Recenzje - Teatr

Prawdziwa Ameryka w Teatrze Współczesnym

2006-12-28 13:17:06 | Wrocław

"Amerykański blues" to sztuka Teatru Współczesnego złożona z czterech jednoaktówek. Tematem przewodnim każdej z nich jest życie i losy mieszkańców współczesnych Stanów Zjednoczonych - kraju uchodzącego za ostoję światowej demokracji, gospodarczą potęgę świata, w której panuje powszechny dobrobyt oraz szczęście.

Wyreżyserowane przez Krystynę Meissner przedstawienie rozgrywane jest na strychu Teatru Współczesnego. Jeżeli uda nam się trafić w dniu rozgrywania spektaklu na deszcz, to poczujemy specyficzny klimat tego miejsca. Uderzające o dach krople wody podkreślają wymowę granego akurat dzieła i pozwalają lepiej zrozumieć jego sens. Podobnie jest z „Amerykańskim bluesem". W sali, w której grane jest przedstawienie, w momencie naszego wejścia przygrywa nastrojowa bluesowa muzyka. To Lena Skrzypczak wraz z towarzyszącym jej zespołem (w składzie: Piotr Dziubeki, Adam Skrzypek i Artur Lesicki) mierzy się z piosenkami z repertuaru Billie Holiday. Na scenie chodzą już aktorzy, któryś z nich podchodzi do zaimprowizowanego w głębi sceny baru, zamawia drinki. Inni kręcą się wokół grającego zespołu, z zainteresowaniem przysłuchując się granym utworom. Atmosfera typowa dla zwykłego klubu muzycznego. Po kilku minutach, gdy publika wygodnie zajmuje wszystkie dostępne miejscach, Lena kończy swoje wystąpienie. Aktorzy rozchodzą się, na scenie pozostaje tylko dwójka z nich. Rozpoczyna się właściwa część spektaklu.

Początek jest niezbyt fortunny. Pierwsza historia „Jestem smutny" (napisana przez Beth Henley) opowiada o dwójce młodych ludzi: Ashbee oraz Johnie Polku. Jej główny wątek, czyli rodzące się powoli uczucie między Ashbee i Johnem przypomina powiastkę wyjętą żywcem z czasopism dla nastolatek. Służy on jednak jedynie za punkt wyjściowy dla studium autorki nad dylematami dorastających w USA młodych ludzi. Można wyróżnić ich dwie kategorie. Pierwsza z nich to ci, którzy są rzucani od razu na głęboką wodę, przygotowywani przez najbliższych do objęcia ważnych funkcji, stanowisk. Oni muszą dojrzeć jak najszybciej i udowodnić to otoczeniu (John). Druga zaś wymaga nieustannej opieki, nie ma tak bardzo sprecyzowanych planów, ich życie jest niezorganizowane i płytkie (Ashbee). Obu tym grupom trudno określić własną tożsamość, nie są w stanie zmierzyć się ze swoimi wątpliwościami, lękami itd. Dwójka młodych aktorów (Katarzyna Bednarz, Krzysztof Boczkowski) próbuje stawić czoła wyzwaniom stawianymi przez te tematy, ale wypada dosyć mizernie. Do granic możliwości spłycili portret psychologiczny swoich bohaterów. Zawodzi przede wszystkim Boczkowski, który z pełnej tragizmu postaci Johna robi głupkowatego i sfrustrowanego studencinę. Nie brakuje kilku błyskotliwych momentów (np. Ashbee w scenie na przystanku autobusowym), ale to stanowczo za mało. Od aktorów tego teatru można wymagać zdecydowanie więcej. Czekamy więc na szybkie i oczywiste rozwiązanie akcji.

Tuż po jej zakończeniu, na scenę powraca Lena ze swoim chórkiem. Otrzymujemy kolejną porcję bluesa. Dwa smaczne songi pozwalają nam zapomnieć o nieporozumieniu z pierwszej części przedstawienia. Uprzedzając fakty, wspomnę, że dalej jest już coraz lepiej. Szybka zmiana dekoracji i przejście do następnej historii.

