Recenzje - Teatr

Pogrzebani żywcem

2006-12-29 16:30:20 | Wrocław

Nad głowami widzów rozpostarta podświetlona, biała płachta. Nagle ktoś gwałtownie zaczyna na tę cienką błonę wysypywać łopatą ziemię. Wstrząs. Zaskoczenie. Przerażenie. Właśnie zostaliśmy pogrzebani żywcem. Przedstawienie czas zacząć.

Najnowszy spektakl w reżyserii Marka Fiedora „Wszystkim Zygmuntom między oczy!!!" oparty na powieści Mariusza Sieniewicza „Czwarte niebo" to jeden z dowodów na to, że z mocno przeciętnej powieści zdolny i twórczy reżyser z wizją jest w stanie zrobić całkiem dobry teatr. Było to oczywiście możliwe dopiero przy dużej ingerencji w tekst utworu; przy wsparciu zdolnego scenografa (Jan Kozikowski) i kompozytora (Tomasz Hynek), który starannie i z wyczuciem dobierał oprawę muzyczną. Dzięki spełnieniu tych warunków i doskonałemu prowadzeniu aktorów ponad trzy godziny spędzone w teatrze mijają niemal niepostrzeżenie.

Gdzie diabeł mówi... „dzień dobry"

Marazm, stagnacja, bezrobocie, beznadzieja. To powszechne problemy polskiej prowincji. Jesteśmy na olsztyńskim Zatorzu - w dzielnicy usytuowanej między trzema cmentarzami, sennej i zapomnianej, w której wszystko jest obskurne i przytłaczające. Dzielnicy, która mogłaby być częścią wielu innych miast. W miejscu gdzie, chciało by się rzec, diabeł mówi „Dobranoc". Jednak w perspektywie spektaklu należy raczej powiedzieć - gdzie mówi „Dzień dobry". Żyją tu bezrefleksyjni i dwulicowi ludzie, którzy ledwie wiążą koniec z końcem. Tępym wzrokiem oglądają relację z papieskiej pielgrzymki w telewizji, mając się za dobrych Polaków i katolików, by za chwilę bez mrugnięcia okiem podpisać petycję o wyrzucenie z bloku zarażonej AIDS sąsiadki i jej dziecka. Wśród nich żyje Zygmunt Drzeźniak (w tej roli Adam Szczyszczaj) młody człowiek, który najmniej przystaje do tej rzeczywistości i ucieka od niej w świat wyobraźni. Reprezentuje pokolenie wykształconych i, zdawać by się mogło, inteligentnych trzydziestolatków. Ludzi, którzy jednak nie potrafią ani dołączyć do wyścigu szczurów, ani też prawdziwie się zbuntować. Zygmunt - pisarz i cieć, Bocian - poeta i śmieciarz, Rubin - muzyk grający na ulicy, Trawka - malarka przyjmująca zamówienia na reprodukcje. Wszyscy trwają w zawieszeniu. Chcieliby, aby coś się zmieniło, ale sami nie potrafią powiedzieć co i jak. Czekają, aż ktoś zrobi to za nich. I jak na życzenie zjawia się tajemniczy Północny i jego szef - biznesmen Bela-Belowski.

Każdy orze jak może

Całe Zatorze scenograf umieścił na torach i na jeżdżących po nich platformach, w typowo kolejowej scenerii. W dodatku, co wzmacnia efekt - na Scenie na Dworcu Świebodzkim. Choć pomysł z wykorzystaniem szyn i jeżdżących platform nie jest zupełnie nowy (scenograf użył go już w „Matce Joannie od Aniołów", przy której również współpracował z Fiedorem), to świetnie się sprawdza w tym spektaklu - pozwala na szybkie zmiany miejsc akcji i wspiera dynamikę przedsięwzięcia.

Marek Fiedor znacznie zaingerował w tekst powieści: zachowując główną myśl utworu, wiele zmienił w strukturze fabularnej, zredukował zbędnych i mało wyrazistych bohaterów, a ich cechy i życiorysy przeniósł na innych, dodał też wiele własnych wizji i pomysłów. To oczywiście okazało się korzystne dla spektaklu. Reżyser potrafił zaangażować widzów, skupić ich uwagę i utrzymać napięcie. Udało mu się poruszyć wiele problemów - przedstawił wspominany już obraz „straconego" pokolenia i polskiej prowincji, krytykę drapieżnego kapitalizmu i nieumiejętność lub nieskuteczność buntu przeciwko niemu; zdemaskował także zakłamanie „porządnych" ludzi i ich obłudę religijną.

