Byliśmy, gadaliśmy - Teatr

Wrocek 2005 - dzień 3.

2005-11-29 00:00:00 | Wrocław

Wrocek 2005 - dzień 3.

To już czas niestety, ostatni dzień festiwalu Wrocek 2005 nadszedł. Chwile najpiękniejsze i oczekiwane, wręczenie nagród i oklaski, ale także pokazy galowe nagrodzonych kabaretów. Nastąpił dzień uśmiechania się do wszystkich, przymilania i prawienia właściwych dla tej profesji komplementów.

Dziarsko wchodzę do Impartu, aby zająć swoje miejsce wśród licznej widowni. Ten jakże trudny proces udało mi się ukończyć w chwili, kiedy na scenie pojawił się znany nam już doskonale, konferansjer – Marek Sobański. Jego strój mnie zaniepokoił, oślepiająca kamizelka, wielka mucha i misterna fryzura uświadomiły mi, że to jest przecież wielka gala Wrocka. Rozejrzałam się po obecnych, przeważały eleganckie stroje. No tak, zaszyłam się w fotelu w mojej kraciastej koszuli i jeansach.

Bogu dzięki, podwórkowa scena szybko ożyła, przystojniaczek w okularkach zaprosił nas do obserwowania wręczania nagród, wszystkie obecne kabarety skupiły się na scenie. Tamtaramtam taaaaaa, któż otrzyma kabaretowego Oscara? Myślicie, że atmosfera była nerwowa. Nic bardziej mylnego, nie zapominajmy gdzie jesteśmy, śmiech wypełniał salę podczas uścisków rąk i ukłonów. Wyróżnieni zostali:
 
Zadymki kabaretowe:
I miejsce – Kabaret Skeczów Męczących
II miejsce – Weźrzesz
II miejsce – Śmigłowce

Piosenka Debilna:
I miejsce (i Wyróżnienie Dodatkowe - Cegła) – Weźrzesz
Wyróżnienia – Śmigłowce, Kabaret Skeczów Męczących
Czarna Cegła (tzn. czarny humor) – Pomimochodem

Międzynarodówka:
I miejsce – Polonez (Białoruś)

Tak też rywalizacja zakończyła się, nagrodzeni wiwatują, wszyscy zaś myślą już o następnym festiwalu we Wrocławiu. Ekipie festiwalu dziękuje Sławek Smoląg – dyrektora generalnego, moment występów zbliża się. Konferansjer zwrócił uwagę przekomarzającym się z nim kabareciarzom i już był blisko olśnienia nas swoją erudycją, gdy okazało się, że tak naprawdę scena nie należy już do niego. Wokół Marka Sobańskiego poruszały się przedmioty i ludzie. Magia? Nikt nie zwracał uwagi na paplającego od rzeczy człowieczka, przygotowania do prezentacji galowych w pełni. Część najprzyjemniejsza zaczęła się, najlepsi, już syci własnym sukcesem, z dumą wkroczyli na scenę. Zaprezentowano nagrodzone skecze, wszystko najwyższej jakości doprawione jeszcze radością i swobodą aktorów. Widownia zanosiła się śmiechem oglądając między innymi improwizowaną piosenkę kabaretu Skeczów Męczących, refren śpiewali wszyscy: „Wiadro, wiadro, to jest nasz znaAaaAk…” Także szkołą tańca białoruskiego „Poloneza”, czy też występem „Śmigłowców”.

Na scenie pojawili się też osławieni kabareciarze z „Weźrzesz”, którzy w tym roku stali się największymi zwycięzcami festiwalu. Oprócz pierwszego miejsca w Piosence Debilnej, otrzymali także w tym roku nagrodę publiczności i nagrodę „za najlepszy dialog”. Zaserwowali oni widowni mistrzowsko wykonane skecze, rozśmieszając, przez absurd, do łez. Czas płynął przy tym niezauważalnie. W końcu na scenie pojawiła się Mandaryna.. Tak!! Piękna blond gwiazda w modnym ciuszku wyskoczyła na scenę - układ choreograficzny do pozazdroszczenia, wyjątkowy głos i te stroje. Ale co to? Kto tak pieje i wydaje z siebie przerażające dźwięki? Spokojnie to aktorka kabaretu Pomimochodem, uff, to ona starała się podszyć pod naszą ukochaną gwiazdę. Widać, że nie opanowała jeszcze do perfekcji podkładania głosu. Cóż, wyrobi się, chociaż może lepiej, aby ona i jej zespół pozostali przy kabarecie, wychodzi im to wspaniale.

