Jak poeta w McDonaldzie
2008-10-15 13:42:00 | WrocławWłodzimierz Majakowski zyskał nową twarz. Od dziś patrzy i ocenia nas oczyma Bartosza Woźnego, bohatera spektaklu Krystyny Meissner „... np. Majakowski".
Jak zachowałby się poeta-idealista Majakowski przeniesiony z ogarniętej porewolucyjnym szale Rosji do współczesności? Prawdopodobnie byłby nią jeszcze bardziej rozczarowany.
W pierwszej części Wrocławskiego Teatru Współczesnego widzimy bolszewicką Rosję. Rewolucja zdążyła przepoczwarzyć się w swoją własną karykaturę, na ulicach panuje strach, a niedoborom towarów towarzyszy również niedobór człowieczeństwa. W takich warunkach Majakowski chce przeprowadzić próbę generalną swojej „Pluskwy". Twórcy dwoją się i troją, by spełnić wymagania zniesmaczonego, lecz wszechwładnego cenzora. Ten jednak krzywi się coraz bardziej, aż w końcu zdegustowany opuszcza salę prób. Pozbawiony złudzeń Majakowski wskakuje do wehikułu czasu i przenosi się do XXI wieku.
Czy nasze czasy bardziej przypadną mu do gustu? Raczej nie, zwłaszcza jego symbolem okaże się manekinowaty redaktor (świetny i irytujący zarazem Tomasz Cymerman), gospodarz programu na żywo „Wiwisekcja Show". Jego pozbawiona jakichkolwiek grymasów, do bólu profesjonalna twarz uosobia wszystko, co współcześnie najgorsze. Wyzucie z emocji. Tabloidyzację mediów i polityki. Jałowość telewizyjnych debat. Ignorancję i duchową mcdonaldyzację. A przede wszystkim pustkę.
„...np. Majakowski" bawi, przeraża, ale przede wszystkim zachwyca. Zachwyca aktorstwem (szczególne brawa dla Bartosza Woźnego, Tomasza Cymermana, Andrzeja Mastalerza, Katarzyny Michalskiej i Łucji Burzyńskiej), pomysłem i rozmachem. Aż można zatęsknić za czasami, gdy wódka lała się strumieniami, a brud przyczepiał się głównie ludzkich ciał, rzadziej zaś dusz i umysłów. W sterylnej rzeczywistości brakuje bowiem nie tylko dobra, ale i jakichkolwiek prawdziwych podniet.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)