DBE: wielki mecz we wrocławskiej Orbicie!

W meczu na szczycie Dominet Bank Ekstraligi Bergson Śląsk Wrocław przegrał z Prokomem Treflem Sopot 80:81.  O zwycięstwie gości przesądził świetny meczu Donatasa Slaniny, zdobywcy 35 punktów i fatalna skuteczność Śląska z linii rzutów osobistych.

Spotkaniu Śląska z Prokomem towarzyszyło ogromne zainteresowanie kibiców. Bilety na ten mecz rozeszły się w ciągu jednego dnia, handlowano nimi nawet na internetowych aukcjach! Ranga spotkania była tak duża, że na mecz wybrali się politycy Platformy Obywatelskiej - szef klubu parlamentarnego PO, Bogdan Zdrojewski, oraz przewodniczący sejmiku dolnośląskiego, Andrzej Łoś.

Po efektownej prezentacji koszykarzy, oprawionej w sztuczne ognie, na parkiecie pojawiły się pierwsze piątki. Śląsk w składzie: Kisner, Fon, Jancikin, Tomczyk, Elliott, goście w zestawieniu: Hamilton, Dalmau, Slanina, Wójcik, Besok. Pierwszy gwizdek sędziów i...zaczęło się!

W pierwszej połowie lepiej prezentowali się wrocławianie. Po pierwszej kwarcie było 23:20 dla Śląska, w drugiej Bergson powiększył przewagę i do przerwy było 44:36. Podopieczni Andreja Urlepa dobrze spisywali się w obronie, imponowali też grą na deskach. Po pierwszej połowie Śląsk miał 21 zbiórek przy zaledwie 6 Prokomu!  W Śląsku dobre zawody rozgrywał Dominik Tomczyk (po I połowie 12 punktów - przy skuteczności 100%! - i 8 zbiórek), a pewnością na rozegraniu imponował Dean Oliver (6 asyst). Mógł się też podobać Glen Elliott, który dobrze radził sobie w obronie z Besokiem i Wójcikiem i nieźle spisywał się w ataku (6 punktów). Amerykanin grał jednak tylko w pierwszej połowie.
W Prokomie po pierwszej części gry na wyróżnienie zasługiwał jedynie Donatas Slanina, który w tej części meczu rzucił 3 "trójki". Litwin był wyraźnie pobudzony - w pierwszej kwarcie zarobił faul techniczny za dyskusję z sędziami - i sam ciągnął grę Prokomu. 

Kibice w Orbicie mogli mieć nadzieję, że Śląsk w drugiej połowie utrzyma prowadzenie. Ich marzenia rozwiały się jednak bardzo szybko. Gospodarze przez pierwsze 5 minut gry wyglądali na kompletnie zagubionych, w niczym nie przypominali pewnego i twardego zespołu z pierwszej połowy. W Prokomie zaś na dobre rozszalał się Slanina, który cztery razy trafił zza linii 6,25 m. Trójkę dołożył Rashid Atkins i w 26. minucie było 58:48 dla Prokomu!  

Od tego momentu mecz nabrał niesamowitych rumieńców. Śląsk pozbierał się po ciosach Prokomu, a ciężar gry wziął na siebie Dean Oliver. Amerykanin najpierw efektownie wszedł pod kosz, później trafił za trzy, a na koniec rzucił z półdystansu, sprytnie wymuszając przy tym faul Atkinsa. Wrocławianie wzięli się też solidnie do pracy w defensywie i zdołali zmniejszyć straty do 6 "oczek" (60:66).

