Chamstwo - recenzja spektaklu
2023-01-30 12:19:24 | Wrocław28 stycznia 2023 roku we Wrocławskim Teatrze Współczesnym odbyła się premiera spektaklu „Chamstwo” autorstwa Agnieszki Jakimiak oraz Mateusza Atmana, których zainspirowała nominowana do literackiej nagrody Nike książka Kacpra Pobłockiego. Czy warto przyjść na to przedstawienie, zwłaszcza jeśli chcemy się trochę… odchamić?
Spektakl odwołuje się do ponurej podróży w przeszłość
opisanej w antropologicznym eseju Kacpra Pobłockiego pt. „Chamstwo”. Widać to
bardzo dokładnie zwłaszcza w drugiej części, gdy na scenę wchodzą cztery
aktorki, a ich występ skupia się głównie na przywołaniu wiejskich zwyczajów
Polski niemal pierwotnej, w której kopulacja z wisielcem czy gonitwa za
piorącymi w rzece dziewczynami przybierały postać rytuałów, dziwiących jedynie
przyjezdnych obserwatorów.
Twórcy zabierają nas w podróż do przeszłości trudnej, nieprzyjemnej i często tak absurdalnej, że podobnie jak u postaci na scenie, wywołany w widza śmiech traktować trzeba bardziej jak mechanizm obronny niż zdrowy akt radosnego oczyszczenia. „Chamstwo” to spektakl terapeutyczny, w którym (zwłaszcza w pierwszej, „męskiej” części) jesteśmy obserwatorami i jednocześnie uczestnikami seansu, którego bohaterowie rozprawiają się ze stereotypami, prawdami, mitami i obyczajami, gdzie tytułowe „chamstwo” staje się wspólnym mianownikiem.
Każdy występuje tu pod swoim prawdziwym imieniem, ale wypowiadany tekst zdaje się być odgórnie narzucony, tylko czasem sprawiając wrażenie osobistych wynurzeń w postaci improwizacji, jak w scenie z mobbingiem w teatrze podczas prób kilku Andrzejów. Całość jest wyjątkowo tragikomiczna, ubierając ponure zwyczaje w zabawne gesty i słowa. Tutaj śmiać będziemy się głównie przez łzy, mając świadomość, że wszystkie twarze chamstwa były, a może i nadal są naszymi twarzami, a już z pewnością naszych przodków.
W pierwszej części jest kilka wspaniałych momentów (choćby scena z gigantycznym kołtunem), a i aktorskie popisy bywają znakomite. Nieco słabiej jest niestety po przerwie, bo choć (równie utalentowane) panie bardzo dużo biegają, krzyczą, zawodzą, robią inscenizacje obscenicznych gestów śpiewają i przeklinają (scena „spier****nia”), to wartościowej treści jest znacznie mniej, a obserwujemy bardziej wspomnienia polskiej wsi niż jakieś aktualnie istotne zjawiska i problemy. Wyjątkiem jest tylko (zakorzeniona w nas) przemoc seksualna i potrzeba łatwego dostępu do pigułki poronnej.
Głos ten, choć ważny i potrzeby, jest jednak wygłoszony na scenie tak bezceremonialnie i dobitnie jak tylko się da, jakby widownia intelektualnie faktycznie była na poziomie wspominanego chamstwa. Przedstawienie jest pozbawione pola do analizy własnej, nie skłania do przemyśleń, bo i diagnozę i lek wciska nam się bezpośrednio do gardła.
Jedna z bohaterem wspomina, że spektakl o Polsce musi być niewygodny, nawiązując do scenografii. Faktycznie „Chamstwo” ogląda się niewygodnie - w przenośni, ale również dosłownie, gdyż siedzimy na pieńkach, symulujących pozostałość wyrąbanego lasu, by powstało miejsce na naszą ojczyznę. Dla widzów, cierpiących na problemy z kręgosłupem będzie to nie do zniesienia, a i ci zupełnie sprawni szybko poczują „ból d*py” i to nie dlatego, że urazi ich obraz Polski chamskiej i skołtunionej.
Spektakl „Chamstwo” mimo wszystko trzeba zobaczyć i ocenić samodzielnie, bo jest to jedno z tych dzieł, które mocno spolaryzują publiczność. Jednych zmęczy zarówno tematyka jak i sposób jej podania, a innych zachwyci czarny humor, świetne aktorstwo i mocny przekaz. Pamiętajcie, że oceniając spektakl Agnieszki Jakimiak i Mateusza Atmana jednoznacznie negatywnie bez dogłębnego przemyślenia, będziecie mieli i z nimi i z nami… na pieńku.
Michał Derkacz
fot. Natalia Kabanow