Trąbka do słuchania - recenzja spektaklu
2023-04-24 09:56:02 | WrocławWrocławski Teatr Współczesny zaprezentował nowy spektakl pt. „Trąbka do słuchania” w reżyserii Weroniki Szczawińskiej. Przedstawienie jest inspirowane książką Leonory Carrington i opowiada o poszukiwaczkach zaginionego Graala, które żyją w (post)apokaliptycznym domu spokojnej starości. Główna bohaterka zostaje tam przymusowo wysłana przez swoje „pociechy” i musi jakoś przystosować się do dziwnych zasad tam panujących i jeszcze dziwniejszych osób tam mieszkających. Czy warto to wszystko zobaczyć? Przeczytajcie recenzję przedstawienia „Trąbka do słuchania”!
W spektaklu „Trąbka do słuchania” tytułowy gadżet służy pomocą głównej bohaterce, która jest już w podeszłym wieku, podobne jak zdecydowana większość postaci, które tu poznajemy. Prawie wszyscy grani są przez znacznie młodszych aktorów i aktorki, ale scena przedstawienia wszystkich nie pozostawia złudzeń, a w dodatku kilka razy słyszymy ze sceny - Nie ufaj ludziom poniżej 70. roku życia.
Skoro już przy bohaterach mówimy, to bez wątpienia są oni jednym z najjaśniejszych punktów całego przedstawienia, tuż obok kapitalnych kostiumów i scenografii. Obsada w całości zachwyca nas występami, zarówno podczas solowych popisów (każdy dostał czas dla swojej postaci), jak też w przypadku dialogów i scen zbiorowych. Trudno wyróżnić jedną osobę, bo naprawdę każda z nich pokazuje tu ogrom talentu, charyzmy i wszechstronności.
Zobaczymy i usłyszymy nie tylko świetnie podany tekst, ale też piosenki, taniec, nieco pantomimy, a nawet wyjątkowo piękną grę na skrzypcach. Co ciekawe, instrument ten zostaje wykorzystany na sposoby o jakich wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Uwagę trzeba zwrócić także na niesłychanie wymyślne kostiumy, które często stają się również rekwizytem, a posługiwanie się nimi z pewnością stanowiło nie lada wyzwanie dla aktorów i aktorek.
W czasie spektaklu obsada kilkukrotnie przebiera się na oczach widzów, ale przebiega to sprawnie mimo dziwacznych konstrukcji, które artyści muszą na siebie zakładać. Nie ukrywa się tu nawet rozkładania scenografii, bo od tego cały występ się zaczyna, zgodnie z zasadą „efektu łał” na dobry początek.
Przez trzy godziny (z przerwą) podczas tego spektaklu niemal zawsze jest na co popatrzeć i czym się emocjonować, choć przyznajemy, że trafiają się też momenty słabsze, gdy tempo zwalnia, a na scenie nic ciekawego się nie dzieje. Dotyczy to głównie części po przerwie, która zdaje się nazbyt przegadana i pędząca niezdarnie w stronę zakończenia. To tu dostajemy wątek wspomnianego przez nas na początku Graala, ale nie jest to coś godnego uwagi.
Natomiast pierwsza odsłona potrafi zachwycić także za sprawą poczucia humoru, gdyż w założeniu „Trąbka do słuchania” jest komedią, pełną satyry i groteski. Faktycznie humoru jest tu bardzo dużo, a nawet za dużo, bo ostatecznie „działa” tylko nieco ponad połowa z zaproponowanych żartów. To oczywiście jest aspekt wyjątkowo subiektywny, więc możliwe, że rozbawi was więcej albo mniej scen niż nas. Musimy stwierdzić, że w „Trąbce do słuchania” najlepszy jest tzw. humor sytuacyjny i absurd, od którego łapiemy się za głowę i śmiejemy na głos razem z resztą publiczności.
Przy całej tej świetnej zabawie trudno jest wskazać jakiś jeden temat, szczególnie wybijający się na pierwszy plan. Motyw buntowniczego działania w wieku seniorskim raczej nie miał być tu na pierwszym planie. Problem siostrzanej wspólnoty i budowania nowej rodziny w ekstremalnych warunkach też potraktowano dość płytko. Nie zabrakło miejsca na dopieczenie instytucji Kościoła, ale to tylko zabawny dodatek. Chyba każdy widz musi samodzielnie odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki temat wybija się tu najbardziej i co porusza najsilniej. Oby tylko coś znalazł, bo inaczej „Trąbka do słuchania” skończy jako piękna i efektowna, ale tylko wydmuszka.
Michał Derkacz
fot. Filip Wierzbicki