Niestety choć poruszył tematy jak najbardziej aktualne, można postawić zarzut, że są już nieco zużyte i wyeksploatowane. Dlatego trudno mu powiedzieć coś nowego. Z perspektywy głośnego i wielokrotnie nagradzanego spektaklu Fiedora „Matka Joanna od Aniołów" (który stworzył z zespołem Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu) można też odnieść wrażenie, że reżyser rozwija swoje zainteresowanie demonizmem i złem. Złem, które nie wiadomo czym właściwe jest, które czasem próbuje się zmaterializować, przybrać fizyczną, ludzką postać, ale które na dobrą sprawę tkwi przede wszystkim w umyśle i jest wynikiem braku woli działania i brakiem pragnienia dobra. Tyle, że w spektaklu „Wszystkim Zygmuntom między oczy!!!" dochodzi do sytuacji paradoksalnej - to „diabeł", Północny (Kinga Preis) czyli część samego Zygmunta, siła w jego umyśle, z którą bohater usiłuje walczyć, próbuje nakłonić go do działania, sprowokować jakieś reakcje na zmieniającą się rzeczywistość. Dosłownie chce go ściągnąć z chmur, w których ten nieustannie przebywa pogrążony w swojej „niebologii", i sprowadzić na ziemię. Jego spotkania z Zygmuntem mają miejsce w innej, przeznaczonej tylko dla nich przestrzeni - w górze, na mostku nad sceną. Niestety nawet sam szatan - wyglądający jak zwykły człowiek, jeden z nas; ponosi porażkę wobec ludzkiej bierności. Namacalną wersją zła jest natomiast tajemniczy, perwersyjny biznesmen, który postanowił zainwestować w podupadłej dzielnicy. Jego obecność zmusza mieszkańców do podjęcia decyzji i do zdeklarowania się. Jedni przyjmują propozycje pracy w fabryce telefonów komórkowych „Belzekom" licząc na duże zarobki i poprawę sytuacji materialnej, drudzy pozostają na uboczu wszystkich spraw, a jeszcze inni, sfrustrowani, jak Lew i Owiewka, szykują spisek przeciwko kapitaliście. Jak się okaże w rozwiązaniu kapitaliście niezniszczalnemu.

W stronę wydarzenia


Czy spektakl Fiedora zasłużył na miano wielkiego wydarzenia? Raczej nie, ale twórca miał zapewne takie ambicje. Reżyser starał się doprowadzić do uniwersalizacji problemów i bohaterów, a ich pomysły na życie poddał weryfikacji, okazał się ironiczny i krytyczny wobec nich. Pod jego okiem wielu aktorom udało się stworzyć ciekawe kreacje. Na uwagę zasługują: Mariusz Kiljan jako Rubin, zabawny Wojciech Mecwaldowski jako poeta Bocian, niejednoznaczna i pogmatwana Trawka w wykonaniu Agaty Skowrońskiej czy wspominany już odtwórca głównej roli Zygmunta - Adam Szczyszczaj. Utalentowana Anna Ilczuk jako sprzątaczka Małgorzałka, niestety odegrała wypracowany już wcześniej typ trochę ograniczonej i prowokującej dziewczyny (podobnej do Dvori w „Zabawach na podwórku", czy Emilki z „Pierwszej miłości"). Miejmy nadzieję, że reżyserzy nie zamkną jej w tym schemacie. Szkoda jednak, że obok całkiem dobrych, metaforycznych scen znalazła się też bardzo nieudana i akademicka, mająca obrazować prześladujące głównego bohatera podświadome lęki i obsesje. Wpadające do pokoju-głowy Zygmunta postaci i ich zachowania są zbyt dosłowne i kabaretowe - bohater otwierając drzwi widzi i słyszy „procesję" śpiewającą „Obławę" J. Kaczmarskiego. To wypada dosyć niesmacznie i niezdarnie na tle całego spektaklu i pozostawia wiele do życzenia. Natomiast scena wysadzenia „Belzekomu" jest zupełnie nieczytelna - zwłaszcza dla osób, które nie znają książki. W tym miejscu zostaje zaburzona harmonia spektaklu. Ale można to jeszcze zaakceptować, by nie zanegować całkowicie dobrej artystycznie roboty współpracujących ze sobą nie od dziś: Fiedora, Kozikowskiego i Hynka - tria spod którego rąk ma szansę wyjść jeszcze niejeden świetny spektakl.

W przedstawieniu, którego tytuł pochodzi przecież od motta powieści Sieniewicza, wszystkim zblazowanym i patetycznym „Zygmuntom" rzeczywiście nieźle się dostaje od realizatorów i to chyba nie tylko między oczy. Spektakl to jawna prowokacja do tego, aby każdy indywidualnie rozliczył się ze swoim własnym pokoleniem oraz z prywatnym „Zygmuntem" i tym samym nie pozwolił by w przyszłości pogrzebano go żywcem.

Marzena Gabryk
(marzena.gabryk@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: Wszystkim Zygmuntom między oczy, recenzja
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Misiaczek
Misiaczek - recenzja spektaklu Wrocław

Scena Wrocławskiego Teatru Lalek zamienia się w las, w którym mały miś nie może zasnąć.

Pierwsze razy
Pierwsze razy - recenzja spektaklu studenckiego [AST Wrocław] Wrocław

Oceniamy przedstawienie w reżyserii Jakuba Krofty.

Limba spektakl
Limba - recenzja spektaklu Wrocław

Oceniamy nowe przedstawienie Teatru Układ Formalny!

Polecamy
Smutki tropików - recenzja spektaklu Wrocław

Recenzujemy nowy spektakl w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Kasta la vista - recenzja spektaklu

Czy funkcjonując w racjonalnej rzeczywistości, można się odnaleźć po jej absurdalnej stronie?

Ostatnio dodane
Misiaczek
Misiaczek - recenzja spektaklu Wrocław

Scena Wrocławskiego Teatru Lalek zamienia się w las, w którym mały miś nie może zasnąć.

Pierwsze razy
Pierwsze razy - recenzja spektaklu studenckiego [AST Wrocław] Wrocław

Oceniamy przedstawienie w reżyserii Jakuba Krofty.

Popularne
PPA 2024 Tukany
44. Przegląd Piosenki Aktorskiej: ujawniono wygląd Tukanów [FOTO] Wrocław

Wydarzenie odbędzie się we Wrocławiu już w dniach 15-24 marca 2024 roku.