Hydraulofon, czyli zamknięta w szklanej tubie plątanina rurek i wentyli; kryształofon, wyglądający jak połączenie ręcznej maglownicy z kolekcją kieliszków; rotakorda – coś jak czara patefonu sklejona z fragmentami napędu motorówki.
A do tego przystosowane do pracy pod wodą skrzypce, mikrofony, wodne organy i zestawy perkusyjne…Zebranie dziwnych, podwodnych sprzętów, opanowanie ich obsługi i jednoczesnego śpiewania tak, by się nie utopić oraz choreografii w pełnym zanurzeniu, bez aparatów tlenowych i często w kompletnej ciemności, zajęło grupie kierowanej przez Lailę Skovmand i Roberta Karlssona dziesięć lat.
Efekt eksperymentów (i morderczych treningów) jest olśniewający. To nie tylko, rzecz jasna, koncert, ale także widowisko, oprawione kunsztowną grą światła, mające swoją dramaturgię i przesłanie. Dźwiękowe fenomeny generowane przez podwodnych wirtuozów zalecają się swoją „dziwnością”, ale sama muzyka – harmonijna, wypełniona rytmem, naturalna – pozostaje przystępna i szybko trafia do tej komory serca, w której chowają się dziecięce emocje dorosłego człowieka.
ip
|
|
|
|
||||
|
|
|
|
||||
|
|
|
|
||||
|
|
|
|
||||
|
|
|
|
||||
|
|
|
|
||||
|
|
|
|
||||
|
|