Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

33 numer zastrzeżony Pippena

2005-12-10

Dzisiejszy dzień jest kolejną niezwykle ważną datą w historii Chicagowskich Byków. Oto wieczorem , w hali United Center odbędzie się uroczysta ceremonia zastrzeżenia koszulki Chicago Bulls z numerem 33. W koszulce tej zdobywał punkty dla klubu z „wietrznego miasta”  sześciokrotny mistrz NBA, wybrany do grona 50 Najlepszych Graczy Wszechczasów, siedmiokrotny uczestnik Meczu Gwiazd NBA Scottie Pippen. Z tej okazji przeprowadzono wywiad z zawodnikiem :
 
 
Adam Fluck: Czy ciężko sobie wyobrazić uczucia i emocje, które będą towarzyszyć Tobie, rodzinie, przyjaciołom, trenerom i byłym kolegom z zespołu podczas ceremonii zastrzeżenia Twojego numeru w hali United Center ?

Scottie Pippen: Zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Staram sobie przypomnieć jak przebiegają takie uroczystości, ale nie pamiętam nawet Michaela. ( red.-  Jordana ) To jest jedna z takich chwil, w których jesteś bardzo szczęśliwy, ale chcesz mieć to jak najszybciej za sobą. To dla mnie najważniejsze osiągniecie. Mój numer koszulki nigdy nie był zastrzegany wcześniej. To dla mnie niesamowite, ponieważ wiem, że nikt inny nigdy nie włoży koszulki z tym numerem.
 
A.F.: Czym się teraz zajmujesz po tym jak wycofałeś się z profesjonalnego uprawiania koszykówki ?

S.P.: Spędzam sporo czasu w domu z dzieciakami. Lubię wyskoczyć na pole golfowe , o ile pogoda na to pozwala i przeprowadzam analizy meczów dla ESPN. Te wszystkie czynności sprawiają, że ciągle jestem czymś zajęty. Ponadto prowadzę mały biznes w Arkansas i sam go doglądam.
 
A:F.: Wspomniałeś, że spełniasz się w telewizji ESPN. Czy chcesz skoncentrować się na komentowaniu meczy NBA jako kolejny rozdział w Twoim życiu ? Czy myślisz o prowadzeniu jakiejś drużyny ?

S.P.: Komentuję mecze i jest mi na razie z tym dobrze. Oferty pracy trenowania profesjonalnej drużyny zdarzają się rzadko. Nie ukrywam, że chciałbym kiedyś prowadzić jakiś team, ale na razie czerpię przyjemność z audycji. Pozwalają mi one być bardziej elastycznym i spędzać więcej czasu z rodziną. Mam wielką nadzieję, że któregoś dnia powrócę do gry.
 
A:F.: Czego będzie Ci najbardziej brakowało ? Możliwości rywalizacji z innymi, atmosfery i towarzystwa kumpli z szatni czy może czegoś innego ?

S.C.: Obu. Naprawdę brakuje mi rywalizacji na boisku, ale tęsknie też za „szatnią”. Nie ma nic lepszego niż świadomość bycia w grupie zawodników , który łączy wspólny cel. Nie brakuje mi tego wszystkiego w takim stopniu, że czuję, iż chciałbym wrócić znowu na boisko, ale pomaga uświadomić, jaką wspaniała rzeczą było móc grać w koszykówkę. Tak naprawdę zaczynasz za tym tęsknić, gdy już tego nie ma.
 
A.F.: Czy pamiętasz okres czasu, w którym okazało się, że masz potencjał, aby być kimś więcej niż tylko dobrym zawodnikiem ? Pamiętasz kiedy poczułeś, że to wszystko pojmujesz ?

S.P.: Wszystko zaczęło mi się układać po zakończeniu trzeciego sezonu w lidze. Poczułem, że jest kilka rzeczy, które muszę zrobić aby być lepszym – nabrać trochę wagi i siły. Podczas kolejnego sezonu miałem niesamowite migreny, co miało wpływ na to, że nie czułem się na siłach, aby się rozwijać. Trochę wiązało się to z moim stylem życia i trwało do czasu, aż uświadomiłem sobie, że musze zacząć dbać o siebie jeśli chcę się wznieść na wyżyny.
 
A.F.: Gdy byłeś młodszy, czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie, że Twoja kariera tak się rozwinie ?

S.P.: Od zawsze marzyłem o tym, że pewnego dnia będę grał w NBA, tak samo jak każdy dorastający dzieciak myśli o tym by zarabiać na życie grając w kosza. Obrałem grę za cel w życiu i powoli wspinałem się coraz wyżej. Oczywiście nikt nie wyszedł do mnie z otwartymi rękami i stypendium, ale okazje się nadarzały co jeszcze bardziej mnie motywowało.
 