„Problem" A.R. Gurney'a opisuje małżeństwo w średnim wieku, które znajduje się w fazie kryzysu. W dosyć absurdalny sposób opowiedziano o trapiących ich kłopotach, przede wszystkim szarzyźnie stanu małżeńskiego. Możliwości swojej roli w pełni wykorzystał Bartosz Woźny. Renata Kościelniak (jako żona) znalazła się trochę w jego cieniu, ale nie można jej niczego zarzucić. Oboje trzymają widza w napięciu do ostatniej chwili.

W o wiele poważniejszym „Robolu" (Arthur Miller) trafiamy na moment do poczekalni kliniki psychiatrycznej. Spotykamy tam dwóch mężczyzn: Leroya (Krzysztof Kuliński) oraz Fricka (Zdzisław Kuźniar). Ich żony leczą się w tym zakładzie z depresji. Panowie szybko zawiązują między sobą znajomość, wymieniają uwagi i spostrzeżenia dotyczące choroby, jaka dotknęła ich żon. Rozmowa schodzi następnie na tematy pracy. Dowiadujemy się że Frick to bogaty hurtownik, człowiek sukcesu. Z kolei Leroy został cieślą mimo, że jeden z jego krewnych był ważną postacią w historii USA. Konfrontacja z Leroya z Frickiem doprowadza tego pierwszego do wybuchu gniewu. Nie znosi on sugestii, jakoby spadł z najwyższych stopni drabinki społecznej wskutek tego, że został zwykłym pracownikiem fizycznym. Podkreśla swój własny, świadomy wybór takiej drogi życiowej. Dzięki dobrze prowadzonym, wyrazistym rolom wymienionej pary aktorów, udaje się skutecznie obalić (a raczej odwrócić) mit o osiąganiu sukcesu w USA (od pucybuta do milionera).

W końcu ostatnia z wybranych przez Krystynę Meissner opowieści, napisanych przez amerykańskich dramaturgów - „Szumy i zakłócenia" (Joyce'a Carol Oatesa). Starsze małżeństwo Emily (Irena Dudzińska) oraz Frank (Bolesław Abart) Gulick decydują się wziąć udział w telewizyjnym programie. Mają oni nadzieję, że ich wystąpienie pozwoli na oczyszczenie z zarzutów ich syna - podejrzanego o zabójstwo kilkunastoletniej dziewczynki - córki sąsiadującej z nimi rodziny. Wyrok jednak jest z góry przesądzony, dowody obciążające są mocne. Oni jednak nie dają za wygraną, walczą, nie chcąc dopuścić do swojej świadomości faktycznego stanu rzeczy. Ich wystąpienie przybiera postać fali. Unoszą się emocjami wskutek zadawanych przez lektora trudnych pytań, by po chwili opaść zwątpieniem. Trzeba podkreślić, że jest to najlepsza i najmocniejsza z czterech historii zaproponowanych nam tego wieczoru przez reżyserkę, chociaż za bardzo rozbudowana. Najlepsze jest również aktorstwo. Doświadczenie i klasa dwójki wspomnianych aktorów ujawnia się np. w momencie, gdy państwo Gulick nieumyślnie zdradzają, że w ich rodzinie nie było jednak najlepiej. Na zakończenie dwa kawałki Billie Holiday wykonywane przez Lenę Skrzypczak, oklaski publiczności.