Czas na przerwę, goście rozchodzą się, głodni i niecierpliwi drugiej części, po korytarzach Impartu. Za kilka minut czas na dalszą część finałowego spotkania podczas Wrocka - występ „mało znanego, choć popularnego kabaretu” Ani Mru Mru z Lublina. Posilam się kawką w bufecie i spaceruję między widzami oraz załogą festiwalu. Ludzie są pogodni i uśmiechnięci, dyskutują, wymieniają wrażeniami. Ciekawa właściwość tego „zgromadzenia” nie uszła mojej uwadze. Dzięki występującym kabaretom widzowie nabrali dystansu do siebie, śmieją się z siebie i wygłupiają, nie zważają na innych. Tak działa ten rodzaj teatru, kabareciarze i ich dzieła są jak lekarze, uzdrawiają śmiechem szarą rzeczywistość.

Czas na końcowy, wyczekiwany występ. Rozczochrany konferansjer korzysta ze swoich pięciu minut i stara się olśnić nas swoim dowcipem - z marnym skutkiem. Wiemy dobrze, że nie poradzi sobie on z tak odpowiedzialnym zadaniem. Scenę przejmują trzej poważni mężczyźni. Występ rozpoczyna skecz „Let’s go”, później jest coraz lepiej. Panowie dali z siebie wszystko: wątroby, serca, mózgi i paluszki. Zaskakiwali nowym repertuarem i przypominali dawne, lubiane przez widownie pomysły. Nie sądzę, aby ktoś mógłby podczas występu powstrzymać się od śmiechu. Opowiem wam też ciekawą historyjkę. Wasza świeża znajoma z portalu miała arcyciekawą przygodę z panami z Ani Mru Mru. Otóż podczas skeczu o dwóch znudzonych staruszkach, zostałam kiwnięciem paluszka zaproszona na scenę, przez naszego ulubieńca, odtwórcę Tofika. Zostałam przymilnie poproszona o podnoszenie małej karteczki, gdzie ów dziadziuś miał swoją przemowę. Podejrzewam po minach podstarzałych panów, że zachwycił ich widok mojej schylającej się postaci; do tego stopnia, że podstępem zwabiono mnie po raz kolejny na scenę. Miło jest pomyśleć, że przyprawiam o palpitacje serca mężczyznę w sile wieku. W ten miły dla mnie sposób nie tylko byłam widzem i obserwatorem, ale zakosztowałam też światła reflektorów i bliskości tak wieeeelkich gwiazd. Myślicie, że otworzyło mi to drogę do kariery?

Wieczorna gala zbliża się do końca, Ani Mru Mru bisuje, publiczność nie chce opuszczać sali. Jak zmusić polską widownię kabaretową do wyjścia? Liryką! Tak jest, ostatni umoralniający wiersz o przejmującym tytule „Rajmund”, uniesienie wykonawcy bliskie Wielkiej Improwizacji i zdawkowa puenta: „Co wy rodzin nie macie?”. Niestety, to już koniec, pora na całonocne rozmowy o sztuce kabaretu. Nasz ukochany konferansjer z łezką w oku żegna i zaprasza na następną edycję za rok. Za kilka dni praca sztabu festiwalu jest wznawiania, przygotowania do tych paru dni trwają cały rok. Uśmiechnijcie się, za rok znów się spotkamy. Wtedy kabarety pokażą nam swoje prawdziwe oblicza!


Róża Matyja (roza.matyja@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Jeszcze tylko trzy razy
Festiwal Przestrzenie Sztuki TANIEC: twórcy o premierach kameralnych [FOTO] Wrocław

Wrocławski Teatr Pantomimy daje wolność twórczą i pole do popisu!

Piotr Soroka
Piotr Soroka: Ta opowieść ma zaistnieć w ciele. Wywiad przed premierą "Ballad i romansów"

Zobaczcie, co reżyser "Romantyczności" mówi o pracy we Wrocławskim Teatrze Pantomimy.

Polecamy
Jagoda Szelc
Jagoda Szelc o reżyserii spektaklu "Maszyna": Panoptykon na lewą stronę [Wywiad]

To jest jak przestawić się z francuskiego na migowy - mówi reżyserka filmowa, która spróbowała swych sił w teatrze.

Piotr Soroka
Piotr Soroka: Ta opowieść ma zaistnieć w ciele. Wywiad przed premierą "Ballad i romansów"

Zobaczcie, co reżyser "Romantyczności" mówi o pracy we Wrocławskim Teatrze Pantomimy.

Ostatnio dodane
Jeszcze tylko trzy razy
Festiwal Przestrzenie Sztuki TANIEC: twórcy o premierach kameralnych [FOTO] Wrocław

Wrocławski Teatr Pantomimy daje wolność twórczą i pole do popisu!

Popularne
PPA 2024 Tukany
44. Przegląd Piosenki Aktorskiej: ujawniono wygląd Tukanów [FOTO] Wrocław

Wydarzenie odbędzie się we Wrocławiu już w dniach 15-24 marca 2024 roku.