Figle Teatru Sztampa
2010-05-28 10:51:10 | WrocławSpektakl "Figlarne miłości" w reżyserii Małgorzaty Pilczuk to sztuka pełna inteligentnego humoru. Scenariusz napisany został na podstawie zbioru opowiadań Milana Kundery "Śmieszne miłości". Tematyka spektaklu to różne oblicza miłości widziane głównie oczyma mężczyzn.
Akcja rozgrywa się w zwykłym szpitalu, na dyżurce. Bohaterami są ceniony lekarz, dr Havel (Krzysztof Szymański), facet z krwi i kości, lekarka - dr Ewa (Mariola Kojder) - wieku średniego, wciąż samotna i flirtująca, pielęgniarka - Elżbieta (Małgorzata Pilczuk), młoda i niezaspokojona, piękna i wulgarna, ordynator (Jurek Łątka) - lekarz, dojrzały mężczyzna, szczęśliwy mąż i kochanek oraz Flajszman (Jacek Kupczak) - praktykant, młody elegancik, nonszalancja z "założonymi rękami".
Bohaterom uprzyjemnia czas picie wina. Elżbieta wypija więcej niż to wskazane dla pielęgniarki na dyżurze i zaczyna ostentacyjnie podrywać dr. Havla. Havel jest oburzony zachowaniem pielęgniarki. "Potrafisz otrzeć się biustem o mężczyznę stojącego pięć metrów dalej!" - krzyczy. Ordynator szpitala, który jest żonaty (ale twierdzi że "największym nieszczęściem dla mężczyzny jest szczęśliwe małżeństwo - nie ma najmniejszej nadziei na rozwód") nie rozumie zachowania doktora Havla. Doktor Havel jest jak Śmierć - bierze wszystko. Nie chce jednak Elżbietki, która usiłuje za wszelką cenę zrobić w szpitalu striptiz. Spektakl pokazuje klasyczne relacje na linii kobieta-mężczyzna, niebezpieczne gierki damsko-męskie. Mogłoby się wydawać, że mężczyźni Kundery to typowi seksiści, postrzegający kobietę wyłącznie jako obiekt do zdobycia. Ten stereotyp zostaje jednak złamany - mężczyźni również tęsknią i kochają. Cierpią z miłości, dla miłości wykorzystują i dla niej dają się (najczęściej nieświadomie) wykorzystywać. Sztuka wypełniona jest zabawno-smutnymi anegdotami. Finalne przesłanie pokazuje, że niezależnie od indywidualnej postawy kochać warto, bo właśnie dzięki miłości jesteśmy w stanie odkryć pełnię swego człowieczeństwa.
W grze aktorów teatru Sztampa nie zabrakło profesjonalizmu. Oprócz spadającej peruki Ordynatora wszystko działało bez zarzutu, razem z kapitalną sceną striptizu Elżbietki, która ściągała z siebie niewidzialne części garderoby. Akcja rozwijała się ciekawie, a inteligentne dialogi niejednokrotnie wywoływały śmiech widzów. Publiczność żywo reagowała i dopowiadała lub komentowała kwestie aktorów. Muzyka Jaromira Nohavicy była wesoła, dostosowana do klimatu spektaklu. Cały czas aktualna tematyka sztuki potrafiła skutecznie zainteresować widzów. Nie zabrakło również prowokacji i sztampy. Scenariusz został trafnie skonstruowany i niewątpliwie zachęca do przeczytania opowiadań Kundery. Na pochwałę zasługuje także scenografia szpitalna - prosta, lecz niezwykle funkcjonalna, bez zbędnego efekciarstwa. Publiczność odebrała spektakl z entuzjazmem. Każdego, kto chce się przekonać, że miłości mogą być zabawne, irracjonalne, przerysowane, karykaturalne i śmieszne, zachęcam do obejrzenia tej sztuki.
Teatr Sztampa, "Figlarne miłości". Spektakl grany na Sali Teatralnej w budynju C-13 Politechniki Wrocławskiej
Małgorzata Kohut
(malgorzata.kohut@dlastudenta.pl)