Pokażą twarze wrocławskiej bezpieki
2006-07-03 10:40:11 | WrocławTemat byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa znów powraca. Tym razem dzięki Wojciechowi Trębaczowi z wrocławskiego IPN-u, który wkrótce otworzy wystawę „Twarze bezpieki". Na każdej z czterdziestu plansz, które 22 lipca, w rocznicę podpisania manifestu PKWN, pojawią się w rynku, będzie można zobaczyć zdjęcia byłych funkcjonariuszy UB i SB, podpisane ich imieniem i nazwiskiem.
Ta inicjatywa jest formą bezkrwawego linczu, gdzie skazuje się na śmierć cywilną ludzi, pozbawiając ich prawa do obrony. Zrozumiałbym - ale nie zaakceptowałbym - gdyby była to inicjatywa osób represjonowanych w PRL. Fakt, że organizatorem tego przedsięwzięcia jest instytucja państwowa budzi mój sprzeciw - mówi Michał Syska, wiceprzewodniczący dolnośląskiej SDPL.
- Fakt dobrowolnej pracy na rzecz zbrodniczego systemu daje nam nie tylko moralne prawo, ale wręcz obowiązek ujawnienia personaliów osób, które tym systemem kierowały. Politykę w komunistycznej Polsce uprawiano w zaciszach gabinetów, ale wykonywano w piwnicach gmachów służby bezpieczeństwa. Za tragediami wielu Polaków stoją konkretni ludzie. Dziś wrocławski oddział IPN ma odwagę pokazać ich twarze - komentuje wydarzenie Andrzej Pawluszek, członek Urzędu Marszałkowskiego.
Co tak naprawdę kryje się pod hasłem „twarze bezpieki"? I dlaczego pomysł wrocławskiego IPN-u budzi tak ogromne kontrowersje?
Wystawa stanie na wrocławskim Rynku i potrwa od trzech tygodni do miesiąca. Jej otwarcie zaplanowano na 22 lipca - w 62. rocznicę podpisania manifestu PKWN. I nie jest to data bez znaczenia, gdyż to właśnie ją zwykli przyjmować historycy, próbując określić symboliczny początek komunizmu w Polsce. Na każdej z czterdziestu plansz, które w lipcu pojawią się w rynku, będzie można zobaczyć zdjęcia byłych funkcjonariuszy UB i SB, podpisane imieniem i nazwiskiem. Ten fakt nie budzi żadnych wątpliwości etycznych pomysłodawcy i organizatora wystawy, Wojciecha Trębacza:
- Nazwiska i zdjęcia byłych funkcjonariuszy można było już wcześniej odnaleźć w licznych publikacjach IPN-u. To ludzie, którzy jawnie reprezentowali aparat bezpieki. Nie rozumiem kontrowersji, które towarzyszą tej wystawie - dodaje.
To nie pierwsze tego typu przedsięwzięcie we Wrocławiu. Siedem lat temu Okręgowa Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zorganizowała wystawę przedstawiającą twarze sędziów i prokuratorów, którzy brali udział w procesach wrocławskiego sądu wojskowego. Po ujawnieniu zdjęć, jednego z sędziów usunięto z samorządu adwokackiego. Niecałe trzy miesiące temu twarze bezpieki pokazał krakowski IPN.
Pytany o cel wystawy, Wojciech Trębacz mówi:
- Padają oskarżenia, że IPN zajmuje się tylko ofiarami, nie zaś sprawcami komunistycznych zbrodni. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się pokazać twarze byłych funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa.
- Kuriozalne jest to, że państwowy aparat represji przywykliśmy traktować jako abstrakcyjną machinę. A przecież to właśnie tam służyli ludzie z krwi i kości, w zdecydowanej większości karierowicze; często bezwzględni oprawcy. Nie złamani szantażem zwykli obywatele, nie targani wyrzutami sumienia robotnicy, nie działacze opozycji - komentuje Pawluszek.
Rzeczywiście, przyzwyczailiśmy się już chyba do tego, że lustracja staje się kartą przetargową w politycznych sporach, a w życiorysach dziennikarzy, sędziów i księży szuka się epizodów związanych ze współpracą z tajnymi służbami. I choć dane o „zwykłych" pracownikach komunistycznego resortu bezpieczeństwa nie są utajnione, organizowanie przez IPN wystawy o tak otwartym i publicznym charakterze ma znamiona jednoznacznego osądu i jest oznaką bezsilności wobec tego, że wciąż nie znaleziono sposobu na rozliczenie aparatu bezpieki.
Odpowiedzialność, jaka spada na byłych funkcjonariuszy SB, nie budzi żadnych wątpliwości. Nasuwa się jednak pytanie: czy wystawa IPN-u nie dotknie dzieci i rodzin funkcjonariuszy przedstawionych na zdjęciach? A nie istnieje przecież coś takiego, jak dziedzictwo odpowiedzialności.
- Ofiarom reżimów należy się moralne zadośćuczynienie, choćby nawet w formie symbolicznego potępienia ich prześladowców. Jednakże w tych działaniach nie można się kierować logiką swych dawnych oprawców. Zasady demokratycznego państwa prawa i poszanowania praw człowieka, w tym prawo do obrony, muszą być stosowane wobec wszystkich. I na tym polega moralne zwycięstwo ofiar niedemokratycznych reżimów: wobec swych katów stosują zasady, które tamci deptali - podsumowuje Michał Syska.
Organizowana przez IPN wystawa przypomina średniowieczne publiczne egzekucje, zarówno ze względu na miejsce (im bliżej pręgierza, tym efektowniej), jak i ze względu na stosowane metody. Odpowiedzialność byłych funkcjonariuszy za popełnione w przeszłości błędy to jedna sprawa; druga zaś to podanie ich wizerunku do publicznej wiadomości.
Małgorzata Kaczmar
(malgorzata.kaczmar@dlastudenta.pl)