Broadway we Wrocławiu!
2008-10-06 08:57:43 | Wrocław„A Chorus Line" Capitolu sprawił, że z wreszcie z Broadwayem łączy Wrocław coś więcej, niż tylko kolorowe lampki na budynku Teatru Muzycznego. Nowy musical w doskonały i wyważony sposób łączy w sobie wyrafinowany i artystyczny minimalizm, z wielką pompą, którą znamy z nowojorskich estrad. Jeżeli dodać do tego jeszcze ważny morał, na usta ciśnie się jedno słowo - rewelacja!
Premiera "A Chorus Line" odbyła się w off-broadwayowskim Public Theatre w 1975 r. Krótko potem spektakl został przeniesiony do prestiżowego Shubert Theatre, gdzie był grany przez piętnaście lat. Polska inscenizacja jest wiernym przeniesieniem tej realizacji. Reżyserię powierzono amerykańskiej tancerce, choreografce i reżyserce Mitzi Hamilton, która nie tylko była pierwowzorem i odtwórczynią jednej z głównych postaci, ale też przygotowywała "A Chorus Line" w ponad trzydziestu miastach na całym świecie. Tłumaczeniem tekstów piosenek i całego libretta zajął się Tymon Tymański.
Nie ma lepszego momentu na to, by pokazać w Polsce „A Chorus line". Przygotowany przez Mitzi Hamilton musical, opowiadający o castingu aktorów z grupy, drugoplanowych, zwraca uwagę na problem gwiazdorstwa, realizacji marzeń. W czasie, kiedy jesteśmy zalewani programami typu „Mam talent" czy „Tańczą na lodzie", sztuka przypomina o gwiazdorstwie prawdziwym. „Wszystko dobre, co jest robione z miłości' - śpiewają aktorzy. Bo być gwiazdą to nie wywoływać skandale, ale ciężko pracować i kochać to, co się robi. Tak proste, a zapominają o tym zarówno polskie „gwiazdy", jak i polska publiczność.
Spektakl jest o "chorus girls" i "chorus boys", czyli tych, którzy śpiewają i tańczą w grupie, a nie solo, na pierwszym planie. Opowiada o scenicznym castingu, który zmienia się w historię o życiu, przeszłości i pragnieniach grupy młodych, ambitnych ludzi. Bohaterzy sztuki bardzo różnią się od siebie, ale łączy ich to, że wszyscy kochają taniec. Oczywiście każdy chciałby być gwiazdą. Broadway to dżungla, w której trzeba nie tylko wykazać się talentem, ale umieć też ciężko pracować i konsekwentnie dążyć do wyznaczonych sobie celów. A czasem też potrafić nieźle kombinować.
Co zrobić, by zabłysnąć, i wyróżnić się, stojąc na castingowej linii z kilkunastoma innymi kandydatami? Bohaterowie obnażają swoje lęki, błędy przeszłości, często na naszych oczach uświadamiają sobie, gdzie zaprowadził ich taniec.
W warstwie formalnej musical jest perfekcyjny - długie przygotowania dały oczekiwany efekt. Zarówno sceny zbiorowe, jak i indywidualne, wypadają zachwycająco. Taniec Cassie (Bogna Woźniak) - razem ze wspaniałą grą świateł i luster zapiera dech w piersiach. Aktorzy - znani ze scen teatrów muzycznych w całym kraju - są znakomici - nie tylko pięknie śpiewają i tańczą, ale też kreują przekonujące i prawdziwe postaci. Każdy z bohaterów to kreacja sama w sobie, wszyscy momentalnie zyskują sympatię u widza. A widz, mimo że szybko ma swojego faworyta w tym castingu, gdy przychodzi moment decyzji - trzyma kciuki za wszystkich.
Choć „A Chorus Line" prawie nie ma scenografii i rekwizytów, jest sztuką barwną i pełną wizualnych efektów. Wzrusza i bawi, ani przez chwilę nie nudzi, mimo że trwa prawie dwie i pół godziny. To znakomity spektakl muzyczny i mądra przypowieść o tym, że - choć brzmi to banalnie - marzenia się spełniają.
Joanna Jaszczak
(joanna.jaszczak@dlastudenta.pl)