Pieśń Kozła - Lacrimosa
2006-11-13 12:10:04 | WrocławTeatr Polski opuścilem pod niemałym wrażeniem "Przypadku Klary" - aktualne problemy, hip-hop w tle, neony i ciekawe efekty audiowizualne. Tego wieczoru czekała mnie jeszcze jedna atrakcja.
Kiedy znalazlem się w Teatrze Pieśń Kozła od razu uległem ogólnemu, podniecającemu napięciu. Dało się wyczuć,że za moment stanie się coś niezwykłego. Wciśnięty w niewygodne krzesło obserwowałem ascetycznie wyposażoną salę przypominającą wnętrze opuszczonej, starochrześcijańskiej świątyni. Po prośbie o wyłącznie telefonów komórkowych zgasło światło. Egipskie ciemności i pełna napięcia cisza wzmagały poczucie niepewności, oczekiwania. Zobaczyłem delikatny słup punktowego światła ... Zaczęło się.
Pierwszy dreszcz wywołany został przez eucharystyczny śpiew postaci odzianych w białe tkaniny, któremu akompaniowała histerycznie krzycząca kobieta. Ów dreszcz potęgowany z każdą chwilą pozostał obecny do końca spektaklu. Mistyczny śpiew podkreślony motywami z "Requiem" Mozarta, płomiennie, niezwykle żywo wygłaszane cytaty między innymi z "Apokalipsy św. Jana" i "Braci Karamazow" Dostojewskiego przerażały wyrazistością i ekspresją. Kostiumy stworzone przez Cristine Gonzales uczyniły z postaci figury trudne do zapomnienia. Białe szaty przepasane jasnymi skrawkami materiału tańczyły razem z aktorami podczas rytualnych kroków. Tempo akcji zmieniało się jak w kalejdoskopie - uspokajało się tylko po to by uderzyć ze wzmożoną siłą, kolejnym zaskakującym intensywnym dźwiękiem, bądź orgiastycznym tańcem.
"Lacrimosa" to trzeci spektakl Teatru Pieśń Kozła zamykający etap pracy zespoły nad tematyką mitu ofiarniczego. Fabuła spektaklu oparta na "Mszy za miasto Arras" Andrzeja Szczypiorskiego odnosi się do historycznego wydarzenia, które miało miejsce w 1485 roku we Francji. Trzy lata po tragicznej zarazie, w skutek której umarła połowa mieszkańców miasta Arras, obywatele którzy przeżyli zaczynają szukać winnych. Zaczyna się krwawa zabawa w Boga.
Intrygująca choreografia oparta została na działalności kultu Anastenariów. Jest to wciąż praktykowany starożytny kult o greckich korzeniach, którego wyznawcy nazywali siebie "tymi, którzy chodzą po ogniach".
Polecam wszystkim tym, którzy chcą na moment oderwać się od rzeczywistości, tym którzy cenią sobie bliskość aktorów będących na wyciągnięcie ręki widza. Oglądający jest nie tylko świadkiem, owa bliskość czyni go biernym uczestnikiem. Fascynujące przeżycie dla osób lubiących manipulację emocjonalną. Niesamowite wrażenie dla widza zdystansowanego przez kinowy ekran i kurtynę tradycyjnego teatru. Polecam!
Michał Czerwonka
(michal.czerwonka@dlastudenta.pl)