Mecz o sześć punktów, konieczne przełamanie - przed, rozczarowanie i szok - po. Siatkarki IMPEL Gwardii Wrocław zaserwowały kibicom prawdziwe emocje. Niestety, bez happy endu.
Przed tym starciem trener gospodyń, Rafał Błaszczyk, nie wyobrażał sobie innego scenariusza jak zwycięstwo swoich podopiecznych. I gdyby gwardzistki miały trochę zimnej krwi, pewnie skończyłoby się spokojnym 3:0. W decydujących momentach paraliżował je jednak stres, wyraźnie bały się wygrać. Stal skwapliwie z tego skorzystała.
Pierwszy punkt w meczu zdobyła blokiem Aleksandra Kruk, która miała wspaniały początek zawodów i to głównie dzięki jej dobrym atakom, gospodynie na przerwę techniczną schodziły prowadząc 8:5. Wysoka różnica na tablicy wyników wyraźnie rozluźniła wrocławianki i grały one naprawdę koncertowo. Na drugiej przerwie technicznej wygrywały już 16:6, a po chytrej kiwce Marty Haładyn 20:10. Udany blok zakończył tę partię. Set bez historii.
W drugiej partii wszystko szło punkt za punkt, na obu przerwach technicznych Stal prowadziła jedynym punktem, Udane ataki Barańskiej i blok Haładyn sprawiły, iż wrocławianki prowadziły już 21:18, a potem 24:19. Jak można było przegrać tę partię? Wszyscy zastanawiają się chyba aż do teraz. Kolejne zagrywki Pauliny Dutkiewicz siały w szeregach Gwardii taki popłoch, że ostatecznie jej siatkarki przegrały 25:27.
Zaskoczone rozwojem wydarzeń na parkiecie gwardzistki łatwo oddały kolejną partię, chociaż zaczęły bardz dobrze. As Katarzyny Mroczkowskiej sprawił, iż na tablicy świetlnej widniał stan 5:3. Niestety, potem do głosu doszły przyjezdne i sprawą wspaniałej zagrywki i słabego elementu przyjęcia po stronie rywalek, odskoczyły zdecydowanie. Swój zespół próbowała walką na siatce ratować Mroczkowska, ale była osamotniona. W efekcie Gwardia przegrała trzeciego seta do 17.
Czwarta odsłona zaczęła się znakomicie dla gospodyń. Po asie serwisowym Zuzanny Efimienko prowadziły one 3:0, a potem 7:5. Wtedy przebudziły się jednak zawodniczki z Mielca i szybko zniwelowały straty, a potem wyszły na prowadzenie 16:13 i 19:15. Heroiczny bój jaki stoczyła wtedy Gwardia, wspierana dopingiem wrocławskiej publiczności jest godny uznania. Wspaniała gra Katarzyny Mroczkowskiej i Marty Czeerwińskiej dała podopiecznym Rafała Błaszczyka wygraną 25:23. O wszystkim zadecydować miał tie-break.
Do decydującej partii z wielkim animuszem ruszyły gwardzistki i dzięki koncertowej grze prowadziły 5:1, a następnie 8:2. Co stało się potem? Pierwszy raz widziałem, żeby można było roztrwonić tak bezpieczną przewagę dwa razy podczas jednego meczu. Gospodyniom się to udało. Mimo iż miały już stan 10:6, nie potrafiły dowieźć go do końca, ostatecznie ulegając 12:15 i w całym spotkaniu 2:3.
Smutny to był wieczór we Wrocławiu. Dziewczyny schodziły do szatni przybite, niektóre miały prawie łzy w oczach. W IMPEL Gwardii chyba nie dzieje się dobrze. Coraz częściej nasuwają się pytania, czy aby formuła Rafała Błaszczyka już się nie wyczerpała?
IMPEL Gwardia Wrocław - Stal Mielec 2:3 (25:12, 25:27, 17:25, 25:23, 12:15)
IMPEL Gwardia Wrocław: Mroczkowska (23), Haładyn (2), Kruk (17), Barańska (12), Szafraniec (6), Efimienko (11), Jagiełło (libero) oraz Krzos, Czerwińska (3) i Kupisz.
KPSK Stal Mielec: Ściurka (16), Olczyk (1), Zaroślińska (2), Dązbłaż (3), Skorupa (16), Niedźwiecka (2), Banecka (libero) oraz Związek (14), Łukaszewska (10), Wilk, Ordak (1) i Dutkiewicz (9).
MVP: Małgorzata Skorupa
Tomasz Szuchta
Patronem medialnym IMPEL Gwardii Wrocław jest portal dlaStudenta.pl