A.F.: Jako freshman ( red. – student pierwszego roku ) w Central Arkansas nie dostałeś stypendium i wziąłeś udział w programie pracy dla studentów. Czy mógłbyś powiedzieć, że pierwszy rok w koledżu miał jakiś decydujący wpływ na kierunek Twojej kariery ?

S.P.: Nie miał żadnego wpływu. To była po prostu praca, taka jaką wykonywałem po sezonie z innymi zawodnikami ćwicząc i grając w kosza. Koniec końców dostałem stypendium. Wcześniej poczyniłem pewne postępy jako gracz, poczułem się silniejszy fizycznie. Mój trener to widział i dał mi szansę. Nie byłem zdeterminowany w żaden sposób przez ten program dla studentów i wiedziałem, że dodatkowy rok pomoże mi wybrnąć ze złej sytuacji gdybym tego potrzebował.
 
A.F.: Gdybyś miał wybrać jedną osobę, która najwięcej pomogła Ci w czasie trwania Twojej kariery, kto by to był ?

S.P.: Prawdopodobnie byłby to trener z liceum, Donald Wayne [ Hamburg High School ]. Nie myślałem poważnie o grze w kosza na poziomie uniwersyteckim dopóki nie poznał mnie z jego coachem z czasów gdy grał w koledżu, który dał mi szansę. Spotkaliśmy się i powiedział mi, że chce mnie spróbować w Central Arkansas. Opowiedział mi o coachu, który tam trenował ( Don Dryer ), o tym jak grał dla niego i o tym, iż powinienem oddać się jego ręce. Przewidzieli, że pomimo tego, że nie mam stypendium mam duże szanse, aby je dostać. Po tym wszystkim zdałem sobie sprawę, że chce iść na studia. Trener bardzo mi pomógł, a ja skwapliwie z tego skorzystałem.
 
A.F.: Sezon 93/94 był sezonem, który Phil Jackson określił jako najbardziej satysfakcjonujący podczas jego okresu pracy z Bykami, byłeś wówczas jednym z kandydatów do MVP ( red. – Najwartościowszy Gracz Sezonu ) i niemal doprowadziłeś Chicago Bulls ( bez Jordana ) do finałów konferencji wschodniej. Na którym miejscu stawiasz tamten sezon w swoim prywatnym rankingu ?

S.P.: To był jeden z lepszych moich sezonów, ale jako zespół nie osiągnęliśmy tyle ile chcielibyśmy. Grałem świetnie patrząc z indywidualnego punktu widzenia, prowadziłem w zespole w wielu statystykach i ogólnie mieliśmy świetny sezon. Jeśli chodzi o sezony zasadnicze to uznaję go za najlepszy. Nie zdobyliśmy mistrzostwa, ale jako zespół bardzo się skonsolidowaliśmy i to było widać. To wszystko było nieskomplikowane. Doszedł Toni Kukoc, dla którego był to pierwszy sezon w NBA i był on jednym z dwóch czy trzech nowych graczy w zespole. Ten rok dał mi wiele radości z gry i ciągle byliśmy dobrym teamem, pomimo braku Michaela Jordana.
 
A.F.: Slam-dunki i rzuty trzypunktowe okupują dzisiaj pierwsze miejsca w rankingach najefektowniejszych akcji, ale za Twoich czasów największą wagę przywiązywano do defensywy. Co zainspirowało Cię do zostania tak świetnym obrońcą i jak to osiągnąłeś ?

S.P.: Myślę, że to wszystko wychodzi z chęci walki i konkurowania z innymi graczami. To stało się dla mnie naturalne, a zaczęło się od facetów takich  jak Rory Sparrow i Sam Vincent, którzy na treningach próbowali zabrać mi piłkę , kiedy zaczynałem jako młodziutki obrońca.
Zawsze próbowali wybić mnie z rytmu, dlatego ja starałem się odwrócić rolę i zdobyć przewagę. Wiedza o obronie jest czymś na czym mogę stuprocentowo polegać.
 
A.F.: Czyli, nie miałeś tej mentalności agresywnego obrońcy dopóki nie trafiłeś do Bulls ?

S.P.: Myślę, że zawsze posiadałem ten instynkt. Wejście do ligi NBA, gdzie gra jest bardziej agresywna, brutalna i agresywna zadziałało na moją korzyść.
 
