Tam mieszkam – Wrocław
2011-02-14 10:40:47 | WrocławWrocław to miasto, które w latach 90. na nowo musiało zbudować swoją tożsamość. Postanowiono, że będzie on „miejscem spotkań”. I rzeczywiście tak się stało. We Wrocławiu spotykają się różne kultury, narodowości i wyznania, historia przeplata się z nowoczesnością, miasto żyje w symbiozie ze sztuką, a sztuka świetnie koegzystuje z przedsiębiorczością. Te wspólne więzi powodują, że Wrocław rozwija się w każdym kierunku.
Właściwie w przeciągu dekady Wrocław stał się jednym z najważniejszych ośrodków kulturalnych Polski. Jak tego dokonał? Najpierw potrzebna była dobra strategia rozwojowa, a potem systematyczne jej realizowanie oraz oczywiście – energiczne zdobywanie środków finansowych. Rozwój infrastruktury, budownictwa, przemysłu, edukacji nieuchronnie doprowadził do rozwoju kulturalnego, podbudował atrakcyjność turystyczną Wrocławia i sprawił, że miasto to stało się tętniącą życiem metropolią. W perspektywie globalnej to niby nic nowego – podręcznikowy przykład właściwego rozwoju. Dodajmy, że zakończony sukcesem. Zmieńmy zatem skalę i popatrzmy na konkretne działania.
Największy festiwal filmowy w Polsce – Era Nowe Horyzonty corocznie odbywa się we Wrocławiu. Jeden z największych i najciekawszych festiwali literackich – Port Literacki Wrocław – zakotwiczył również w tym mieście, chociaż wcześniej miał miejsce w Legnicy. W tym roku Wrocław, podczas hucznego odsłonięcia, zaprezentował największą rzeźbę miejską nie tylko w Polsce, ale prawdopodobnie w Europie – „Pociąg do nieba”. Każde z tych działań miało swego wizjonera, lecz do zrealizowania idei potrzebne były wielkie nakłady pieniężne prywatnych przedsiębiorców. Koszt rzeźby i jej instalacji wyniósł 90 tysięcy złotych. Andrzej Jarodzki, autor planuje teraz realizację „Latającego Holendra”, czyli postawienie na pustyni dalekomorskiego tankowca wysadzonego północnymi gatunkami drzew. Zapowiada się zatem ekspansja polskiej sztuki na tereny Afryki, oczywiście pod warunkiem, że znajdą się odpowiedni sponsorzy. A w jakim celu, oczywiście oprócz reklamowego, firmy inwestują w kulturę?
– Wrocław to miejsce, w którym działamy i w którym żyjemy, dlatego chcemy by było ono piękne. Na co dzień realizujemy to poprzez wznoszenie budowli odpowiednio komponujących się z architekturą miasta i jednocześnie kształtujących ją. A ponadto wspieramy artystów, rzeźbiarzy, czy wydarzenia kulturalne, ponieważ wpisuje się to w misję naszej firmy, wierzymy, że sztuka, zwłaszcza ta w przestrzeni miasta, wpływa na rodzaj i jakość relacji międzyludzkich – tłumaczy Tomasz Sujak, dyrektor handlowy Archicomu. A co z głosami, że „Pociąg do nieba” nie pasuje do architektury Wrocławia i nie podoba się niektórym mieszkańcom?
– Gust jest sprawą bardzo indywidualną, a „Pociąg do nieba” to rzeźba nowatorska w Polsce, stąd może budzić kontrowersje. Jednak gdyby zapytać ludzi, czy uważają, że instalacja Jeffa Koonsa, czyli wisząca na gigantycznym dźwigu replika lokomotywy, jest dziełem sztuki, to większość odpowiedziałaby twierdząco. Różnica jest taka, że instalacja Koonsa znajduje się przed budynkiem muzeum stanowego w Los Angeles i stanowi jeden z symboli miasta, a „Pociąg do nieba” stoi na Placu Strzegomskim. Musi minąć trochę czasu zanim wszyscy ją docenią – wyjaśnia Małgorzata Udała szef PR w Archicomie.
