Wizja lokalna w ZOO
2004-05-06 00:00:00 | Wrocław
Karmienie niedźwiedzia w Ogrodzie Zoologicznym zakończyło się tragedią. Zwierzak oderwał stopę swojemu opiekunowi. W środ, przeszło rok po tych wydarzeniach, sąd przeprowadził wizję lokalną w dziale zwierząt drapieżnych, żeby odtworzyć przebieg wypadku Pracownik zoo prezentował sędziemu, jak wygląda karmienie niedźwiedzi, którędy podaje się pokarm i gdzie wtedy znajduje się zwierzę. - Niemożliwe, żeby przez otwór o wysokości 18 cm niedźwiedź zdołał wysunąć łapę, mającą 16 cm grubości i chwycić nią stopę, niedźwiedzie nie mają przecież zagiętych do dołu pazurów - tłumaczył Marek Suwor, inspektor BHP z Ogrodu Zoologicznego. Tymczasem Janusz M., były pracownik zoo, któremu niedźwiedź oderwał stopę, twierdzi, że właśnie tak było. Do tragicznego wypadku doszło w jedną z sobót w marcu 2003 r., kiedy karmił niedźwiedzia. W boksie był sam. Mocował się z kratą oddzielającą pomieszczenia dla zwierząt, znajdującą się przy otworze, którym podawano pojemniki na wodę. Zwierzę było wtedy w drugiej części klatki, zajęte jedzeniem. Mężczyzna twierdzi, że nie słyszał, jak drapieżnik do niego podchodzi. Nagle spojrzał w dół i zobaczył jego łapę na swoim kaloszu. Niedźwiedź zaczął wciągać nogę opiekuna do klatki przez otwór na wodę. Ciągnął z taką siłą, że mężczyzna upadł. Zaczął odganiać niedźwiedzia metalowym prętem. Zwierzak odszedł w końcu, trzymając gumiaka opiekuna. Janusz M. był w tak dużym szoku, że nie zauważył nawet, że niedźwiedź razem z butem urwał mu stopę. Szybko wsiadł do meleksa i odjechał. Dopiero napotkani po drodze goście zoo wezwali pogotowie. Inspekcja Pracy, która badała, jak doszło do wypadku, stwierdziła zaniedbania po stronie dyrekcji Ogrodu Zoologicznego. - Zgodnie z przepisami zwierzęta drapieżne powinno karmić dwóch pracowników a nie jeden, jak było w tym przypadku - mówił po wizji Leszek Wilniew z PIP. - Poza tym otwór, którym podawano wodę, powinien być zabezpieczony specjalną kratką. Tymczasem żadnej kratki nie było tam od dłuższego czasu. Dyrektor Ogrodu Zoologicznego uważa, że winę za wypadek ponosi pracownik, który nie zachował ostrożności i prawdopodobnie nogą usiłował wepchnąć pożywienie przez otwór do klatki. O niedopełnienie obowiązków i niewłaściwy nadzór nad pracownikami Państwowa Inspekcja Pracy oskarżyła kierownika działu zwierząt drapieżnych i jego asystenta. Ich proces toczy się właśnie przed sądem grodzkim. Sędzia Anna Kegel po raz pierwszy brała udział w tak nietypowej wizji lokalnej. - Nie bałam się, będąc w boksie, czułam się bezpiecznie pod opieką pracowników zoo - mówiła po wyjściu z budynku z niedźwiedziami. - Czyja wersja wypadku jest prawdziwa - byłego pracownika czy dyrekcji zoo? - dopytywali dziennikarze. - Na razie trudno cokolwiek powiedzieć, przeprowadziliśmy oględziny, które pomogą nam wyobrazić sobie, jak doszło do tego nieszczęśliwego wypadku. Tylko poszkodowany pracownik wie, jaki był jego przebieg. Wyrok w tej sprawie zapadnie w czerwcu. |