Za nami Wieczór Polsko-Ukraiński w Operze Wrocławskiej [Relacja]
2022-03-20 20:18:17 | WrocławJaki jest dzisiejszy świat? Z perspektywy obecnych wydarzeń trudno znaleźć pozytywy, a jednak dla własnego spokoju ducha dobrze je mieć. Choć na terytorium naszego sąsiada dzieją się rzeczy tragiczne, to w nadwiślańskim kraju można dostrzec promyk nadziei na chwilę spokoju, oddechu i refleksji. Jak ważne jest niesienie pomocy potrzebującym wiadomo nie od dziś. A wsparcie może być różne – materialne, fizyczne i psychiczne. Opera Wrocławska postanowiła dołożyć swoją cegiełkę w budowaniu więzi między Polakami i Ukraińcami. 18 marca 2022r. o godz. 19:00 gmach instytucji wypełnili goście, by razem wysłuchać fantastycznych utworów ludowych oraz patriotycznych podczas Wieczoru Polsko-Ukraińskiego.
Solidarność
Ile tak naprawdę znaczy to słowo? O jego wartości przekonujemy się z dnia na dzień, coraz mocniej zauważając jego rolę. Solidarność to rodzaj pewnego zobowiązania względem uznanych przez siebie priorytetów. To współdziałanie i wsparcie, niezbędne to trwałego niesienia pomocy. Artyści Opery Wrocławskiej, jak i organizatorzy koncertu, wykazali się ogromnym przejawem empatii oraz stanowczym sprzeciwem wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Takie zachowania są szczególne potrzebne w tak dramatycznych warunkach, a chęć ich rozpowszechniania raduje zapewne niejedno serce.
Na scenie wystąpił niezastąpiony chór Opery Wrocławskiej pod batutą Anny Grabowskiej-Borys. Już na wstępie należy oddać im zasłużony ukłon, bo swoją obecnością dopełnili nie jeden wykon. Nie zabrakło oczywiście wspaniałych solistów, a wśród nich: Eliza Kruszczyńska, Anna Lichorowicz-Erdei, Tomasz Rudnicki, Aleksander Zuchowicz, Zoia Rolinska, Sergii Borzov oraz Mykhailo Hnatiuk. Gościnnie pojawiły się także ukraińskie artystki – Olga Tsymbaluk oraz Iryna Zhytynska. Przy fortepianie zasiadł Szymon Atys. Opera rozświetliła się barwami flagi Polskiej i Ukraińskiej.
Jedność
Ten koncert nie był zwykłym muzycznym wydarzeniem, na którym podziwiano tylko piękne wykony solistów i chóru. Było to znacznie większe przedsięwzięcie, angażujące wszystkich przybyłych gości. Należy zacząć od repertuaru. Pojawiły się w nim znane już z czasów szkolnych polskie utwory patriotyczne, a więc kiedy zabrzmiała „My, Pierwsza Brygada” w wykonaniu Tomasza Rudnickiego i chóru, nie sposób było nie nucić pod nosem. I wcale nie trzeba było, bowiem dyrygentka zaprosiła do wspólnego śpiewania publiczność, a czuwający nad sprawnym przebiegiem koncertu organizatorzy, wręczyli wszystkim papierowy rozkład, w którym znalazły się teksty czterech popularnych pieśni. Nieczęsto się zdarza, by śpiewacy i śpiewaczki, schodzili ze sceny i razem z widownią odśpiewali „Przybyli ułani pod okienko” czy „Sonce niżeńko”. Cudowne poczucie jedności zostało zachowane a z pewnością zapamiętane na długi czas.
Nie zabrakło również momentów dumy, wzruszeń i współczucia. Oprócz polskich utworów, zaprezentowano także ukraińskie pieśni, wstrzymujące oddech niejednego słuchacza. Po swoim występie głos zabrała ukraińska śpiewaczka, Iryna Zhytynska, która szczerze dziękowała Polakom za ich życzliwość i troskę, a na końcu życzyła najważniejszego – nieustannego poczucia bezpieczeństwa. Jej przemówienie spotkało się z ogromnym uznaniem wśród zgromadzonych, co zostało odzwierciedlone długim aplauzem. Wszyscy muzycy wykazali się, jak zwykle, fantastycznym talentem, co tylko podkreśla ich profesjonalizm. Cudownie było usłyszeć Chór Opery Wrocławskiej, szczególnie w refrenie „Hej, hej, ułani!”, w którym głośny śpiew niósł się poza ściany budynku.
Wsparcie można okazywać w różny sposób. Nie trzeba od razu przenosić gór, a wystarczy jeden mały gest, by zrobić dobry uczynek. W tych szczególnie trudnych czasach warto mieć na uwadze drugą osobę i jej problemy. Opera Wrocławska wykazała się dużym zrozumieniem, a jej otwarty sprzeciw wobec wojny i solidarność z Ukrainą, zasługują na uznanie. Ukłony należy skierować również w stronę występujących – ich niezawodny profesjonalizm rozświetlił ten wieczór, dodając do niego poczucie przynależności do społeczności.
Klaudia Kowalik
fot. Tomasz Gola