VOO VOO kameralnie…
2005-12-10 00:00:00 | Wrocław
W piątek, 18 listopada, po raz trzeci w ciągu półtora miesiąca było można posłuchać we Wrocławiu grupy Voo Voo. Tym razem pojawili się na scenie jednego z wrocławskich … liceów. W trójce (bo o niej mowa) odgrywali rolę głównej gwiazdy, przeglądu kapel licealnych – Wybryk. Koncert był nietypowy od początku do końca. Począwszy od miejsca – sala gimnastyczna – a skończywszy na tym, iż licealiści nie znali zbyt dobrze twórczości dwudziestoletniego zespołu. No ale teraz będą musieli nadrobić zaległości, bo Voo Voo – jak chyba z resztą zawsze – dało z siebie wszystko. Dla 500 osób (więcej na pewno by się nie zmieściło) zagrali swoje największe dzieła m.in. „Stanie się tak, jak gdyby nigdy nic”, „A gdy będę miał dzwon”, „Pozytywne wibracje” i nawet „Konstytucje”. Ten ostatni numer wykonują czasem wspólnie z Lechem Janerką – ten jednak, tym razem tylko się przysłuchiwał (był obecny na imprezie). Licealiści pomimo braku znajomości m.in. tekstu, bawili się doskonale ! Stworzyli aurę koncertu rockowego (ludzie na rękach, kocioł itp.). Dodatkowo atmosferę podgrzewała specyfika sali – brak wentylacji to stały element Wybryku. Ogólnie rzecz biorąc było naprawdę bardzo przyjemnie i kameralnie. Doskonale spisała się grupa techniczna – oświetlenie jak na sale gimnastyczną było bardzo dobre. Wg mnie, na szczególne wyrazy uznania zasługuje Mateusz Pospieszalski. Facet robi tak niesamowite rzeczy na saksofonie i wprawia swój głos w nietypowe drgania (stylizuje go na murzyński), że aż człowiekowi ciarki po plecach z wrażenie przechodzą. Jak dla mnie – takie koncerty, w które grupa naprawdę się angażuje – mogą się odbywać znacznie częściej, niżeli 2 razy na półtora miesiąca. A przypomnę, iż w ostatni weekend występowali tylko dla pięciuset osób. Warto się nad tym zastanowić, idąc na koncert wielkiej gwiazdy, która po „beznamiętnym odbębnieniu” swojego rzuca się od razu na kasę – by odebrać gażę za występ. Marcin Owczarek
|