KOMENTARZ
Od kiedy Zygmunt Solorz przejął piłkarski Śląsk, przyzwyczailiśmy się już, że co roku rozbudzane są apetyty wrocławskich kibiców poprzez zapowiadanie wielkich transferów do WKS-u. Niestety, przyzwyczailiśmy się również do tego, że pod koniec każdego okienka transferowego czujemy duży niedosyt. Jak było tym razem?
Nie inaczej, nad czym bardzo ubolewamy. Władze klubu potrafią stawiać trenerowi Tarasiewiczowi spore wymagania przed rozpoczęciem rozgrywek (np.: minimum piąte miejsce na mecie rozgrywek), lecz nie potrafią wyłożyć pieniędzy na transfery, dzięki którym cel ten mógłby stać się realny do wykonania. W porównaniu do takich zespołów jak Legia, Wisła, Polonia, Górnik czy chociażby Widzew oraz Ruch, które wydają "grube" miliony na letnie wzmocnienia, Śląsk wypada co najwyżej jak biedny kopciuszek, którego na siłę wrzucono na piłkarskie salony.
Do tej pory wrocławianie sfinalizowali tylko dwa transfery. Pierwszy z nich to Waldemara Sobota z MKS-u Kluczbork, natomiast drugi to dwukrotny król strzelów ligi boliwijskiej - Argentyńczyk Cristian Omar Diaz. Piłkarz z Kluczborka był wyróżniającym się zawodnikiem w poprzednim sezonie w pierwszej lidze, jednakże nie możemy być pewni jak poradzi sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trwają również negocjacje w sprawie sprowadzenia do Wrocławia Remigiusza Jezierskiego oraz Łukasza Gikiewicza, ale tych transferów na dzień dzisiejszy pewni być nie możemy.
Natomiast jeśli chodzi o Diaza to historia już nieraz pokazała, że piłkarze z Ameryki Południowej nie zawsze radzą sobie w polskich realiach. Można przytoczyć w tym miejscu przykład prezesa Ptaka, który za swoich rządów w Pogoni Szczecin zrobił z miejscowego klubu prawdziwy "Brazylijski Dream Team", lecz niestety nie uchroniło to jego drużyny przed degradacją z Ekstraklasy.
Jak będzie z Argentyńczykiem? Tak naprawdę czas pokaże. Mamy tylko nadzieje, że podczas zbliżającej się niedzielnej prezentacji, Śląsk choć trochę zaskoczy nas czymś pozytywnym...
Marcin Szczupider
(marcin.szczupider@dlastudenta.pl)
