Opis spektaklu
„Halkę” reżyseruje Grażyna Szapołowska - niezmiernie utalentowana i wielokrotnie nagradzana polska aktorka filmowa, teatralna i telewizyjna.
„Zależało mi, aby reżyserię „Halki” powierzyć osobie, która związana jest przede wszystkim z filmem i teatrem, a przez to może mieć inne spojrzenie na operę.” – mówi Marcin Nałęcz-Niesiołowski, dyrektor Opery Wrocławskiej. „Bardzo spodobała mi się wizja pani Grażyny Szapołowskiej i dlatego właśnie jej powierzyłem reżyserię tej opery.” – dodaje Marcin Nałęcz-Niesiołowski.
„Gdy zaproponowano mi reżyserię „Halki” poczułam się bardzo wyróżniona. Kiedy los przynosi taką propozycję, trudno powiedzieć nie – mówi Grażyna Szapołowska. I dodaje: Pierwsza moja myśl była taka, aby Halka urodziła na scenie i żeby to dziecko zachować… Pomyślałam także, aby zrobić tę operę w kolorach biało-czarnych fotografii. Wprowadzam na scenę wilki, wprowadzam szczury… Mam nadzieję, że moja wizja „Halki” przypadnie widzom do gustu.”
Operę współtworzy wielu wybitnych specjalistów, m.in. Brage Martin Jonassen – światowej sławy norweski scenograf i projektant kostiumów, Krzysztof Trebunia-Tutka – wybitny muzyk, nauczyciel muzyki góralskiej, śpiewu i tańca oraz Klaudia Carlos Machej – tancerka, choreograf, specjalizująca się w polskich tańcach narodowych.
Dzieło najpierw w wersji dwuaktowej, miało premierę w Wilnie, w roku 1848. Wersja czteroaktowa, najbardziej znana, została zaprezentowana w Warszawie dziesięć lat później.
Tradycje operowe we Wrocławiu sięgają pierwszej połowy XVII stulecia. Już od roku 1627 Ballhaus (Dom Zabaw) przy dzisiejszej ulicy Wita Stwosza odwiedzały wędrowne zespoły, zapoznając publiczność z nowinkami teatralnymi i operowymi.
„Halka”
Dyrygent: Marcin Nałęcz-Niesiołowski
Reżyseria: Grażyna Szapołowska
Scenografia i kostiumy: Brage Martin Jonassen
Reżyseria świateł: Tomasz Filipiak
Choreografia: Krzysztof Trebunia-Tutka, Klaudia Carlos Machej
Projekcje multimedialne i mapping: Piotr Maruszak
Asystent reżysera: Hanna Marasz
Asystent dyrygenta: Adam Banaszak
Kierownik chóru: Anna Grabowska-Borys
Obsada:
Halka - Joanna Zawartko*, Natalia Rubiś*, Anna Lichorowicz
Jontek - Jury Horodecki*, Zdzisław Madej*
Janusz - Szymon Mechliński*, Marcin Hutek*
Stolnik - Tomasz Rudnicki, Bartosz Urbanowicz*
Zofia - Karolina Filus*, Hanna Sosnowska
Dziemba - Jakub Michalski, Szymon Gąsiorowski, Sergii Borzov
Dudarz - Jakub Michalski, Szymon Gąsiorowski, Sergii Borzov
Góral - Paweł Walankiewicz, Aleksander Zuchowicz
Bilety na spektakl
Kiedy i gdzie grają
Zdjęcia ze spektaklu
Obsada i twórcy spektaklu
Recenzje, wiadomości
Komentarze i opinie
-
Halka [0]Jan Florek
2019-01-30 16:18:50Recenzja opery Halka W ostatnich dniach poszedłem do opery wrocławskiej na Halkę w reżyserii pani Szapołowskiej. Uczono mnie w szkole, że Moniuszko napisał Halkę (dla pokrzepienia serc) by upamiętnić i przedstawić jednocześnie polską kulturę szlachecką i polską kulturę ludową (góralską). Jako motyw wybrał wątek miłosny między szlachcicem a góralka. Głównym celem Moniuszki było obudzenie w ówczesnych Polakach poczucia godności i dumy narodowej. Chciałem również otrzymać od Moniuszki ożywczą i radosną dawkę patriotyzmu polskiego. Pragnąłem znowu zobaczyć pyszne stroje szlacheckie i góralskie, zobaczyć piękne tańce narodowe i piękne pieśni polskie. Srodze się rozczarowałem. Niestety reżyserka wycięła z opery Halka całą polskość, i cały polski patriotyzm. Nie wiadomo gdzie opera ma miejsce - czy w Turcji, czy na scenie są baszowie tureccy, czy może w Japonii. Reżyserka usunęła wszystkie stroje narodowe. Nie zobaczysz szlacheckiego kontusza, nie uświadczysz szlacheckiej karabeli, ani pasa słuckiego , ani butów safianowych. Górale chadzają bez góralskich ciupag, bez szerokich pasów góralskich, bez rzetelnych parzenic, bez pistoletów za pazuchą, a co gorsza bez białych wełnianych góralskich portek, ino w jakichś pomarańczowych, bordowych, lub kolorowych atrapach i do tego źle uszytych, bo wiszących na nich jak na cherlakach. Reżyserka usunęła również tańce narodowe. Nie było strojów więc i nie było tradycyjnego poloneza, ani klasycznego mazura, ani oberka, ani kujawiaka. Wszystko to zastąpione baletem. Nikt nie potrafił zatańczyć klasycznego tańca zbójnickiego tylko znowu jakiś balet. Wykonawcy pseudo-mazura oczywiście bez polskich fryzur, bez podgolonych łbów szlacheckich, tylko z włosami uczesanymi w stylu japońskim w węzeł spięty z tyłu głowy. N scenie pierwszoplanowo występuje pijany pseudo-góral, który popijając z butelczyny potyka się i straszy widzów, że się wreszcie przewróci. Pani reżyser powinna wiedzieć, że szlachta polska piła w domu i przy stole, lub przy stole w ogrodzie, a górale pili przy stole w knajpie lub w domu. Nie pętali się pijani publicznie z butelkami w rękach. A co zrobiła reżyserka z Jontkiem. Łazi sobie łajza po scenie, oczywiście bez ciupagi, patrzy w lustro i śpiewa sobie do lustra, które trzyma na wyciągniętej ręce przed sobą. Scenografia pożal się Boże. Matka Boska z dzieciątkiem Jezus przedstawiona najszkaradniej jak tylko można, by wyszydzić pobożności i religijność polskiego prostego ludu. A co oznaczał ten przeogromny medalion wielometrowej średnicy, który zawisł na sceną ? Komu on był potrzebny i co on przedstawiał ? A może to glejt na przychylne acz kłamliwe recenzje. Całą opera w dominującym kolorze szarym, białym i czarnym jako te wilki co biegają po scenie. Smutna i ponura. Jest to najbardziej dziadowsko wyreżyserowana opera Moniuszki, nie tylko w ciągu ostatnich stu lat od odzyskania niepodległości, ale w ogóle od czasu jej pierwszej inscenizacji. Polski wtedy nie było, ale była polska opera narodowa. Dzisiaj niby jest Polska, ale nie ma opery narodowej. Zmarnowane pieniądze z naszych podatków, zmarnowane pieniądze widzów, którzy zapłacili za bilety.