Recenzje - Teatr

Maliny, mAlina, maligny

2007-01-18 09:43:45 | Wrocław

Do trzech razy sztuka? To już trzecia "Balladyna" w reżyserii Krystyny Meissner, trzecia jej interpretacja jednego z najważniejszych (a wszystkie są najważniejsze) dramatów Juliusza "Wielkim Poetą Był" Słowackiego.

Pierwsza ujrzała światło dzienne niemal przed ćwierćwieczem w Toruniu, na długo zanim to astronomicznie piękne miasto zasłynęło z pewnej kuriozalnej Radiostacji (przez duże "M" pisanej). Miejscem wystawienia drugiej wersji "Balladyny" był już Wrocław. A co z trzecią? - zapyta zniecierpliwiony czytelnik.

Ostatni jej wariant zaczyna się nieszablonowo. Po prostu na scenę wchodzą aktorzy. (Sic!) Potem zaś zaczynają grać. (Tak jest!) Zanim jednak zaczną, postanawiają ładnie się przywitać, takim przedszkolnym "Do-bry Wie-czór!". Przed reżyserką "Balladyny" pojawił się problem, polegający mianowicie na zaadaptowaniu wielkiego dzieła Mistrza Słowackiego (a wszystkie jego dzieła są wielkie, oczywiście), na właściwym zaktualizowaniu jednej z najbardziej znanych Jego tragedii. Pułapek, perfidnie czających się gdzieś w ukryciu było mnóstwo - mankamentem adaptacji dzieł Wielkich Romantycznych Wieszczów na współczesną modłę może być choćby szeroko pojęte przedobrzenie. Czyli transgresja (modne słówko), przekroczenie granicy. W takim przypadku pierwotny tekst jest często kaleczony - zamiast rymów mamy hiphopowe, często czerstwe rymowanie (imitujące fristajl, zamiast Wielkiej czy małej Improwizacji), bądź ich zupełną likwidację i redukcję poetyckiego języka. Pomijając sam tekst, uwspółcześnianie dzieł naszych przepotężnych Romantyków może polegać na futurystycznej koncepcji scenograficznej, bądź charakteryzatorskiej - czyli na przykład obserwujemy aktorów czołgających się w rytmie techno po deskach teatru, gdzie taki Gustawo - Konrado - Dresiarz pląsa w masce przeciwgazowej, z odkurzaczem na umięśnionych plecach. Konrad ten będzie miał ponadto szczęście, jeśli reżyser spektaklu nie zmieni mu płci, w ramach szerzenia tolerancji. Oczywiście przesadzam. Oczywiście celowo.

"Balladyna" we wrocławskim Teatrze Współczesnym to spektakl złotego środka. Jak już wyżej wspomniałem, aktorzy po prostu wchodzą na scenę. Ni stąd, ni zowąd - przypadkowo jak przechodnie w tłumie. Pozornie nieskładnie. Jest to jednak tłum wysoce zorganizowany. Zabieg wykorzystany przez reżyserkę polega na jednoczesnym wprowadzeniu na widok wszystkich pojawiających się w przedstawieniu postaci. Nikt nie czeka na swą kolej gdzieś za parawanem, drewutnią. Jak jeden mąż, organizm, doskonale z sobą zgrani, znający swe miejsce, nie pchający się za wszelką cenę na pierwszy plan. Scenografia (pierwszej części przedstawienia) zredukowana została do minimum, ograniczona do cudownie kiczowatego obrazka Najświętszej Panienki oświetlanego przez elektryczne świeczki, kilku skrzynek, pojemników, dwóch zwisających lin, kotła i organów. W drugiej części przeciwnie, atakuje nas mnóstwo malinowoczerwonego pluszu. Sami aktorzy jako tłum w większości nie wyróżniają się, albo inaczej - wyróżnia ich przeciętność właśnie, powielona szarość. Sprawiają wrażenie przezroczystych - i to wychodzi zdecydowanie na korzyść, nie odczuwa się bowiem zdystansowania, oddalającego widzów od widzianych, obserwatorów od obserwowanych. Po przerwie w połowie spektaklu przekonałem się na ile było to przekonujące, gdy rozgadana publiczność dosłownie nie zauważyła wejścia artystów na scenę.

