"Wycinka" dla koneserów [RECENZJA]
2014-10-28 08:14:55 | WrocławNie wróżę „Wycince” w reżyserii Krystiana Lupy wielkiego sukcesu komercyjnego. To spektakl dla koneserów teatru, takich, którzy są w stanie wysiedzieć w fotelu bez bombardowania emocjami, nie potrzebują fajerwerków, żeby zachwycić się sztuką. Ale i po to właśnie jest teatr, aby nie schlebiać masowym gustom, ale powodować intelektualny ferment i skłaniać do dyskusji.
Wyzwaniem może być zwłaszcza pierwsza część spektaklu. Mniej wprawni widzowie szybko zaczynają się kręcić w fotelu i tracić cierpliwość. I to mimo tego, że na scenie dzieją się rzeczy ważne i ciekawe. Oto trafiamy bowiem na „artystyczną kolację” do domu Auersbergerów. Wśród zaproszonych gości jest m.in. sam Thomas Bernhard (Piotr Skiba). Bernhard jest tutaj outsiderem. Nie zajmuje miejsca przy stole, wieczerzę obserwuje głównie z boku. Pełni raczej rolę narratora, który nie szczędząc gorzkich słów, przedstawia kolejnych pojawiających się gości oraz tłumaczy stosunki panujące przy stole. Goście oczekują na przyjście gwiazdy wieczoru – wielkiego Aktora Teatru Narodowego (gościnnie Jan Frycz) opromienionego właśnie sukcesem swojej roli w „Dzikiej Kaczce” Ibsena. To zadufana w sobie postać z miejsca wzbudza wesołość i gdy w drugiej części przedstawienia zjawia się na scenie, akcja od razu nabiera rumieńców.
Lupa nie wystawia środowisku artystycznemu zbyt pochlebnej wizytówki. To smutne, żałosne postaci, które dawne ideały wymienili na kasę, stołki i zaszczyty. Jak tresowane kundelki podskakują wokół niekompetentnych, ale posiadających władzę urzędników. Są puści jak wydmuszka. Pogrążeni w marazmie wygłaszają komunały, obnażając swoją intelektualne i moralne ubóstwo. Reżyser nie ma litości dla starych, nie pozostawia też suchej nitki na młodych. Nowe pokolenie przez większość spektaklu milczy albo głupkowato się chichra. Gdy okazjonalnie „wieczni debiutanci” (Adam Szczyszczaj, Michał Opaliński) otwierają usta, nie wypływa z nich nic poza młodzieńczą fanfaronadą. Zakładają maskę artysty, by przykryć swoją ignorancję i pustotę. Chcą się buntować, nie wiedzą jednak przeciwko czemu, są zdezorientowani, brakuje im głębszej refleksji i kompetencji intelektualnych, by dostrzec sedno problemu, spojrzeć z boku, jak cała ta „artystyczna śmietanka” jest skompromitowana i przeżarta zgnilizną.
„Wycinka” stawia też pytania o rolę teatru. Nie brakuje tu aluzji do ostatnich wojenek między wrocławskim Teatrem Polskim a władzami województwa, któremu polega placówka. Są więc – mniej lub bardziej - zawoalowane żarty o „nowym dyrektorze” czy „farsach, które najlepsze są w Warszawie”, a także o sytuacji w Starym Teatrze pod dyrektorstwem Jana Klaty (nawiązania do kontrowersyjnego spektaklu „Do Domaszku” – „tak okropnym przedstawieniu, że mi się flaki przewracały”, jak mówi jeden z bohaterów „Wycinki"). Lupa zdaje się więc przypominać, że podobne problemy są uniwersalne – trawiły środowisko artystyczne i w Austrii w latach 80. ubiegłego wieku, są też aktualne dziś.
Wycinka, reż. Krystian Lupa, Teatr Polski we Wrocławiu, premiera 23 października 2014
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)
Fot. Natalia Kabanow