Dodajmy, że „Pociąg do nieba” wspaniale oddaje charakter Wrocławia. Ta rzeźba – lokomotywa skierowana ku niebu – podkreśla fakt, że Wrocław nawet, gdy był miastem typowo przemysłowym, to zawsze patrzył w dal, nie skupiał się tylko na przyziemnej codzienności, ale dynamicznie podążał w realizacji celów, które przez innych były odbierane jako nieosiągalne. Bo czy ktoś w latach 90. mógł przypuszczać, że Wrocław będzie gościł u siebie największe gwiazdy europejskiej piłki nożnej, podczas gdy na przykład Kraków będzie się temu z zazdrością przyglądał? A dzisiaj jak oceniamy szansę Wrocławia na to, że stanie się Europejską Stolicą Kultury w 2016 roku? Ta ciągnąca w górę lokomotywa to symbol, który nadal powinien mobilizować do działania na przekór wszelkim przeciwnościom. Ponadto „Pociąg do nieba” wywołuje piękną paralelę – kiedyś przemysł kolejowy pomógł kulturze, teraz kultura oddaje hołd temu przemysłowi. A że rzeźba powstała dzięki nakładom przedsiębiorców, to historia niejako zatacza krąg. Po raz kolejny udowadnia, że Wrocław to miasto spotkań.
Finansowania kultury nie jest sprawą łatwą. Zazwyczaj wyobrażamy sobie, że to państwo jest odpowiedzialne za kulturę, ale mniej niż 1% całego budżetu państwa przeznaczane jest na ten cel. Działania kulturalne można również finansować ze środków Unii Europejskiej oraz budżetu danych miast. Wrocław pod względem przeznaczania pieniędzy na kulturę i sztukę z kasy miejskiej jest na trzecim miejscu w Polsce. Wyprzedza go tylko Warszawa oraz nieznacznie Kraków. A zatem „miasto spotkań” powoli dogania odwieczną stolicę kulturalną Polski, choć ma około stu tysięcy mieszkańców mniej. Duże nakłady finansowe urzędów miasta to jednak za mało. Zwłaszcza, że w procesie rozdzielania pieniędzy często pomijana jest sztuka alternatywna czy promowanie młodych artystów. Inne są po prostu priorytety. Takie inwestycje jak budowa Narodowego Forum Muzyki czy Ogrodu Chińskiego wzorowanego na ogrodzie pałacu Yuan Ming Yuan stanowią na pewno lwią część zaplanowanych wydatków Wrocławia.
Dlatego zostaje spore pole do popisu dla przedsiębiorców. Wspominany już Archicom jest mecenasem kultury poprzez takie akcje jak ufundowanie nagrody „WARTO”, która ma promować młodych artystów odznaczających się nowatorstwem i oryginalnością bez względu na dziedzinę, w której tworzą czy wspieranie rzeźby miejskiej. „Pociąg do nieba” to nie pierwsze ich działanie w tym kierunku. Wcześniej była organizacja konkursu pt. „Rzeźba miejska – ofensywa sztuki”, dzięki której zrealizowano pracę prof. Alojzego Gryta na osiedlu na Krzykach-Jagodnie, a przy ul. Św. Mikołaja stanęła rodzina nosorożców Janusza Klekota. Te akcje pobudziły do działania również innych wrocławskich deweloperów, którzy podobnie jak Archicom ozdabiają swe osiedla niebanalnymi rzeźbami.
Wrocław posiada ponad 180 pomników i rzeźb i nie są one jedynie starymi zabytkami. Wszystkie Polskie miasta powinny brać przykład z władz miejskich, które ochoczo wspierają sztukę, a przedsiębiorcy – inspirację np. od wrocławskich deweloperów. Wrocław to nie Kraków, tutaj nie trzeba ukradkiem, pod odsłoną nocy instalować swojej rzeźby, by wywołać dyskusję o tym, co wolno artyście, jak zrobił to Krzysztof Krzysztof. W mieście spotkań sztuka współczesna uobecnia się przy głównych ulicach i wewnątrz osiedli bez większych przeszkód.
ip