Piłkarze Śląska Wrocław wygrali wczoraj po dogrywce z Miedzią Legnica 3:2 w 1/16 finału Pucharu Polski. Było to 10. z rzędu zwycięstwo wrocławian nad klubem z Legnicy.
Na spotkanie trener Tarasiewicz zabrał jedynie 16-stu graczy, w tym swojego syna, Daniela. Szkoleniowiec dał zatem odpocząć kilku kluczowym graczom, jak Cap i Janukiewicz.
Nie można jednak powiedzieć, iż Śląsk zagrał rezerwami, gdyż w jedenastce znalazło się miejsce dla Szewczuka, Imeha, Klofika czy braci Gancarczyków, a to ważne postacie w ekipie II-ligowca.
Wrocławianie wygrali 3:2, ale dopiero po dogrywce, prezentując dość słaby poziom. Miedź prowadziła już 2:0 i gdyby była bardziej skuteczna, po pierwsze połowie nie byłoby szans na odrobienie strat. Jakimś cudem, udało się...
Pierwsza połowa stała wprawdzie pod znakiem optycznej przewagi drugoligowca, ale niewiele z tego wynikało. Legniczanie grali zaś prostą piłkę, dzięki czemu co rusz wykorzystywali błędy niepewnie grającej w tym dniu ekipy gości. Podopieczni trenera Tarasiewicza zupełnie nie angażowali się w walkę. Z jednym chlubnym wyjątkiem, Patrykiem Klofikiem. Stąd dwa gole Łodygi i prowadzenie Miedzi do przerwy.
Po zmianie stron gra Śląska wcale nie uległa poprawie. Tyle tylko, że zadowoleni z wyniku gospodarze cofnęli się, przez co wrocławianie mogli stwarzać groźne sytuacje z ataku pozycyjnego. Miała je również mądrze kontrująca Miedź.
W 74. minucie sprytnie zachował się Ulatowski, który odzyskał piłkę, podał do Imeha, a ten został sfaulowany w polu karnym. Z jedenastu metrów pewnie uderzył Grzegorz Wan i nadzieje WKS-u na korzystny rezultat odżyły.
Wyrównującą bramkę również Śląsk zawdzięcza Imehowi, który wykonał dobry rajd po skrzydle i dośrodkował w pole karne, gdzie źle piąstkującego Melona uprzedził Sztylka. 2:2 i walka zaczyna się od początku.
W dogrywce widać już było różnicę w przygotowaniu fizycznym między obiema drużynami. Gospodarze opadli z sił, a wrocławianie kontrolowali grę i już w 10. minucie dogrywki wyszli na prowadzenie po pewnym strzałem najlepszego na boisku Klofika.
Mecz się skończył i Śląsk może cieszyć się z awansu na szczebel centralny, dzięki czemu 26 września zmierzy się na Oporowskiej z którymś z I-ligowców. To pierwszy taki przypadek od 7 lat. Awans cieszy, ale styl w którym został wywalczony już nie do końca. Jedyny pozytyw, że wrocławianom udało się strzelić aż 3 gole w meczu wyjazdowym, a to zdarza się im na przestrzeni ostatnich lat niezwykle rzadko.
Miedź Legnica - Śląsk Wrocław 2:3 (2:2, 0:0)
Bramki: Łodyga 33', 39' - Wan 74' (k.), Sztylka 83', Klofik 100'
Miedź Legnica: Melon - Żółtowski, Ziółkowski, Praski, Łysak, Bakrac (Kłak 63'), Zieliński(k), Musiałowski (Kotlarski 60'), Łodyga, Orłowski, Ziajka (Kaszczyszyn 46').
Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Ostrowski, Socha, Ignasiak(k), Rudolf, Szewczuk (Ulatowski 70'), Wan, Klofik, M. Gancarczyk, Imeh, J. Gancarczyk (Sztylka 78').
Żółte kartki: Łysak, Spraski, Zieliński - Ignasiak, Ulatowski, Sztylka. Sędzia: Mariusz Trofimiec (Kielce)
Widzów: 1000
A oto co powiedział po meczu dla serwisu slasknet.com, niezbyt zadowolony ze swoich graczy trener Ryszard Tarasiewicz:
- Na pewno taka jedenastka nie wybiegnie w niedzielę na mecz z Arką, ale szkoda, że ten mecz musiał nas kosztować tyle sił i nerwów. Kilku zawodników odczuje to, co powiedziałem w przerwie w szatni. Wszedłem tam tylko na chwilę i nawet nie podnosiłem głosu, bo i tak nic by to nie zmieniło. Oni wiedzą, czego ja od nich oczekuję, jakich zachowań i gry. Kilku piłkarzy z pewnością będzie mieć wkrótce bolesne odczucia. Są w okolicy inne kluby - w Kobierzycach, czy Wielkiej Lipie i nie trzeba grać koniecznie w Śląsku. Co do zachowań kibiców w stosunku do Benka, to ja decyduję czy jest on przydatny drużynie, czy nie. A on ma nie reagować na odgłosy z trybun, spuścić głowę i grać. To tak jak kiedyś na mnie gwizdali na innych stadionach, zaciska się zęby i gra w piłkę.
Tomek Szuchta
(tomek.szuchta@dlastudenta.pl)