Strzelanina w Katowicach: 2 osoby ciężko ranne
2004-05-21 00:00:00 | Wrocław
Uzbrojony w pistolet mężczyzna wtargnął w piątek do biura Funduszu Rozwoju Budownictwa w centrum Katowic. Postrzelił dwóch pracowników firmy i zabarykadował się wewnątrz. Po trwających ponad godzinę negocjacjach antyterroryści obezwładnili napastnika i uwolnili zakładników. Sprawca, to prawdopodobnie zdesperowany klient firmy, działającej w tzw. systemie argentyńskim. 'Udało nam się ustalić tożsamość mężczyzny i numer jego telefonu komórkowego. Policyjny negocjator nakłonił go do pojawienia się w drzwiach. Mężczyzna został natychmiast obezwładniony przez policjantów z brygady antyterrorystycznej, a ranni trafili do szpitali' - relacjonował rzecznik śląskiej policji, kom. Grzegorz Olejniczak. Gdy uzbrojony mężczyzna wtargnął do budynku, w biurach funduszu były trzy osoby. Dwaj pracownicy zostali poważnie ranni w brzuch, trzeciemu nic się nie stało.
|
Jeden z rannych został zoperowany w katowickim szpitalu św. Elżbiety. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. O rokowaniach co do stanu zdrowia drugiego pacjenta, lekarze nie chcą się na razie wypowiadać. Jest operowany w poliklinice MSWiA, o pomoc w zabiegu poproszono specjalistę ze Śląskiej Akademii Medycznej.Policyjne informacje o przebiegu zdarzenia są, jak dotąd, skąpe. Nie wiadomo, kto zawiadomił policję o ataku uzbrojonego mężczyzny, ani czy zgłaszał on jakieś żądania. Policja nie chce mówić o domniemanych motywach strzelaniny, tłumacząc, że trwa ich ustalanie. Poinformowano jedynie, że napastnik zostanie szczegółowo przesłuchany, gdy otrząśnie się z szoku. Sprawca to człowiek w średnim wieku. Jak dowiedziała się PAP, mężczyzna nie kierował się motywem rabunkowym. Nieoficjalnie policjanci potwierdzają, że czuł się oszukany przez fundusz działający w systemie argentyńskim. Najprawdopodobniej było to powodem jego desperacji.Wśród osób zgromadzonych przed siedzibą funduszu były osoby, które przyjechały do biura firmy, ale nie mogły wejść, bo teren otoczyła policja. Jeden ze klientów firmy powiedział reporterom PAP, że przyjechał upomnieć się o swoje pieniądze. Według niego, fundusz udziela kredytów w tzw. systemie argentyńskim. 'Wpłaciłem 2,5 tys. zł zaliczki na kredyt mieszkaniowy. Nie wiedziałem wtedy, że to system argentyński, firma nie przyznawała się do tego. Teraz nie mam ani tych pieniędzy, ani kredytu' - powiedział pragnący zachować anonimowość świadek. Dodał, że nie zdziwiłby się, gdyby to zdesperowany klient był sprawcą strzelaniny.Mimo starań, PAP nie udało się zlokalizować siedziby zarządu funduszu i skontaktować z jej przedstawicielami. Po wpisaniu nazwy firmy, internetowe wyszukiwarki wskazują jedynie strony, związane m.in. z systemem argentyńskim. System argentyński polega na samofinansowaniu się w ramach utworzonej grupy. Oznacza to, że grupa osób podpisuje umowę i wpłaca określoną kwotę. Jej część firma (organizator konsorcjum) to zysk i koszty dla organizatora systemu. Reszta może być przeznaczona na udzielanie pożyczek.Procedura przyznawania pożyczek jest powtarzana najczęściej w terminach miesięcznych. Ostatni członkowie systemu, którzy otrzymują pożyczki, w rzeczywistości sami je sobie sfinansują. Nie można wykluczyć, że pożyczka nie zostanie udzielona nigdy, nawet po długim oczekiwaniu i wpłacaniu składek, bo pieniędzy na to nie wystarczy. Źródło: [Onet.pl] |