Jeśli trzecia kwarta była ekscytująca, to czwarta przypominała już najlepsze horrory Hitchcocka. Od pierwszych minut wrocławianie zaciekle gonili Prokom, ale gdy tylko się zbliżali, rewelacyjny Slanina karcił ich "trójką".Tak było choćby w 38. minucie, kiedy po celnym rzucie Olivera było 73:76 dla gości. Slanina od razu "sypnął" trójkę i Prokom oddalił się na bezpieczniejszą odległość. 
Ostra walka toczyła się zwłaszcza pod koszami, gdzie koszykarze nie żałowali łokci. W Śląsku Oliver Stevic jak lew walczył z Wójcikiem, w Prokomie rywali nie oszczędzał Masiulis. Litwin zarobił nawet faul niesportowy - pod koniec kwarty złapał w pół mijającego go Hyżego. 

Dzięki waleczności w obronie i skutecznej grze w ataku, Śląsk stopniowo odrabiał straty. Nieco ponad minutę przed końcem meczu emocje w Orbicie sięgnęły szczytu. Najpierw celną trójką popisał się Tomczyk, po chwili jedno "oczko" z rzutu wolnego dołożył Stefański i na tablicy wyników pojawił się rezultat 77:79. W następnej akcji Kisner wymusił stratę na Atkinsie, a Oliver przymierzył za trzy, wyprowadzając Śląsk na prowadzenie. Do końca meczu pozostało 19 sekund, a wrocławianie prowadzili 80:79! Trener Prokomu Eugeniusz Kijewski musiał wziąć czas, a kibice w Orbicie szaleli z radości. Nie było nikogo, kto by siedział, wszycy stali i z wypiekami na twarzy oczekiwali dalszych akcji.

Śląskowi tego wieczora nie było jednak dane wygrac. Na 2,2 sekundy przed końcem Atkins wykorzystał błąd Kisnera w obronie i niepilnowany spokojnie wszedł pod kosz. Rzut rozpaczy Olivera z 7 metrów nie osiągnął celu i mecz skończył się wynikiem 81:80 dla Prokomu.

Zwycięstwo Prokom zawdzięcza rewelacyjnemu Slaninie. Litwin był w piątek świetnie dysponowany strzelecko (10/13 za trzy, 5/5 z wolnych), kończąc mecz z dorobkiem 35 punktów. Koledzy z zespołu powinni postawić mu duże piwo, bo gdyby nie jego fenomenalna forma, to Prokom wróciłby z Wrocławia na tarczy.

O Śląsku można zaś powiedzieć, że przegrał na własne życzenie. Zaważyły fatalnie wykonywane rzuty wolne - wrocławianie mieli w tym elemencie gry zaledwie 59% skuteczności! Grając z mistrzem Polski, na marnowanie okazji na łatwe punkty nie można sobie pozwolić. Trzeba jednak powiedzieć, że było to najlepszy mecz Śląska w sezonie. Gdyby nie feralne 5 minut w III kwarcie, wrocławscy koszykarze mogli pokusić się o zwycięstwo. Nie udało się, jednak widoki na przyszłość dla Śląska są bardzo optymistyczne. Bergson Śląsk można traktować jako uważać za jednego z faworytów do zdobycia mistrzostwa Polski.

Bergson Śląsk Wrocław - Prokom Trefl Sopot 80:81 (23:20, 21:16, 16:30, 20:15)

Bergson Śląsk: Dean Oliver 18 (2x3), Dominik Tomczyk 16 (3), Radosław Hyży 12, Tim Kisner 8, Oliver Stević 7, Glen Elliott 6, Marcin Stefański 6, Miha Fon 3 (1), Nikola Jestratijević 2, Branislav Jancikin 2, Aleksandar Dimitrovski 0.

Prokom Trefl: Donatas Slanina 35 (10), Rashid Atkins 11 (1), Christian Dalmau 9, Justin Hamilton 6, Huseyin  Besok 5, Adam Wójcik 4, Tomas Masiulis 4, Filip Dylewicz 3, Michael Andersen 2, Jeff Nordgaard 2.

Gracz meczu: Donatas Slanina

Sędziowali: Grzegorz Bachański, Janusz Calik i Piotr Pastusiak