A.F.: Co, według Ciebie, było najważniejsze aby zostać najlepszym zawodnikiem grającym dla reszty zespołu ?

S.P.: Od zawsze grałem tak aby gra sprawiała jak najwięcej radości innym, nieegoistycznie. Myślę, że takie podejście sprawiało, że koledzy z zespołu lubili grać ze mną. Taka bezinteresowna postawa i wygrywanie to pierwsze czego się nauczyłem.
 
A.F.: Przeciwko którym zespołom lubiłeś najbardziej grać i dlaczego ?

S.P.: Kiedy zaczynałem to byli to Detroit Pistons. To był team grający w naszym stylu. Później byli New York Knicks. Dla mnie to byli głównie Knicksi. Musieli pokonywać te same przeszkody , które pokonywaliśmy my. To zawsze był zespół, który musieliśmy pobić, aby zdobyć pierścień mistrzowski. Oni nigdy nie zdołali wygrać grając przeciwko nam i to właśnie był czynnik, który sprawiał, że gra była tak fascynująca. Ciągle próbowali dokonać tego , co dokonaliśmy my pokonując Pistons.
 
A.F.: Analogicznie, czy możesz wymienić jakiegoś zawodnika, z którym konfrontacja była dla Ciebie największym wyzwaniem ?

S.P.: New York Knicks mieli tylu skrzydłowych... Xavier McDaniel, Larry Johnson, Johnny Newman... z nimi walczyłem na parkiecie. Charles Oakley był graczem, z którym walczyłem przez całą karierę. Byliśmy wrogami na parkiecie, ale przyjaciółmi poza nim.
 
A.F.: Jak każdy gracz doświadczyłem wzlotów i upadków podczas całej kariery. Patrząc z teraźniejszego punktu widzenia, czy jest coś co zrobiłbyś inaczej ?

S.P.: Prawdopodobnie znalazłbym sposób, aby grać cztery czy pięć lat dłużej – nie skakałbym tak dużo przez parę lat mojej kariery. [śmieje się] Będąc szczerym to nie wiem czy jest coś co chciałbym zmienić. Nie da się grać bez końca. Gdybym był bardziej zapobiegawczy być może udałoby mi się uniknąć paru kontuzji, i w konsekwencji grać parę lat dłużej. Uczysz się na własnych błędach, kontuzje to rzecz, której żaden gracz nie jest w stanie przewidzieć i uniknąć.
 
A.F.: Minęło ponad siedem lat od kiedy Byki wygrały swój szósty mistrzowski tytuł. Który pierścień znaczy dla Ciebie najwięcej ?

S.P.: To zawsze będzie pierwsze mistrzostwo. Nie można z niczym porównać pokonania Lakersów na ich własnym parkiecie. To był sukces, absolutnie, z górnej półki wygrać z nimi trzy razy z rzędu w Los Angeles. To było niesamowite uczucie , granie przeciwko Magicowi, koszykarzowi, który był moim idolem na parkiecie i poza nim. Granie przeciw niemu i takim zawodnikom jak Jabbar i Worthy... to było wielkie Showtime.
 
A.F.: Przez większość część kariery grałeś z największym koszykarzem wszechczasów. Opisz jakie relacje łączyły Cię z Jordanem.

To było coś wspaniałego. Oboje wiedzieliśmy czego oczekujemy od siebie nawzajem i potrafiliśmy uświadomić sobie co możemy zrobić dla naszego zespołu, aby wygrywać każdego wieczoru. Myślę, że Michael czuł, że jest odpowiedzialny za pewne elementy i ja jestem odpowiedzialny za inne. Cokolwiek się nie działo , po prostu wiedzieliśmy co zrobić by wygrywać. Podjęliśmy się różnych wyzwań.
 
A.F.: Wygląda na to, że dzięki tym mistrzostwom, pochwałom i rekordom fani i koledzy z zespołu zapamiętają Cię jako wielkiego zawodnika. Grałeś jako gwiazda o mentalności godnej naśladowania i z wiedzą o tym jak wygrywać mecze. Jakie to będzie miało dla Ciebie znaczenie ?

S.P.: Chcę być zapamiętany dla tych wszystkich powodów – zarówno jako wielki gracz , ale też facet , który sprawiał , by inni czerpali radość z gry. Mam nadzieję, że udawało mi się pomóc kolegom czerpać przyjemność jak i też bawić się samą grą w koszykówkę. Ostatecznie, byłem po prostu gościem, który grał twardo i chciał wygrać.

Rozmowa ukazała sie na stronie www.nba.com

Tłumaczenie: Wojtek Wójcik
 
          za www.nba.com

 

Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama