte kartki: Sztylka (Śląsk) - Wijas, Markowski (GKS). 
Sędzia: Marcin Szrek (Kielce)
Widzów: 5000.

Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)


Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama