Śląsk Wrocław poniósł porażkę 1:2 w meczu ligowym przeciwko Jagiellonii Białystok. Dla gości było to pierwsze zwycięstwo wyjazdowe od 2 lat.
Od początku sobotniej potyczki lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni. Już w 7. minucie gola strzelił Tomasz Frankowski, ale sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. Chwilę później z dystansu próbował Maycon, jednak dorze spisał się Kelemen. W 11. mnucie odpowiedzi szukali gospodarze, gdy po świetnym dryblingu Piotra Ćwielonga z półobrotu uderzał Łukasz Madej. Sandomierski futbolówkę wyłapał. Jakiś czas potem swojej szansy szukał Sebastian Mila, lecz uczynił to niecelnie.
Potem nastał czas walki w środku pola, aż na zegarze pojawiła się 33. minuta, gdy sędzia podyktował rzut wolny zza linii pola karnego. Do piłki podszedł Frankowski i lekko wysunął ją Jarosławowi Lacie. Ten huknął bez zastanowienia i Jagiellonia objęła prowadzenie. Do końca pierwszej części gry nie zdarzyło się nic ciekawego.
Druga odsłona zaczęła się pechowo dla wrocławian. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Lato, a najprzytomniej w polu karnym zachował się Remigiusz Jezierski i wolejem w samo okienko zaskoczył Kelemena. Goście byli coraz bliżej zwycięstwa. To mogło być okazalsze, ale chwilę potem wprowadzony na boisko Kamil Grosicki przegrał pojedynek jeden na jednego z golkiperem gospodarzy.
Śląska w sobotę nie było stać na wiele. W 78. minucie honorowego gola, po strzale głową, zdobył Piotr Celeban. Na więcej nie starczyło czasu i umiejętności. Kibice opuszczali trybuny przy Oporowskiej w minorowych nastrojach.
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 1:2 (0:1)
Piotr Celeban (78.) - Jarosław Lato (33.), Remigiusz Jezierski (51.)
Śląsk: Kelemen - Wołczek, Celeban, Fojut, Pawelec, Madej, Sztylka, Spahić (88. Łudziński), Mila, Ćwielong, Sotirović
Jagiellonia: Sandomierski - Thiago, Skerla, Sidqy, Norambuena, Maycon (58. Grosicki), Grzyb, Hermes, Lato, Frankowski, Jezierski (68. Bruno)
Żółte kartki: Sztylka - Sandomierski
Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk)
Widzów: 5000
Powiedzieli po meczu:
Michał Probierz (trener Jagiellonii Białystok): - Zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy wygrywać na wyjazdach, by utrzymać się w ekstraklasie. Wszystkie zespoły twardo o to walczą. Cieszę się, że mój zespół wytrzymał presję i potrafił ją przełamać, wygrywając tutaj. Nawet kibice wywiesili dzisiaj transparent z numerem 33 i znakiem zapytania. To nie ułatwiło zadania moim zawodnikom. Tym bardziej słowa uznania dla moich graczy, że poradzili sobie z tym ciśnieniem. Byliśmy dziś lepszym zespołem, od samego początku narzuciliśmy swój styl gry. Szkoda mi niewykorzystanej sytuacji Kamila Grosickiego z 70. minuty. Wtedy prowadzilibyśmy 3:0, spokojnie dowieźlibyśmy wygraną. A tak, mieliśmy nerwową końcówkę i Śląsk napsuł nam sporo krwi, a o wygraną musieliśmy walczyć do samego końca. Moi piłkarze walczyli o każdą piłkę, byli waleczni, potrafili też utrzymać się przy piłce, co było dla mnie bardzo ważne.
Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław): - Nie wolno przegrywać na własnym boisku, bez względu na przeciwnika. Zdarzają się takie mecze, ale ja tego zupełnie nie akceptuję. Jagiellonia wcale nie grała dużo lepiej niż Polonia Bytom w poprzednim meczu. W pierwszej połowie graliśmy z jakimś dziwnym, niepojętym dla mnie bagażem psychicznym. Popełnialiśmy błędy techniczne, traciliśmy piłkę i mieliśmy problem z prowadzeniem gry. Z tego musimy wyciągnąć konsekwencje. W drugiej połowie Jagiellonia strzeliła ładną bramkę na 2:0. Żaden zespół nie wybroniłby takiej sytuacji. Mieliśmy kilka sytuacji, może nie klarownych, ale walczyliśmy o remis. Przy stracie dwóch bramek i z naszym obecnym potencjałem ofensywnym, było nam ciężko odrobić straty. Ten potencjał nie działał dziś tak, jak powinien. Nad tym będziemy pracować.
Tomasz Szuchta