Sama historia jest jak pacierz znana, towarzyszy nam od podstawówki. Balladyna, Alina, Goplana, Kirkor, Pustelnik, Grabiec - czyli dramat narodowych postaw, podszyty zbrodniczą naturą, pijaństwem, okrucieństwem, zakłamaniem. Ponadto goplański mit o początkach narodu polskiego, przesycony fantastycznymi zjawiskami. Wszystko niesamowicie ironiczne, gryzące. Współczesna „Balladyna" posiada nowoczesną twarz. Ale bez cienia przesady. Czy Pustelnik (Zdzisław Kuźniar) obecnie mógł przybrać inną postać niż człowieka bezdomnego (lecz nie Judyma, a kloszarda z krwi i kości), zbierającego drobne do plastykowego puzderka, nerwowo wyściełającego swe posłanie - matę z kartonu? Czy Kirkor (Piotr Łukaszczyk) nie przybrałby postaci marzącego o zwycięstwie kibica futbolu, z napisem „Polska" na sportowej koszulce? Może i nie, jednak wizja Krystyny Meissner jest mimo wszystko bardzo przekonująca. Najciekawiej chyba prezentuje się Goplana. W stroju à la wczesna Majka Jeżowska, ( czytaj: w różowych getrach i turkusowym topie), nie przypomina ni trochę „dziwnego stworzenia z mgły i galarety", która ma w sobie „coś rybiego". Ponadto Skierka, kobietka o twarzy złego dziecka frywolnie dmuchająca dymem z cygar. W ogóle podejście do detalu w spektaklu jest bardzo luźne, nie chodzi tu bowiem o wierne odzwierciedlenie rzeczywistości, mimo to jednak widz czuje silny kontakt "Balladyny" ze współczesnością, utożsamia się z teatralnym światem.

Najwierniejsze jest podejście do samego tekstu. Okazuje się, że Słowacki może być przyjęty w oryginale bez żadnych ulepszeń, drastycznych interwencji w słowo, w styl - i przyjęcie to odbywa przez widza się raczej bez torsji. Nawet fonetyka pozostała niezmieniona, zupełnie jak za czasów genialnemu Juliuszowi współczesnych. Największe brawa należą się za brak wszelkiego pietyzmu, sakralnego namaszczenia. Aktorzy bez czołobitności (a ze swobodą, wdziękiem, czasem z pazurem nawet) i naturalnie odtwarzają świat, operują słowem z wielką gracją, obywając się bez makabrycznych modyfikacji na nim. Co tu dużo mówić - "Balladynę" ogląda się świetnie. Krystyna Meissner wydobyła z tragedii Słowackiego detale wyjątkowo precyzyjnie, chirurgicznie, nie dokonując na niej krwawego mordu. Wystarczyło kilka przenikliwych cięć. A (używszy cytatu) "ten, co w laurach chodzi, autor niniejszej sztuki, słusznie wam opowie, że odkąd nosi wieniec laurowy na głowie, piorun weń nie uderzył". Niech mnie kule biją - Słowacki wielkim raperem był!

Grzegorz Czekański
(grzegorz.czekanski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: Balladyna, recenzja
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Kolejność fal
Kolejność fal - recenzja spektaklu Wrocław

Wrocławski Teatr Współczesny zrealizował nagrodzoną sztukę Filipa Zawady.

Misiaczek
Misiaczek - recenzja spektaklu Wrocław

Scena Wrocławskiego Teatru Lalek zamienia się w las, w którym mały miś nie może zasnąć.

Pierwsze razy
Pierwsze razy - recenzja spektaklu studenckiego [AST Wrocław] Wrocław

Oceniamy przedstawienie w reżyserii Jakuba Krofty.

Polecamy
nikt nie spotyka nikogo
Nikt (nie) spotyka nikogo - recenzja spektaklu Wrocław

Rozprawa o istnieniu w Instytucie im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu.

Białe małÅźeństwo - Teatr Polski Wrocław
Białe małżeństwo - recenzja spektaklu Wrocław

Jedna z bardziej kontrowersyjnych sztuk Tadeusza Różewicza w nowej wersji w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Ostatnio dodane
Kolejność fal
Kolejność fal - recenzja spektaklu Wrocław

Wrocławski Teatr Współczesny zrealizował nagrodzoną sztukę Filipa Zawady.

Misiaczek
Misiaczek - recenzja spektaklu Wrocław

Scena Wrocławskiego Teatru Lalek zamienia się w las, w którym mały miś nie może zasnąć.

Popularne
Zmarł Dariusz Siatkowski
Zmarł Dariusz Siatkowski

11 października, w wieku 48 lat, zmarł znany polski aktor, Dariusz Siatkowski. Przyczyna śmierci nie jest znana, jak poinformował Teatr im. Jaracza w Łodzi, gdzie przez ostanie lata pracował aktor, śmierć nastąpiła nagle w jednym z hoteli poza Łodzią.

W przeddzień czegoś większego
W przeddzień czegoś większego

Z Bartoszem Porczykiem - zwycięzcą Przeglądu Piosenki Aktorskiej w 2006 oraz twórcą spektaklu "Smycz", która stała się ważnym wydarzeniem na kulturalnej mapie Wrocławia - o pracy w teatrze i planach na przyszłość rozmawia Marcin Szewczyk.

"Gry" na wielu poziomach
"Gry" na wielu poziomach

W 1988 roku w jednym z izraelskich kibuców 11 mężczyzn zgwałciło 14-letnią dziewczynkę. W późniejszym procesie sądowym jedynie 4 spośród nich zostało uznanych winnymi i skazanych na karę pozbawienia wolności.