"Szewcy" - najważniejszy dramat Witkacego na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu [FOTO]
2022-10-20 13:39:10 | WrocławStanisław Melski powraca do dramatu „Szewcy” po 40 latach! Jak mówi: - To była moja pierwsza duża rola. Tutaj graliśmy ten spektakl przez 6 lat, 158 razy! To był ogromny sukces. Teraz jego wersja jest 621. premierą Teatru Polskiego we Wrocławiu, a zaobaczymy ją już od 28 października 2022 roku. Sprawdźcie, co o swoich rolach myślą członkowie obsady i zobaczcie zdjęcia z próby przed premierą >>
Komentarze obsady
- Ja zaczynałem studia w 1984 roku, ale już 2 lata wcześniej byłem stałym widzem tego teatru i pamiętam doskonale te afisze z premierą spektaklu „Szewcy”. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że po 40 latach ja sam zagram w nowej wersji tej sztuki i to rolę Sajetana Tempe - mówi Dariusz Bereski.
- Muszę powiedzieć o pracy aktorskiej, bo już w czasie prywatnych urlopów poświęcaliśmy czas na naukę tekstu, by później, zaraz po premierze „Snu nocy letniej”, przystąpić do prób „Szewców”. W czasie wakacji uczyliśmy się tekstu, który jest gigantyczny, a sztuka trawa 2 godziny i 40 minut z przerwą. My niemal przez ten cały czas mówimy bez przerwy. Teraz właśnie pracujemy nad emocjami, by wszystko było trafione w punkt. Uczymy się jeszcze specyficznego języka Witkacego, groteski i kontaktu z widzem. Przed nami jeszcze wiele prób, a ciągle się coś zmienia, poprawia. Pracujemy nad tą niezwykłą formą, a tematów tu jest bez liku - wątek polityczny, dramat społeczny, walka płci i wiele więcej! - wyjaśnia Bereski.
- Moja rola jest niesamowita, bo pogłębiona o typowo ludzkie sprawy, szalenie aktualne, genderowe, transseksualne. Prokurator Robert Scurvy, jak mu się wydaje, jest zakochany w księżnej, ale za chwilę mówi: „Jaka szkoda, że nie posłuchałem rad tych homoseksualistycznych snobo-kretynów i nie wyzwoliłem się od kobiecości”. Zatem konflikt wewnętrzny postaci jest na każdym poziomie. Społecznym, bo jak mówi, wiesza bez przekonania. Osobistym, bo kiedyś był „obdarowany” złym dotykiem matki. On bije się ze swoim jestestwem, ale to będzie z dużym smakiem pokazane na scenie. To będzie między słowami, jak zwykle u Witkacego, czyli najtrudniej. Przy okazji tego tekstu jest ogromne pole manewru dla aktorów. Można wejść w role i pobawić się czystą, radosną i twórczą kreacją - mówi Marcin Piejaś.
- Każda z tych postaci ma swoje odzwierciedlenie we współczesnym świecie. Mamy np. prokuratora, który został ministrem sprawiedliwości przez telefon. Mamy przedstawicieli różnych klas społecznych - arystokrację i tych dążących do lepszego statusu. Mamy ludzi na stanowiskach bez przyczyny, a jedynie z powodu tego, jak są źli czy zmieszani z błotem. Nie wskazujemy palcem na żadną postać ze współczesnej polityki, ale to jest po prostu kondycja społeczeństwa. Ten dramat jest taki uniwersalny i przetrwał, bo opowiada o czymś, co zdarzyło się kiedyś, a trwa od zawsze. To mit o społeczeństwie - tłumaczy Piejaś.
- W tekście jest zabawa formą, a u nas na scenie będzie zabawa różnymi gatunkami. Pojawiają się sceny à la musicalowe, tańczymy, śpiewamy, uprawiamy pantomimę i inne gatunki, aby jak najlepiej oddać ten szaleńczy i jednocześnie genialny umysł Witkacego - zapowiada aktor.
- Od tego roku jestem na stałe w zespole Teatru Polskiego we Wrocławiu, a do tego jeszcze kończę moją edukację aktorską, więc to jest dla mnie wspaniałe wyróżnienie i wielkie przeżycie - uczyć się od profesjonalistów i zdobywać doświadczenie. To spełnienie marzeń! - mówi Marika Klarman-Gisman.
- Zdecydowanie bardziej na spokojnie podchodzę do ponownej pracy ze Stanisławem Melskim niż miało to miejsce za pierwszym razem. „Filadelfijska opowieść” to była moja pierwsza duża rola i większy stres, a teraz już dłużej się znamy, podobnie jak z całym zespołem teatru. Teraz jest już sama przyjemność i czerpanie doświadczeń - dodaje.
- Razem z Olą Chapko mamy za zadanie być bardzo kobiece i drapieżne, a w spektaklu śpiewamy i tańczymy, ale nie mamy tym razem kwestii dialogowych, a raczej jesteśmy cichymi obserwatorkami wydarzeń. Nie zdradzę więcej, ale będzie fajnie! - zachęca aktorka.
O spektaklu "Szewcy" w Teatrze Polskim we Wrocławiu
Naukowa sztuka ze "śpiewkami" w trzech aktach, najważniejszy dramat Witkacego, ukończony w 1934 roku. Autor nosił "Szewców" w sobie przez siedem lat, bo tyle z przerwami ich pisał; na inne swoje teksty dramatyczne potrzebował dwa-trzy tygodnie. Ze względu na problematykę polityczno-społeczną oraz wizjonerstwo i pasję demaskatorską dzieło porównuje się do "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego i "Nie-Boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego.
Znalazły się w "Szewcach" w syntetycznym skrócie główne wątki twórczości literackiej Witkacego: zanik indywidualności, zmierzch cywilizacji i sztuki, walka płci, tajemnica istnienia, nuda metafizyczno-egzystencjalna, a wszystko podlano groteskowym sosem. Nowatorstwo formalne i zacięcie profetyczne czynią z "Szewców" tekst uniwersalny - aktualny w każdym momencie historii, również dzisiaj.
Michał Derkacz
fot. Krzysztof Zatycki