Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Dublerzy dali radę

2011-08-08

Do spotkania 2. kolejki T-mobile Ekstraklasy zespoły Śląska i ŁKS-u przystępowały w zupełnie innych nastrojach. Gospodarze opromienieni pucharowym sukcesem byli bitym faworytem, natomiast łodzianie po klęsce 0:5 w meczu 1. kolejki chcieli o swoim poprzednim występie jak najszybciej zapomnieć.

Dobrych chęci starczyło piłkarzom ŁKS-u na zaledwie 4 minuty, bo wtedy po rzucie wolnym za zagranie ręką Bartosza Romańczuka w polu karnym prowadzący to spotkanie Sebastian Jarzębak odgwizdał rzut karny dla Śląska. Z jedenastki, podobnie jak kilka dni wcześniej, nie pomylił się Dariusz Sztylka i we Wrocławiu zapowiadało się na kolejną klęskę ŁKS-u. Goście jednak nie poddawali się i próbowali sobie stworzyć dogodne okazje, głównie po stałych fragmentach gry. Po pierwszym kwadransie, który poza rzutem karnym, upłynął pod znakiem wymiany długich piłek z obu stron, znowu do głosu doszedł Śląsk, jednak najpierw dogodną okazję do kontry zmarnował Gancarczyk, a potem po podaniu Madeja Bogusława Wyparły nie umiał pokonać Voskamp.

W 30. minucie po serii rzutów rożnych groźnie strzelali kolejno voskamp i Celeban, jednak nie przyniosło  to żadnego rezultatu. W 36. minucie po fantastycznym rajdzie z lewego skrzydła dośrodkował Ćwielong, jednak po strzale z woleja Gancarczyka znowu obronną ręką wyszedł Bogusław Wyparło. Szczęście piłkarzy ŁKS jednak nie trwało długo, bo kilkanaście sekund później przy rzucie rożnym zupełnie zapomnieli o Dariuszu Sztylce, któremu po świetnym dośrodkowaniu Ćwielonga pozostało tylko dostawić nogę i podwyższyć rezultat na 2:0.

Jakby tego było mało, goście z Łodzi zdążyli przed przerwą zainkasować jeszcze jedną bramkę. Z prawej strony przedarł się Madej, podał do Voskampa i Holender zrobił to co umie najlepiej - zastawił się w polu karnym, odwrócił się i strzelił obok bezradnego Wyparły.

Nie wiadomo co trener Bratkowski powiedział swoim piłkarzom w szatni podczas przerwy, ale jego piłkarze wyszli na drugą połowę na tyle zmotywowani, że... w dwie minuty zdążyli stracić kolejną bramkę. Tym razem z lewej strony zaspał Bartosz Romańczuk, który nie wyszedł do pułapki ofsajdowej i Łukaszowi Madejowi nie pozostało nic innego jak strzelić obok wychodzącego Bogusława Wyparły, dla którego nie jest to wymarzony powrót do Ekstraklasy - w dwóch meczach zdążył już wpuścić 9 bramek. Kiedy wydawało się, że powietrze zupełnie powinno ujść z gości, to łodzianie wreszcie zaczęli grać w piłkę, wykorzystując sen zimowy w jaki zapadł Śląsk po zdobyciu czwartej bramki. Najpierw po podaniu Smolińskiego w świetnej sytuacji znalazł się Saganowski, jednak z sobie tylko znanych powodów postanowił strzelić obok bramki Kelemena. Marek Saganowski swój szalony plan wcielał zresztą w życie jeszcze dwukrotnie, pudłując w dogodnych sytuacjach w polu karnym. Lepiej byłemu reprezentatowi wyszedł strzał zza pola karnego w 62. minucie, jednak w tym przypadku, podobnie jak przy strzałach Bykowskiego i Kłusa, górą był słowacki bramkarz Śląska.

Pod koniec meczu inicjatywę odyskali gospodarze, czego dowodem była jeszcze jedna sytuacja Johana Voskampa, jednak Holender nie dał rady przelobować golkipera ŁKS-u, dla którego nie był to bynajmniej udany dzień. Mecz zakończył się wynikiem 4:0, co w pełni oddaje przewagę Śląska, jednak łodzianie w ofensywie zaprezentowali się przynajmniej poprawnie i zasłużyli na gola honorowego, ale zwichrowane celowniki mieli Saganowski, Mięciel, Bykowski i Kłus.

Po meczu powiedzieli:


Trener ŁKS Łódź Dariusz Bratkowski: - Po meczu ze Śląskiem pozostaje mi tylko pochylić głowę. Śląsk był zespołem, który pokazał swoją wyższość i wygrał 4:0. W pierwszych minutach straciliśmy bramkę i wśród zawodników pojawiła się obawa straty kolejnych goli, to spowodowało, że zabrakło agresji. Zostanę trenerem ŁKS, chyba że władze klubu podejmą inne decyzje, ale tego się nie spodziewam.

Trener Śląska Wrocław Orest Lenczyk: - Po arcytrudnym meczu w czwartek, zdecydowaliśmy się na grę reszty zawodników, których mieliśmy do dyspozycji, a którzy grali ostatnio mniej. Patrząc na ich dyspozycję w okresie przygotowawczym nie obawiałem się tych zmian. Kolejne mecze ligowe będą trudniejsze. Nie lubię wyróżniać po meczu poszczególnych piłkarzy, tym bardziej że dzisiaj wszyscy wykazali bardzo dużo chęci do gry, ale Darek Sztylka zasłużył na tytuł lidera zespołu, a Marian Kelemen także miał trochę roboty. To także potwierdza, że ŁKS miał kilku zawodników, którzy umieją grać w piłkę. Szczęśliwie się zaczęło i szczęśliwie się skończyło.

Śląsk Wrocław - ŁKS Łódź 4:0 (3:0)
Dariusz Sztylka (5.-karny, 38.), Johan Voskamp (44.), Łukasz Madej (47.)


Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów: 7500.


Śląsk:
Kelemen - Socha, Celeban, Pawelec, Spahić (52' Pietrasiak) - Gancarczyk (82' Mila), Sztylka, Madej, Szuszkiewicz (60' Dudek), Ćwielong - Voskamp.

ŁKS:
Wyparło - Gieraga, Klepczarek, Adamski, Romańczuk - Stefańczyk (46' Smoliński), Pruchnik (76' Nowak), Kłus, Szałachowski (55' Mięciel) - Bykowski, Saganowski

Jakub Filipowski

Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama