|
AM |
Czy profesor wrocławskiej Akademii Medycznej popełnił plagiat? Tak twierdzi jego była podwładna.
Dr Maria K. przez 19 lat pracowała na Akademii Medycznej, ostatnie trzy - w Zakładzie Historii Medycyny i Farmacji. W 1994 roku jego szefem został Edmund W. - Rok później wpadł na pomysł, żeby napisać nowy skrypt dla studentów z propedeutyki medycyny - opowiada kobieta. - Przygotował plan i poprosił pracowników o opracowanie rozdziałów. Cztery przypadły Marii K.: o przedmiotach humanistycznych w medycynie, pielęgnowaniu wartości humanistycznych w zawodzie lekarza, działalności kół naukowych na AM i samorządzie studenckim. - Trzy profesor zatwierdził i je zakończyłam - mówi pani Maria. W kwietniu 1996 r., kiedy trwały prace nad skryptem, Maria K. została zwolniona. Jako przyczynę podano przekształcenie struktury Zakładu. Kobieta odwołała się do sądu pracy. Proces jeszcze się toczy. W marcu 2003 r. pani doktor dostała zaproszenie na spotkanie wrocławskiego oddziału Towarzystwa Historii Medycyny i Farmacji. Profesor Edmund W. prezentował podręcznik 'Medycyna, wprowadzenie do studiów lekarskich'. Żaden z rozdziałów Marii K. nie znalazł się w tym skrypcie. - Ale w książce jest podrozdział o podobnej tematyce do mojego rozdziału 'Przedmioty humanistyczne'. Jego autorem jest profesor Edmund W. Kiedy cytował fragmenty, stwierdziłam, że zostały prawie żywcem przepisane z mojego opracowania - denerwuje się Maria K. - Gdzieniegdzie tylko dopisał słowa, których nie użyłam, lub pominął te, które napisałam. Edmund W. zarzeka się: - Nie ma fragmentów, które byłyby dosłownie wyjęte z pracy tej pani. Co najwyżej może być zbieżność zdań. Przecież definicje są hermetyczne i opisuje się je takimi samymi słowami. [czytaj dalej w Gazecie Wyborczej]. |