„Amerykański Blues" z powodzeniem rozprawia się ze wszystkim, co wiążemy z pojęciem tzw. amerykańskiego snu. W sztuce wyreżyserowanej przez Meissner możemy przekonać się, że życie obywateli USA nie jest tak sielskie, jak przedstawiają to np. popularne seriale lub niektóre filmy, pochodzące z tego kraju. Obok wielkich możliwości jakie proponuje nam USA, ludzie tam mieszkający borykają się z tymi samymi problemami, które spotykamy także na naszej drodze życia. Podobnie jak my mają spore trudności z odnalezieniem, dojrzewaniem do miłości, określeniem samych siebie („Jestem smutny"). Niekoniecznie życie rodzinne układa się tak, jakby tego chcieli („Problem"), zdarzają się nawet tragedie („Szumy i zakłócenia"). Nie każdy ma szansę zrobić błyskotliwą karierę, możliwa jest nawet degradacja w hierarchii społecznej („Robol"). Jak powiedział w jednym z wywiadów Niels Mueller (reżyser głośnego filmu „Zabić prezydenta"): „kraj ten [USA] kocha ludzi sukcesu, a nie troszczy się o przegranych". „Amerykański blues" nie tylko potwierdza te słowa, lecz nawet je rozwija. Oglądając tę sztukę możemy się przekonać również o tym, że obojętny jest mu także los zwykłych, szarych ludzi. Warto o tym pamiętać, szczególnie w dobie powszechnych zachwytów nad świetnością USA.

Krzysztof Lupiński
(krzysztof.lupinski@dlastudenta.pl)

(fot. Piotr Hawałej)


Słowa kluczowe: Amerykański blues, recenzja
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Kolejność fal
Kolejność fal - recenzja spektaklu Wrocław

Wrocławski Teatr Współczesny zrealizował nagrodzoną sztukę Filipa Zawady.

Misiaczek
Misiaczek - recenzja spektaklu Wrocław

Scena Wrocławskiego Teatru Lalek zamienia się w las, w którym mały miś nie może zasnąć.

Pierwsze razy
Pierwsze razy - recenzja spektaklu studenckiego [AST Wrocław] Wrocław

Oceniamy przedstawienie w reżyserii Jakuba Krofty.

Polecamy
Palimpsest - spektakl
Palimpsest - recenzja spektaklu Wrocław

Wrocławski Teatr Tańca zaprezentował efekt pracy pięciu młodych choreografów.

3. Strefy Kontaktu w WTW: "Cyber Egg" Małgorzaty Szczerbowskiej - recenzja Wrocław

We Wrocławskim Teatrze Współczesnym odbyło się czytanie performatywne interesującej sztuki.

Ostatnio dodane
Kolejność fal
Kolejność fal - recenzja spektaklu Wrocław

Wrocławski Teatr Współczesny zrealizował nagrodzoną sztukę Filipa Zawady.

Misiaczek
Misiaczek - recenzja spektaklu Wrocław

Scena Wrocławskiego Teatru Lalek zamienia się w las, w którym mały miś nie może zasnąć.

Popularne
Zmarł Dariusz Siatkowski
Zmarł Dariusz Siatkowski

11 października, w wieku 48 lat, zmarł znany polski aktor, Dariusz Siatkowski. Przyczyna śmierci nie jest znana, jak poinformował Teatr im. Jaracza w Łodzi, gdzie przez ostanie lata pracował aktor, śmierć nastąpiła nagle w jednym z hoteli poza Łodzią.

W przeddzień czegoś większego
W przeddzień czegoś większego

Z Bartoszem Porczykiem - zwycięzcą Przeglądu Piosenki Aktorskiej w 2006 oraz twórcą spektaklu "Smycz", która stała się ważnym wydarzeniem na kulturalnej mapie Wrocławia - o pracy w teatrze i planach na przyszłość rozmawia Marcin Szewczyk.

"Gry" na wielu poziomach
"Gry" na wielu poziomach

W 1988 roku w jednym z izraelskich kibuców 11 mężczyzn zgwałciło 14-letnią dziewczynkę. W późniejszym procesie sądowym jedynie 4 spośród nich zostało uznanych winnymi i skazanych na karę pozbawienia wolności.