Sny Autor sztuki: Iwan Wyrypajew
Opis spektaklu
Jak opisać "Sny", pomijając całą część o fabule, której tu niemalże nie ma? Niewłaściwym jest opowieść, o czym jest spektakl, bo to należy zostawić wrażliwości widzów. Co zatem napisać, by dać jakiekolwiek wyobrażenie, a także zachęcić do obejrzenia?
Choć zdaniem Macieja Masztalskiego "Sny" to spektakl bardzo "adspectatorsowy", to jest on zupełnie inny od dotychczasowych przedstawień naszego teatru, choćby ze względów inscenizacyjnych i formalnych. Albowiem wszyscy aktorzy są wielkości dłoni i nie do końca przypominają ludzi. Pomieszczenia, w których się znajdują, stanowią cały ich świat. To niewielkie czarne bryły, szczelnie zamknięte i puste. Postaci sąsiadują ze sobą, co nie zmienia faktu, że są do bólu samotne. (Pewnie to sąsiedztwo jeszcze pogłębia niechcianą pojedynczość). "Sny" to collage ludzkich emocji, skarg, złości, tęsknot, wyrażonych w taki sposób, że dreszcz przeszywa. Pewna prozaiczność wypowiedzi zderzona z surrealizmem, gorzką poetyckością to częsty wynik narkotycznego upojenia, który nieobcy jest maluchom ze "Snów". Oto opowieść jednego z nich - chłopaka, który się jąka:
Pewien mój znajomy nie miał żył. Ani na rękach, ani na nogach, ani pod językiem. Szukał, ale nie znalazł. Wtedy zrobiło mu się bardzo zimno. W brzuchu pojawił się szron. Marzł i nijak nie mógł się ogrzać. Wtedy lekarze zapisali mu heroinę. Poszedł do apteki i kupił sobie całe opakowanie heroiny i strzykawkę i miał zamiar zrobić sobie zastrzyk. Musiał sobie heroinę wprowadzić do krwi, ale jak to zrobić nie mając żył. Wtedy pożyczył sobie żyły od ojca, ale nie pasowały, więc pożyczył sobie żyły od matki, ale też nie pasowały. Teraz cała rodzina leży w lodówce i nijak nie może się ogrzać.
Wymowę spektaklu zdecydowanie rozświetla bajkowa, co nie znaczy nieprawdziwa pointa. Ale tej na pewno nie zdradzę.
A.K.